Shortujący znowu rozgrzali GPW do czerwoności. Raport Ningi Research o CCC wywołał spadek na kursie o 15% i pytanie, które nie padło od czasów ostatniego ataku na LPP: kto tu naprawdę mówi prawdę?
W tym samym czasie rząd planuje wpompować miliardy w JSW, która tonie pod własnym ciężarem, ale równolegle mocno dorzuca kolejne miliardy w… polski kosmos.
Tak, dobrze słyszycie – satelity, orbita i dostęp do systemu IRIS2. Wszystko z KPO.
Do tego Orlen chce przejąć strategiczny projekt chemiczny, a rynek nieruchomości czeka prawdziwa rewolucja, bo państwo wreszcie zaczyna ujawniać rzeczywiste ceny mieszkań.
W tym Gospodarczym Przeglądzie Wydarzeń zobaczysz, gdzie są realne zmiany, gdzie teatr dla kamer, a gdzie mimo całego chaosu mogą kryć się szanse dla inwestora. Zapraszam.
Atak na CCC! Kurs akcji runął – kto ma rację? Rząd pakuje miliardy w JSW i… polski kosmos!
Inwestuj z XTB! Podczas rejestracji podaj kod DNARYNKOW i odbierz darmowy kurs inwestowania dla początkujących
Załóż konto na: https://link-pso.xtb.com/pso/kdg44
CCC – między raportem Ningi a konferencją Miłka
Atak Ningi Research na CCC! W czwartek na warszawskiej giełdzie mocno zawrzało. Ningi Research – zagraniczny fundusz opublikował raport, w którym oskarżył CCC o stosowanie „klasycznych manipulacji księgowych” i „fałszowanie obrazu poprawy wyników”. Spółka natychmiast zaprzeczyła wszystkim zarzutom, nazywając raport „bullshitem”, a rynek podzielił się w ocenie, czy mamy do czynienia z realnym sygnałem alarmowym, czy z cyniczną próbą wywołania paniki wśród inwestorów.
Kim jest Ningi Research? To międzynarodowy podmiot znany z publikowania negatywnych raportów o spółkach giełdowych, głównie w USA i Europie. Działa od 2022 roku, zwykle deklarując w swoich raportach zajęcie krótkiej pozycji, czyli zakład, iż kurs danej spółki spadnie. Nie podpisuje się imiennie pod swoimi analizami, nie ma oficjalnej siedziby ani struktury właścicielskiej, co może rodzić pytania o przejrzystość i motywacje.
Raport o CCC pojawił się w serwisie X, na koncie obserwowanym przez niespełna 8 tysięcy osób, ale jego siła rażenia okazała się ogromna. W ciągu kilkudziesięciu minut kurs akcji CCC runął choćby o 15%, zanim część strat została odrobiona. Ostatecznie sesja zakończyła się 5,5-procentowym spadkiem, a wartość rynkowa spółki stopniała o kilkaset milionów złotych.

Według raportu, tzw. „wielki zwrot” CCC, który spółka komunikowała inwestorom od 2024 roku, jest, jak napisano, „iluzją stworzoną dzięki klasycznego channel stuffingu”, czyli sztucznego zawyżania sprzedaży poprzez wypychanie zapasów do powiązanego podmiotu.
Zdaniem autorów raportu, CCC miało „sprzedawać” setki milionów złotych niechcianych towarów do powiązanej spółki MKRI – franczyzobiorcy, który jest w złej kondycji finansowej i de facto kontrolowany przez CCC.
Według Ningi, ponad 330 mln zł należności handlowych CCC dotyczy właśnie MKRI, a przynajmniej 130 mln zł z tej kwoty miało być już przeterminowane i niespłacane w terminie.
Jak to dokładnie działa? CCC na papierze sprzedaje towar do powiązanej spółki, która i tak za towar nie płaci, ale CCC księguje przychody i zysk, tylko zamiast realnej gotówki na koncie, podnosi „należności od kontrahentów” w bilansie. W normalnej sytuacji, takie należności są regulowane i wszystko gra, a w przypadku takiej manipulacji przedawniają się i kończą odpisami w przyszłości. Ningi właśnie o coś takiego oskarżyło CCC.
Według Short Sellera w przypadku CCC całość miała nie zostać nigdy ujawniona w odpisach przez nadchodzące przejęcie spółki powiązanej, która teraz sztucznie kupuje od CCC towar. Jednym z dowodów na to mają być rosnące należności CCC.

Fundusz oskarżył CCC o:
- sztuczne zawyżenie wyników EBITDA choćby o 267 mln zł od listopada 2024 roku. Dla porównania EBITDA CCC w 2024 roku wyniosła 1 635 mln zł. Na wykresie widać skalę rzekomej manipulacji.

- nieujawnione powiązania osobowe między CCC, a podmiotem sprzedającym spółce powiązanej, o której była mowa,
- próbę ukrycia słabnących fundamentów biznesu CCC, w tym fiaska współpracy z marką Reebok oraz słabej sprzedaży w sieci HalfPrice.
W raporcie padają mocne słowa: „Narracja CCC to miraż. Spółka sfałszowała zyski, dokonała transakcji z samą sobą i naraża się na katastrofalne ryzyko regulacyjne”.
Odpowiedź jednak była natychmiastowa. Jeszcze tego samego dnia zwołano konferencję online z udziałem prezesa Dariusza Miłka i CFO Łukasza Stelmacha. W spotkaniu uczestniczyło blisko 400 osób – analityków, inwestorów instytucjonalnych i mediów.
Miłek nie owijał w bawełnę:
„Raport Ningi to bullshit. Żaden z tematów tam podjętych nie jest prawdą. To publikacja pisana na kolanie, mająca jeden cel – zarobić na spadku kursu akcji CCC.”
Według spółki, dane użyte przez Ningi są zmanipulowane lub błędnie interpretowane:
- Zawyżenie EBITDA – zamiast 267 mln zł, kooperacja z MKRI przyniosła łącznie ok. 50–60 mln zł EBITDA od początku jej trwania.
- Należności przeterminowane to „kilkanaście milionów złotych”, a nie setki. Około 40% z tej kwoty to koszty remontów i mebli wykonanych przez CCC dla franczyzowych sklepów.
- Powiązania osobowe – obecność pracowników kancelarii Olesia w strukturach MKRI wynika z chęci „zabezpieczenia możliwości przejęcia kontroli”, a nie faktycznego sprawowania nadzoru.
Miłek podkreślił, iż MKRI to dla CCC strategiczny projekt rozwoju marki Worldbox i iż po przejęciu kontroli „towar stanie się w pełni własnością CCC”.
„Za kwartał lub dwa zobaczycie efekty. To będzie jeden z moich najlepszych pomysłów biznesowych” przekonywał.
Spółka zapowiedziała także możliwość podjęcia kroków prawnych przeciwko Ningi Research, argumentując, iż raport zawiera nieprawdziwe dane i celowo manipuluje kursem akcji.
Wśród inwestorów nie zabrakło głosów, iż moment publikacji raportu nie był przypadkowy. CCC 30 maja 2025 roku weszło do indeksu MSCI Poland, przy cenie 218,4 zł i ogromnym wolumenie przekraczającym 6 mln akcji. Był to największy wolumen transakcji na akcjach CCC w historii.

Obecnie, po ostatnich spadkach, kapitalizacja spółki zbliża się do strefy ryzyka wypadnięcia z tego indeksu. Trwa właśnie okres oceny przed kolejnym rebalansingiem MSCI Poland, który zadecyduje, czy CCC utrzyma się w składzie indeksu.
Nieprzypadkowo więc raport Ningi został opublikowany dokładnie w dniach rankingowych MSCI, a więc w momencie, gdy obniżka kursu może realnie wpłynąć na decyzje indeksowe.
Jakie to ma implikacje? jeżeli CCC rzeczywiście wypadnie z indeksu, to wiele funduszy pasywnych i nie tylko będzie sprzedawać akcje spółki. To wygeneruje dodatkową podaż, która teoretycznie pozwoli Ningi Research zarobić więcej na spadkach ceny akcji.
Sprawa CCC natychmiast przywołała wspomnienia ataku Hindenburg Research na LPP z marca 2024 roku. Wtedy amerykański short seller zarzucił właścicielowi Reserved i Sinsay, iż jego wyjście z Rosji było pozorne, a firma przez cały czas kontroluje tam sprzedaż poprzez pośredników z Kazachstanu.
W wyniku publikacji kurs LPP spadł w jeden dzień o ponad 35%, a kapitalizacja spółki zmniejszyła się o 21 mld zł. LPP stanowczo zaprzeczyło oskarżeniom, złożyło zawiadomienie do prokuratury, a KNF wszczęła własne postępowanie. Ostatecznie skończyło się na złagodzonej karze administracyjnej.

Dziś Hindenburg Research formalnie nie istnieje, a jego działalność została wygaszona. Wiele źródeł branżowych sugeruje, iż powodem mogły być pozwy ze strony zaatakowanych spółek.
Podobieństwa są oczywiste: ten sam mechanizm krótkiej sprzedaży, raport z anonimowego źródła, gwałtowna przecena i medialny rozgłos. Różnica? W przypadku LPP chodziło o kwestię geopolityczną i etyczną, a w przypadku CCC o wiarygodność sprawozdań finansowych.
W LPP pytanie brzmiało: komu sprzedajecie? W CCC brzmi: czy w ogóle sprzedajecie?
To stawia sprawę na znacznie poważniejszym poziomie, bo ewentualne potwierdzenie zarzutów Ningi oznaczałoby nie tylko utratę zaufania inwestorów, ale też potencjalną interwencję instytucji.
Historia pokazuje, iż raporty short sellerów potrafią ujawniać realne nieprawidłowości, ale równie często bywają instrumentem rynkowej manipulacji. Ich autorzy grają na emocjach i reakcjach, a nie zawsze na twardych dowodach. Brak przejrzystości co do źródeł, danych i metod sprawia, iż takie raporty trzeba zawsze traktować ostrożnie i samodzielnie je analizować.
Co dalej? Na razie CCC zapowiada, iż w trzecim kwartale pokaże wyraźny spadek zapasów, a przejęcie MKRI ma zakończyć się w czwartym kwartale, po zgodzie UOKiK.
Dariusz Miłek przekonuje, iż model franczyzowy z MKRI to „inwestycja w przyszłość” i iż w 2026 roku projekt Worldbox przyniesie ponad miliard złotych przychodów. W obecnej sytuacji, jak na razie jednak trudno mieć tu 100% pewność, kto mówi prawdę.
Niezależnie od tego, po której jesteś stronie, to właśnie takie momenty pokazują, jak dynamiczny potrafi być rynek i jak potrafi dawać krótkoterminowe okazje. Dla jednych to powód do paniki, a dla innych szansa.
Kosmiczne ambicje – polskie satelity za miliardy
Pewniejsza i bardziej jasna sytuacja jest w przypadku polskiej branży kosmicznej, która dostanie potężny impuls rozwojowy. Rząd planuje przeznaczyć ponad 2 miliardy złotych z Krajowego Planu Odbudowy (KPO) na finansowanie projektów satelitarnych. To największy w historii krajowy program inwestycji w sektor „spacetech” i realna szansa, by polskie firmy dołączyły do globalnych łańcuchów dostaw technologii kosmicznych.
Jak wynika z projektu rewizji KPO, przesunięcie środków w wysokości około 2,1 mld zł (czyli do 500 mln euro) ma zostać przeznaczone na zakup sześciu satelitów telekomunikacyjnych, ich wyniesienie na orbitę oraz budowę centrum odbioru i przesyłu danych w Polsce. Nowe jednostki mają współtworzyć europejski system satelitarny IRIS2, czyli wspólny projekt Unii Europejskiej mający zapewnić szybki, bezpieczny Internet w całej Wspólnocie.
Jak tłumaczy resort funduszy, projekt ten to nie tylko inwestycja technologiczna, ale też element budowania suwerenności komunikacyjnej Europy. Dziś kontynent w dużej mierze opiera się na systemach należących do prywatnych amerykańskich firm, takich jak Starlink Elona Muska. Dzięki IRIS2 i wkładowi Polski w postaci własnych satelitów, nasz kraj uzyska dodatkową pojemność łącza – zarezerwowaną wyłącznie dla krajowych użytkowników, czyli administracji, wojska i służb bezpieczeństwa.
Całość wpisuje się w postępujący trend suwerenności i niezależności w czasach rosnących napięć geopolitycznych.
Za realizację projektu będzie odpowiadać Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, we współpracy z resortami cyfryzacji, obrony narodowej, rozwoju i technologii oraz z Polską Agencją Kosmiczną (POLSA). W praktyce oznacza to, iż państwo zainwestuje bezpośrednio w infrastrukturę, ale realizacja i dostawy będą otwarte dla prywatnych firm technologicznych – to duża szansa dla polskich przedsiębiorstw z branży satelitarnej, takich jak Creotech.
Dzięki nacjonalistycznym nastrojom na świecie wiele lokalnych firm zyskuje szansę na rozwój. Gdyby nie rosnąca potrzeba posiadania „własnej” infrastruktury wiele z tych polskich i europejskich firm nie miałby szans konkurować z takimi gigantami, jak Starlink, którzy zawczasu zbudowali przewagę.
To wszystko składa się na spójną strategię: Polska chce mieć własny udział w europejskim wyścigu kosmicznym. Inwestycje z KPO to nie tylko prestiż, ale też realny krok w stronę uniezależnienia się od zagranicznych systemów łączności i wzmocnienia pozycji krajowych firm na globalnym rynku nowych technologii.

JSW – państwowy tlen dla kopalnianego kolosa
Szkoda, iż jednocześnie chcemy też przepalać kasę na takie badziewiaki jak JSW. Rząd Donalda Tuska deklaruje bowiem, iż Jastrzębska Spółka Węglowa nie zostanie pozostawiona samej sobie. Premier zapowiedział, iż państwo zrobi wszystko, by JSW uratować. jeżeli nie w całości, to przynajmniej jej kluczową część. W grę wchodzą różne scenariusze: restrukturyzacja, zmiana modelu finansowania, a choćby zaangażowanie Polskiej Grupy Zbrojeniowej, która mogłaby wykorzystać część aktywów JSW w przemyśle obronnym.
Zrobimy wszystko, żeby tak przekształcić JSW, aby ratować tę firmę, a przynajmniej jej istotną część. Ten plan jest precyzyjny – to kwestia finansów i dobrowolnych odejść z pracy – mówił premier Donald Tusk. Szczegóły planu mają zostać przedstawione w najbliższych tygodniach przez ministra aktywów państwowych i ministra energii.
Sytuacja JSW jest trudna. Od zawsze. W ostatnim komunikacie zarząd przyznał, iż w ciągu pół roku może im zabraknąć pieniędzy, jeżeli nie zostaną wdrożone działania naprawcze. Tymczasem sama firma od dawna traci i przepala gotówkę.

Plan naprawczy zakłada m.in. porozumienie ze związkami w sprawie płac, renegocjację kredytów z bankami oraz możliwe wsparcie ze strony Skarbu Państwa. Oczywiście związki zawodowe stanowczo sprzeciwiają się obniżkom wynagrodzeń. Podczas protestu w Jastrzębiu-Zdroju, który odbył się pod hasłem „Ratujmy JSW, ratujmy nasze miasto”, górnicy jasno stwierdzili, iż cięcia płac nie wchodzą w grę. Kto by pomyślał.
Zamiast obniżek, związkowcy proponują dobrowolne odejścia z odprawami, co wymagałoby objęcia JSW nowelizacją ustawy górniczej. To jednak dość życzeniowe podejście. By redukcja kosztów była skuteczna, z firmy musiałyby odejść tysiące pracowników.
Jednak bez porozumienia ze związkami i ograniczenia kosztów spółce będzie trudno się utrzymać w takim układzie jak obecnie.
Związkowcy tymczasem zapowiadają, iż na jednym proteście się nie skończy. Wspólnie z „Solidarnością”, OPZZ i Forum Związków Zawodowych planują kolejne manifestacje w regionie.
Moja rekomendacja – zaorać LUB przeprowadzić restrukturyzację totalną i bez sentymentów. Niestety, ale czasem trzeba zerwać plaster.
Mieszkaniówka pod lupą – DOM ujawnia prawdę o cenach
Plaster zerwano też deweloperom, którzy do tej pory mogli łatwo utajniać ceny. Sejm przyjął w końcu ustawę, która może istotnie zmienić rynek mieszkaniowy w Polsce. Chodzi o nowelizację ustawy o ochronie nabywcy lokalu mieszkalnego lub domu jednorodzinnego, która wprowadza portal DOM – Dane o Obrocie Mieszkaniami. To nowy, ogólnopolski system mający ujawniać rzeczywiste ceny transakcyjne nieruchomości, czyli takie, jakie faktycznie zapłacili kupujący, a nie tylko ceny ofertowe podawane przez deweloperów czy pośredników.
Celem ustawy jest zwiększenie przejrzystości rynku i umożliwienie obywatelom podejmowania bardziej świadomych decyzji przy zakupie mieszkania. W praktyce portal DOM stanie się publiczną bazą danych, w której każdy będzie mógł sprawdzić, za ile faktycznie sprzedano mieszkania i domy w danej okolicy z podziałem na metraż, liczbę pokoi, typ nieruchomości czy lokalizację.
Dane w portalu będą prezentowane zbiorczo – w formie średnich lub median cen – bez ujawniania danych osobowych stron transakcji. System pokaże statystyki dopiero wtedy, gdy w danym obszarze będzie co najmniej sześć transakcji, aby zachować anonimowość kupujących i sprzedających. Wyniki będzie można przeglądać na interaktywnej mapie, z filtrowaniem według powierzchni, liczby pokoi czy rodzaju rynku (pierwotny lub wtórny).
Nowe przepisy wprowadzają obowiązki dla deweloperów. Podmioty handlujące nieruchomościami będą musieli przekazywać informacje o zawartych transakcjach.
W pierwotnym projekcie przewidywano, iż ustawa wejdzie w życie po 20 miesiącach, ale posłowie skrócili ten termin do 16 miesięcy od ogłoszenia w Dzienniku Ustaw. Z portalu nie będą jednak ujmowane transakcje zawierane w ramach tzw. umów dożywocia, czyli takich, w których w zamian za przekazanie nieruchomości sprzedający otrzymuje prawo do dożywotniego użytkowania lub opieki.
W praktyce nowe przepisy oznaczają, iż za kilkanaście miesięcy każdy kupujący mieszkanie będzie mógł łatwo sprawdzić, ile naprawdę warte są nieruchomości w danym mieście czy dzielnicy. To ma szansę położyć kres sztucznemu zawyżaniu cen i urealnić oczekiwania zarówno sprzedających, jak i deweloperów.
Jest jednak pewien problem. W rzeczywistości sporo transakcji obydwa się w taki sposób, iż część kwoty jest płacona oficjalnie i podlega opodatkowaniu, a część kwoty idzie „pod stołem”. Więc tak jak dane ofertowe są zawyżone, tak samo dane z portalu mogą być często zaniżone.
Orlen – chemiczna ekspansja i Polimery Police
Na sam koniec jeszcze trochę ciekawostek z Orlenu, który coraz śmielej rozpycha się w sektorze chemicznym – tym razem składając ofertę przejęcia całego projektu Polimery Police. To jedna z największych i najbardziej kosztownych inwestycji przemysłowych ostatnich lat w Polsce, realizowana przez Grupę Azoty. Projekt, który miał być symbolem unowocześnienia polskiej chemii, od miesięcy ciąży jednak na wynikach całej grupy, a jego finansowanie stało się problemem.
Jak wynika z raportów finansowych, Grupa Azoty zakończyła pierwsze półrocze 2025 r. ze stratą netto na poziomie 878 mln zł, mimo iż część kosztów Polimerów Police nie została jeszcze w pełni ujęta w wynikach. Prezes Andrzej Skolmowski przyznaje, iż środki na dokończenie inwestycji są wprawdzie zabezpieczone, ale ich uruchomienie wymaga zgód instytucji finansujących. „Prowadzimy rozmowy o długoterminowym porozumieniu” – podkreśla Skolmowski.
Projekt Polimery Police, którego wartość sięga kilku miliardów złotych, miał być strategicznym filarem rozwoju Grupy Azoty i całej polskiej chemii. Tymczasem w praktyce stał się balastem obciążającym bilans i możliwości inwestycyjne spółki. To właśnie dlatego jesienią rozpoczęły się rozmowy z Orlenem o możliwym przejęciu projektu.
Na początku października podpisano aneks do memorandum z sierpnia 2025 r., który po raz pierwszy dopuścił scenariusz pełnej sprzedaży. Kilka dni później Orlen przeszedł od słów do czynów: złożył niewiążącą ofertę zakupu.
Co oznacza ten ruch dla Grupy Azoty? Przede wszystkim uwolnienie się od projektu, który od miesięcy dusi wyniki finansowe. Taki zwrot może pomóc grupie Azoty odbić od dna. Pomaga też otoczenie – od lipca obowiązują wyższe cła na nawozy z Rosji i Białorusi, a spółka rozwija nowe, strategiczne projekty: rafinerię metali ziem rzadkich w Puławach oraz współpracę z Nitro-Chem przy produkcji materiałów wybuchowych.
Wszystko wskazuje na to, iż Grupa Azoty wreszcie ma szansę złapać finansowy oddech, a Orlen – przejąć kontrolę nad jednym z najważniejszych projektów chemicznych w Europie Środkowej. jeżeli transakcja dojdzie do skutku, może to być największa przemysłowa roszada w Polsce od czasu fuzji Orlenu z Lotosem.

Inwestuj z XTB! Podczas rejestracji podaj kod DNARYNKOW i odbierz darmowy kurs inwestowania dla początkujących
Załóż konto na:
https://link-pso.xtb.com/pso/kdg44
Do zarobienia!
Piotr Cymcyk