Biały Dom zniósł ograniczenia wydobycia ropy na Alasce, otwierając tereny dla przemysłu naftowego. Eksperci wskazują jednak, iż choćby znaczące zwiększenie wydobycia ropy na Alasce wywarłoby jedynie ograniczony wpływ na globalne ceny. Według badań, wzrost produkcji w regionie o 200–500 tys. baryłek dziennie mógłby jedynie nieznacznie obniżyć cenę ropy.
13 listopada 2025 roku administracja Donalda Trumpa ogłosiła uchylenie wprowadzonych za prezydentury Joe Bidena ograniczeń dotyczących wydobycia ropy i gazu na obszarze Narodowej Rezerwy Ropy Naftowej na Alasce (National Petroleum Reserve–Alaska).
Decyzja ta wpisuje się w strategię Trumpa, mającą na celu zarówno zwiększenie krajowej produkcji energii, jak i wsparcie jej tradycyjnych źródeł. Obowiązujące wcześniej regulacje blokowały możliwość udzielania dzierżaw na wydobycie paliw kopalnych na 10,6 milionach akrów (około 4,29 miliona hektarów) oraz ograniczały rozwój inwestycji na kolejnych ponad 2 milionach akrów (około 0,81 miliona hektarów)
Te tereny położone są w północnej części Alaski i pozostają własnością rządu federalnego, który powierzył ich zarządzanie Departamentowi Zasobów Wewnętrznych. Od stuleci zamieszkują je rdzenni mieszkańcy Ameryki, a także zwierzęta jak niedźwiedzie polarne i renifery tundrowe. Fakt ten przyciąga uwagę organizacji ekologicznych oraz polityków Partii Demokratycznej, którzy dążą do ograniczenia przemysłowej eksploatacji tych terenów.
Poziom wydobycia
Według danych U.S. Energy Information Administration (EIA), na Alasce wydobywano w 2024 roku średnio około 421 tysięcy baryłek ropy dziennie.
Prognozy wskazują, iż do 2026 roku produkcja w tym stanie może wzrosnąć do około 477 tysięcy baryłek dziennie. Dla porównania, największym producentem ropy w Stanach Zjednoczonych pozostaje Teksas, który osiąga poziom około 5,7 miliona baryłek dziennie.
Alaska pozostaje istotnym producentem gazu ziemnego w USA, choć charakter tamtejszego wydobycia wyraźnie różni się od innych regionów kraju. W 2024 roku całkowita ilość gazu pozyskanego z odwiertów przekroczyła 99 miliardów metrów sześciennych. Większa część tego surowca nie trafia jednak na rynek. Jak wskazuje EIA, znaczące wolumeny gazu są ponownie wstrzykiwane do złóż ropy, co pozwala utrzymać ciśnienie i zwiększyć efektywność wydobycia ropy naftowej w tym stanie.
Wysokie koszty
Jak zauważają niektórzy lokalni politycy, koszty wydobycia w arktycznych warunkach są wysokie, a rentowność projektów zależy od cen ropy.
Według agencji Associated Press, w listopadzie 2025 roku firma energetyczna ConocoPhillips poinformowała o znacznym wzroście kosztów realizacji projektu wydobywczego Willow na Alasce. Kapitalizacja przedsięwzięcia została podniesiona o 1,5 miliarda dolarów, osiągając poziom 8,5–9 miliardów, co było przede wszystkim efektem inflacji oraz rosnących kosztów operacyjnych.
– Na Alasce czas potrzebny, by doprowadzić projekt do fazy produkcji, jest znacznie wydłużony, koszty są wysokie, a ryzyko istotne. Nie da się tutaj wiercić przez cały rok, tak jak w Teksasie czy na wodach Zatoki Meksykańskiej. W związku z tym potrzebne jest większe odkrycie ropy, które pozwoli pokryć nakłady inwestycyjne – podkreślał Larry Persily, analityk rynku naftowego.
Prawie nie ma różnicy
Nawet znaczące zwiększenie wydobycia ropy na Alasce wywarłoby jedynie ograniczony wpływ na globalne ceny ze względu na ogromną skalę światowego rynku, w którym dzienna konsumpcja sięga około 100 mln baryłek. Dane z badań naukowych wskazują, iż wzrost produkcji w tym regionie o 200–500 tys. baryłek dziennie mógłby jedynie nieznacznie obniżyć cenę ropy Brent, od 1 do 3 procent jej wartości.
W trakcie ubiegłorocznej kampanii wyborczej Donald Trump deklarował, iż zwiększenie wydobycia paliw kopalnych przyczyni się do wzrostu przychodów amerykańskiej gospodarki oraz wpłynie na obniżenie cen paliw na stacjach. Jego najnowsza decyzja dotycząca Alaski jest krokiem w kierunku realizacji tej obietnicy.

3 godzin temu












