Nikt z nas nie jest idealny, wszyscy czasem popełniamy błędy. Rzecz w tym, aby unikać ich, tak często jak to możliwe. Ponieważ oszczędzanie nie może być wyjątkiem, pokażę Wam 3 błędy, które łatwo wyeliminować, aby zyskać dodatkową kasę na „czarną godzinę”.
Błąd 1. Marnowanie żywności. Kultura nadmiaru prowadzi nas do marnowania żywności. Kupujemy więcej, niż potrzeba, nie wykorzystujemy resztek, wyrzucamy. Pomimo iż, ceny żywności są w tej chwili niewysokie (na 1 kg mięsa choćby zatrudniony za minimalną pracuje poniżej godziny), pękające w szwach wielkie lodówki, wypełniają produkty, które zamiast trafić do żołądka, wylądują w śmietniku. Jedni marnują więcej, inni mniej. Natomiast w Polsce gospodarstwa domowe marnują rocznie 3 mln ton jedzenia (kolejne 2 mln przepadają na innych etapach łańcucha dostaw). 3 mln ton/36 mln ludzi to ok. 83 kg na osobę rocznie, 7 kg miesięcznie, aż niewiarygodne. Na pierwszych miejscach znajdują się:pieczywo, owoce i warzywa, wędliny i mięso. o ile kg produkty kosztuje (optymistycznie) przeciętnie 10 zł, obliczenia będą proste: 83 kg x 10 =830 zł. Tyle możemy zaoszczędzić jeżeli łapiemy się w średniej.
Błąd 2. Jeżdżenie wszędzie samochodem. Jak wiecie, lubię auta, ale obserwując świat dostrzegam nadużywanie korzystania z samochodu. Przy ładnej pogodzie (czyli co najmniej 180 dni w roku) można poruszać się piechotą, rowerem, hulajnogą elektryczną. Tymczasem mnóstwo ludzi w moim otoczeniu wybiera samochód. Koszt to nie tylko paliwo (o czym wielu zapomina), a le także: bilety parkingowe, dodatkowe przeglądy naprawy. Znowu posłużę się pewną anegdotą. Pracowałem kiedyś z koleżanką, wychowaną w duchu „moje auto świadczy o mnie”. Dostawała niską pensję (odpowiednik dzisiejszego 4k/rękę w sporym mieście), spłacała kredyt hipoteczny i utrzymywała 3-4 letni samochód, codziennie dojeżdżając nim do pracy. Oczywiście, wóz był oszczędny, ale choćby mały diesel pali „na zimnym” na pierwszych 3 km 6-7 l/100 km. Trasa liczyła 4.5 km. Sprawny piechur przejdzie ją w 50 minut, dla rowerzysty (hulajnogisty) wystarczy 15 minut. I kiedy już wiemy, mamy prosty rachunek:
- koszt dojazdu (wg dzisiejszej wartości) – 22 dni w miesiącu x 9 km (bo trzeba wrócić) = 198 km. Przy zużyciu paliwa 6 l/100 km =ca. 72 zł/m-c. Ale to nie wszystko. Trzeba było kupić abonament parkingowy: 300 zł. Razem mamy 372 zł. Do tego rata kredytu na auto (znowu dzisiejsze ceny – na dojazd do sklepu wystarczyłoby małe 10-letnie toczydełko, więc liczę od 30k), brała na 5 lat (odsetki 10% rocznie) – ok. 200 zł/m-c (na początku więcej, potem mniej, ale uśredniam. I już mamy 572 zł/m-c – ok. 15% pensji. W tamtym czasie wyglądało to jeszcze gorzej. Paliwo było kilka tańsze, odsetki podobne (tylko od mniejszej kwoty) w sumie dojazdy kosztowały ok. 400 zł przy pensji ca. 2200 zł. Mówimy o blisko 20% pensji.
A praca to tylko wierzchołek góry lodowej. Znam ludzi, którzy jeżdżą wielkim vanem do piekarni po bułki na dystansie 500m. Mieszkańców wielkich miast, płacących 500 zł za garaż, żeby mieć gdzie zaparkować (albo wykupujący po 2-3 miejsca parkingowe na rodzinę, w cenie 50k każde). Biorących SUV-a w leasing i płacących 2000 zł/m-c, a potem nie wykupujących auta (bo w „leasingu małych rat” takie działanie się nie opłaci). Każda z takich decyzji kosztuje. I to sporo.
Błąd 3. Wydawanie na przedmioty zbytku. Jak napisał kiedyś Thomas Stanley w książce „Nie zgrywaj milionera….” zegarek Casio za 20 dolarów, pokazuje czas tak samo dobrze jak Rolex” (za 10.000 dolarów) . Wiadomo, w pewnych kręgach zwyczajnie nie wypada przyjść w Casio. Ale nie oszukujmy się, istnieje jeszcze wiele modeli pośrednich, a zegarek to tylko przykład. Mamy jeszcze telefony (po co komu składany model Samsunga?) za 10k, 70 calowe telewizory, komputery biurowe za 15k? Osobiście większość pracy (i ten wpis) wykonuję dzięki zestawu: Mac mini m4 (cena 2600 zł +600 zł za akcesoria) + 8 letni telewizor LG 32 cale + 5-letni GalaxyNote20. Tylko Mac jest nowy, bo padła bateria w 10-letnim Macbook-u Pro. Do moich zastosowań spokojnie starczy podstawowa M4, nie potrzebuję 64GB pamięci, M4 pro i 1TB dysku. Dlatego zostawiłem w kieszeni 7500 zł, plus 6k za monitor i 8k za najnowszego Iphone-a.
O jakich jeszcze przedmiotach piszę? Dresach za 20k (serio, mam przyjaciółkę, kupującej takie cuda ze znaczkiem), garniturach za podobną sumę, wyposażeniu auta (ciekawy kolor z dopłatą 6k). O tych wszystkich elektronicznych, przepłaconych za logo gadżetach. Oceniam, iż choćby w przypadku ubogich (chłopak podejmujący pierwszą pracę i biorący kredyt na telefon za 8k) takie zjawisko występuje. A z pewnością u średniaków. Koszt? Z pewnością nie mniejszy niż 10-15% dochodu.
Patrząc na te 3 pozycję jestem w stanie ocenić, iż łącznie potrafią pochłonąć 30% dochodu ludzi choćby całkiem przeciętnych, a 10% to minimum. Tak się składa, iż odkładając 10% możesz sporo zmienić (np. 2% pensji netto by dostać dodatkową emeryturę z PPK). Do przemyślenia.









