
Choć cyberataki stają się coraz bardziej zaawansowane, wiele firm wciąż trzyma się przestarzałych przekonań na temat bezpieczeństwa IT. Największe zagrożenie? Człowiek – nie technologia. Ataki socjotechniczne wykorzystujące nieuwagę i nawyki pracowników są dziś skuteczniejsze niż klasyczne włamania do systemów. Oto pięć mitów, które przez cały czas dominują w myśleniu o cyberbezpieczeństwie – i które mogą okazać się kosztowne.
Mit 1: „Im częściej zmieniamy hasło, tym bezpieczniej”
To jeden z najbardziej rozpowszechnionych mitów. Regularna zmiana haseł zwykle skutkuje banalnymi modyfikacjami typu „Haslo1234” → „Haslo1235”. W efekcie ataki typu brute-force mają ułatwione zadanie. Tymczasem nowoczesne zabezpieczenia opierają się na MFA (Multi-Factor Authentication) i rozwiązaniach typu passwordless – np. logowaniu biometrycznym czy tokenach sprzętowych. Ważne też, by firmy wykorzystywały narzędzia typu ITDR do wychwytywania naruszonych poświadczeń i reagowały na realne wycieki danych.
Wniosek: Hasło to dziś jedynie element układanki. Bez MFA to jak kłódka bez drzwi.
Mit 2: „Zaszyfrowany załącznik to bezpieczny załącznik”
Szyfrowanie budzi zaufanie, ale bywa zwodnicze. Coraz częściej to właśnie szyfrowane załączniki są nośnikami złośliwego oprogramowania, zwłaszcza jeżeli pochodzą z przejętych kont. Etykiety typu [ZEWNĘTRZNE] w skrzynkach mailowych bywają ignorowane, a pracownicy nie zawsze potrafią rozpoznać, iż wiadomość pochodzi z podszytej domeny.
Wniosek: Szyfrowanie nie zastąpi czujności. Szkolenia i filtry anomalii muszą iść w parze z technologią.
Mit 3: „Skoro strona ma HTTPS, to jest bezpieczna”
Certyfikat SSL zapewnia szyfrowanie – ale nie gwarantuje wiarygodności. Fałszywe strony z SSL są normą, nie wyjątkiem. Różnice typu g00gle.com zamiast google.com to klasyka phishingu, a przy coraz lepszych metodach podszywania się, pracownicy łatwo mogą paść ofiarą.
Wniosek: Edukacja pracowników w zakresie weryfikacji adresów URL to dziś absolutne minimum.
Mit 4: „Kliknięcie w zły link = zainfekowany komputer”
Nie każde kliknięcie oznacza katastrofę, ale ostrożność wciąż jest wymagana. Zagrożeniem są dziś nie tyle przypadkowe kliknięcia, co ukierunkowane działania – np. spreparowane zaproszenia do kalendarza czy linki maskujące phishing.
Wniosek: Potrzebujemy nie tyle paniki, co świadomości. Klikanie nie zabija – brak refleksji już tak.
Mit 5: „Publiczne Wi-Fi to wrota do piekła”
Rzeczywiście, publiczne Wi-Fi może stanowić zagrożenie, ale jego demonizacja bywa przesadzona. Przejęcie danych z otwartych sieci wymaga dziś specjalistycznych narzędzi i sporych zasobów. Paradoksalnie, lepiej zabezpieczone są niektóre hotspoty niż źle skonfigurowane prywatne sieci firmowe.
Wniosek: To nie miejsce połączenia decyduje o bezpieczeństwie, a polityka dostępu i szyfrowanie.
Cyfrowe bezpieczeństwo to nie technologia – to nawyk
Nowoczesne podejście do bezpieczeństwa wymaga połączenia architektury zero trust, automatycznego wykrywania zagrożeń (w tym AI) i stałego doszkalania użytkowników. Im szybciej firmy porzucą stare mity, tym skuteczniej zbudują odporną kulturę bezpieczeństwa. Bo największym ryzykiem nie są hakerzy – tylko błędne założenia, iż „nas to nie dotyczy”.