Rynek rośnie, portfel bije rekordy. Właśnie wtedy pojawia się to pytanie: „Może warto coś zabezpieczyć, bo przecież długo tak być nie może…”
W tym materiale pokażę Ci, czy faktycznie jest tak, iż inwestorzy powinni zabezpieczać się przed spadkami, tylko dlatego, iż coś długo rośnie.
Wszystko na bazie twardych danych, realnych wykresów i konkretnych narzędzi: VIX, opcje put i zachowanie S&P500.
Rynek rzadko kiedy spada wtedy, gdy wszyscy się tego boją. Spada wtedy, kiedy nikt nie jest na to gotowy. Zapraszam.
Giełda długo rośnie, to znaczy, iż zaraz spadnie? Nie, to mit!
Załóż konto na Freedom24 i odbierz choćby 20 darmowych akcji o wartości choćby kilkaset dolarów każda!
Szczegółowy opis promocji znajdziesz na: https://freedom24.club/dnarynkow_welcome
Hedging przed… samym sobą
Zanim zaczniemy dyskusję o całej finansowej hydraulice, powiedzmy sobie wprost: nie zabezpieczamy portfela przed rynkiem. Zabezpieczamy go przed… sobą. Przed własnym strachem, przed impulsem „sprzedam wszystko, bo spadło 5%”, przed tym wewnętrznym głosem, który co kwartał ogłasza koniec świata.
Rynek działa jak dziwny partner w związku. Przez większość czasu jest stabilnie, spokojnie i przewidywalnie… a potem nagle znikąd robi dramat. Statystycznie S&P 500 potrafi miesiącami rosnąć centymetr po centymetrze, a potem w dwa dni oddać całą tę pracowicie budowaną przewagę.
I to właśnie próbuje się złapać hedgingiem. Nie trend, nie zmianę cyklu, tylko nagłe, bolesne ruchy, które zwykle pojawiają się wtedy, kiedy nikt nie ma na nie ochoty.
Większość inwestorów ma dziś portfele, które są mocno sklecone wokół tych samych indeksów – S&P 500, Nasdaq, kilku topowych spółek growth. jeżeli one robią -5%, to cały portfel mówi „idziemy razem”.
Dlatego zabezpieczenie dotyczy tak naprawdę trzech rzeczy naraz:
- krótkoterminowego ryzyka,
- psychologii,
- i tego, iż Twoje spółki są po prostu silnie skorelowane z szerokim rynkiem.
Zanim jednak zaczniemy rozkładać to na czynniki pierwsze, musimy odpowiedzieć na jedno najważniejsze pytanie: jak rynkowe spadki w ogóle wyglądają statystycznie?
Bo tylko wtedy hedging zaczyna mieć sens, gdy rozumiesz, co dokładnie próbujesz złapać.
VIX kontra put – dwie różne tarcze
Portfel można zabezpieczać na wiele różnych sposobów. Przez kontrakty terminowe, ETF-y grające na krótko i masę innych narzędzi. Dziś przyjrzymy się dwóm popularnym narzędziom. Indeksowi VIX i opcji put. Teoretycznie oba mają ten sam cel – amortyzować spadki. W rzeczywistości działają zupełnie inaczej i pasują do zupełnie innych scenariuszy. I to właśnie tu większość inwestorów popełnia błąd: używa nie tego narzędzia, co trzeba.
VIX to zabezpieczenie na sytuacje nagłe. Rynkowa poduszka powietrzna. o ile pojawia się panika – wojna, bankructwo, dane zaskakujące w złą stronę, jakaś szybka zmiana narracji, to VIX reaguje jak pies na dźwięk otwieranej lodówki: natychmiast. Jego siła polega właśnie na tym, iż rośnie szybciej, niż rynek zdąży się osunąć. Ale ma też swoją ciemną stronę: działa tylko wtedy, gdy strach pojawia się gwałtownie. jeżeli rynek spada powoli i „zdrowo”, VIX potrafi nie ruszyć się prawie wcale, a w dodatku instrumenty na nim oparte mają naturalną tendencję do tracenia wartości, gdy nic się nie dzieje. To świetne narzędzie… pod warunkiem, iż grasz na nagły cios, a nie na długą korektę. Czemu? Na to pytanie odpowiada długoterminowy wykres funduszu ETN opartego na VIX.

Nie przypomina samego wykresu VIX prawda? Ponieważ utrzymanie pozycji na kontraktach na VIX kosztuje, a ten ETF jest oparty właśnie o kontrakty. Nie dajcie się zwieść, iż skoro VIX nie może bardziej spaść, to utrzymywanie tam pozycji w długim terminie jest dobrym pomysłem. Nie jest. Grając na wzrost VIX skupiajcie się na bardzo krótkim terminie.
Inne rozwiązanie to opcje put, które są czymś w rodzaju ubezpieczenia: drogie, ale precyzyjne. Tu nie liczysz na eksplozję zmienności, tylko na to, iż rynek faktycznie zejdzie niżej. Masz dokładnie określony poziom ochrony, dokładnie określony czas działania i dokładnie określone ryzyko – to premia, którą płacisz z góry. Opcje Put sprawdzają się wtedy, gdy spodziewasz się spokojniejszej, kilkutygodniowej korekty, a nie rynkowego zawału.
Więcej o tym, jak dokładnie działają opcje i o tym, jak je wykorzystać znajdziecie w DNA Premium.
Wniosek? W krótkim horyzoncie – od jednego dnia do dwóch tygodni lepiej działa VIX, bo zmienność rośnie szybciej, niż opcje put zdążą zdrożeć. Ale jeżeli mówimy o okresie od dwóch tygodni do trzech miesięcy, opcje put wygrywają, bo dają realne, kontrolowane zabezpieczenie przed faktycznym spadkiem cen indeksu, a nie tylko przed skokiem strachu.
W praktyce wygląda to tak:
- obawiasz się nagłej paniki? szukasz ochrony na VIX,
- czujesz, iż przed nami powolne cofnięcie? patrzysz na puty,
- nie chcesz sprzedawać swoich spółek? wybór między VIX a putem zależy wyłącznie od tego, jakiego rodzaju ruchu na rynku się spodziewasz.
Czy hedging ma sens? Statystyka zamiast intuicji
Teraz najważniejsze pytanie brzmi, czy zabezpieczanie portfela w ogóle ma sens?
Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba je zadać trochę inaczej: czy rynek w ogóle wysyła jednoznaczne sygnały, iż zbliża się korekta? Bo jeżeli nie, to na zabezpieczaniu portfela jedynie stracimy pieniądze.
Media dostarczają nam całą masę takich teoretycznych sygnałów, które ostrzegają przed korektą. To jeden z tych momentów, kiedy inwestorzy lubią sobie dorobić teorię: „skoro jest drogo i wszyscy są euforyczni, to korekta wisi w powietrzu”. Brzmi intuicyjnie, ale dane pokazują coś kompletnie odwrotnego. Rynek potrafi rosnąć znacznie dłużej, niż komukolwiek wydaje się rozsądne.
Żeby to sprawdzić, wzięliśmy na warsztat bardzo konkretne narzędzie: różnicę między bieżącym poziomem S&P 500 a jego 125-dniową średnią kroczącą. To jeden z subindeksów wykorzystywany przez CNN do opracowywania słynnego indeksu „Fear and Greed”.

Wspomniany subindeks to prosty wskaźnik momentum rynkowego: jeżeli indeks jest wysoko nad średnią, mówi się o „chciwości”, jeżeli mocno pod — o „strachu”. Sama średnia jest obliczana na bazie cen z ostatnich 125 dni, więc też się zmienia, ale znacznie wolniej niż S&P 500, który reprezentuje ceny z dnia bieżącego.

Dlaczego do dzisiejszych badań wybraliśmy właśnie ten subindeks? Ponieważ widocznie i wyraźnie koreluje on z poziomem strachu na rynku, czyli z indeksem VIX.
Na przedstawionym wykresie oś X reprezentuje odchylenie S&P 500 od swojej średniej kroczącej. Natomiast na osi Y mamy poziom VIX. Widać wyraźnie, iż im bardziej jest rozgrzany rynek i im mocniej wybiega ponad swoją średnią, tym niższy jest poziom VIX. No i odwrotnie. Im bardziej pognębiony rynek i mocniej odbiega w dół od swojej średniej, tym wyższy jest indeks strachu – VIX. To niby logiczne, ale chciałem pokazać, jak „rozgrzanie” rynku koreluje z indeksem VIX.

Strach na rynku i siła odbicia
Możemy teraz przejść do gwoździa programu, czyli sprawdzania jak dany poziom odchylenia od średniej wpływa na przyszłe zachowanie S&P 500. Sprawdzimy, czy można zarabiać na prostym mechanizmie „powrotu do średniej”.
Zaczniemy jednak od odchylenia S&P 500 w dół, czyli od momentów rynkowego „strachu”.
I tutaj zaczyna się naprawdę interesująca część. Gdy S&P 500 znajduje się daleko poniżej średniej (mocno ujemna odległość), późniejsze zachowanie rynku jest zaskakująco przewidywalne: statystycznie niemal zawsze odbija. W koszyku ekstremalnego pesymizmu (przy odległości około –560 punktów i więcej poniżej swojej średniej 125-dniowej) S&P 500 zawsze był wyżej miesiąc później. Innymi słowy: jeżeli na rynku jest naprawdę źle, to z punktu widzenia inwestora szansa na dalsze spadki w krótkim terminie jest… minimalna. Statystycznie praktycznie zerowa.
Na wykresie widać to doskonale. W sytuacji, gdy S&P500 był odpowiednio nisko względem swojej średniej kroczącej (Oś X), to po miesiącu zawsze generował dodatnią stopę zwrotu (Oś Y). Poniżej 560 punktów od średniej dodatnią stopę zwrotu osiągnięto w 100% przypadków.

Podobnie zresztą wygląda sytuacja choćby w krótszym terminie dwóch tygodniu. Co sugeruje, iż w trakcie silnej przeceny i paniki na rynku nie ma na co czekać i trzeba kupować, bo spadki mogą bardzo gwałtownie zostać zniwelowane.

W okresie trzech miesięcy to prawdopodobieństwo dodatniej stopy zwrotu nieco spada i nie wynosi już 100%, ale przez cały czas zdecydowanie większa liczba przypadków generowała dodatnią stopę zwrotu, a na wykresie wyraźnie widać migrację punktów lewy górny róg, co oznacza, iż im niżej dziś jest S&P 500 względem swojej średniej, tym większa szansa, iż za 3 miesiące wygeneruje dodatnią stopę zwrotu.

I właśnie dlatego spadki na rynku portfel agresywny wykorzystuje do kupowania, a nie do panikowania. Tak, nigdy nie da się trafić w dołek korekty tylko to nie ma żadnego znaczenia. Dobrze zbudowana strategia daje sobie radę, o ile da się jej czas.
Euforia, chciwość i mit „nieuchronnej korekty”
No dobra, ale tematem materiału jest zabezpieczanie przed spadkami, a nie łapanie dołków, więc wróćmy do pierwotnego pytania i sprawdźmy temat od drugiej strony, czyli z perspektywy chciwości, a nie strachu. Co się dzieje, kiedy S&P 500 mocno wybiega ponad swoją średnią kroczącą, a nie poniżej.
Czy skoro po silnym odchyleniu S&P 500 od średniej w dół następuje odbicie w 100% przypadków, to czy można liczyć na analogiczny wynik w drugim kierunku? Czy kiedy rynek jest zbyt rozgrzany i odchyla się za mocno od średniej w górę, to mamy równie dużą szansę na spadki? Spoiler – nie!
Dane nie pokazują ŻADNEJ ZWIĘKSZONEJ SKŁONNOŚCI DO KOREKT. Wręcz przeciwnie: w koszyku „mocnej euforii”, gdzie S&P 500 był ponad 400 punktów powyżej swojej średniej, dwa tygodniu później, miesiąc później i trzy miesiące później rynek częściej był… jeszcze wyżej. Statystyka nie zostawia tutaj wątpliwości: wysoki dystans od średniej w górę nie zwiastuje silnej korekty, tylko kontynuację wzrostów. Siła rodzi siłę!
Przytoczę pod to konkretne liczby! Gdy S&P 500 odbiegła ponad swoją średnią o 400 pkt lub więcej, to po dwóch tygodniach od tego momentu w 103 przypadkach na 160 był jeszcze wyżej, czyli w 64% przypadków. Po miesiącu od dnia, gdy odchylenie od średniej było tak duża statystyka jeszcze się poprawiła na korzyść dalszych wzrostów – aż w 65% wynik był znów dodatni. Kiedy spojrzymy na najdłuższy interwał czasowy, czyli trzy miesiące od tego silnego odchylenia od średniej, to okazuje się, iż S&P 500 osiągał lepsze wyniki aż w 92% przypadków.

Niezależnie od tego, w którym „koszyku” czasowym się znajdujemy, badanie nie znalazło żadnego przypadku, w którym S&P 500 spadałby częściej, niż rósł, w perspektywie dwóch tygodni, jednego miesiąca czy trzech miesięcy. Sam długoterminowy trend wzrostowy rynku przebija wszystkie próby „zgadywania”, iż wzrosty były zbyt duże i korekta musi nadejść.
W gruncie rzeczy ten fragment badania uderza w jeden z najbardziej uporczywych mitów: iż „zbyt duża chciwość” sama w sobie jest sygnałem ostrzegawczym. Nie jest. Euforia potrafi trwać miesiącami, a rynek w tym czasie często idzie wyżej, zamiast spadać. Próba łapania korekty w takim środowisku jest statystycznie skazana na porażkę. To jak puszczanie lotto, albo granie na maszynach. Czasem się uda, ale im dłużej próbujecie, tym większa szansa, iż będziecie na tym tracić pieniądze.
Niski VIX – fałszywy „alarm końca hossy”
Wróćmy jednak do naszego badania i dorzućmy do kolejną zmienną – poziom VIX. Skoro samo odchylenie od średniej nie jest zwiastunem korekty, to może niski VIX bywa zapowiedzią większych problemów?
Niski VIX to jeden z najczęściej nadużywanych „sygnałów końca hossy”. Widzisz odczyt poniżej 12, a w Internecie natychmiast pojawia się fala komentarzy: „Rynek niczego się nie boi! To musi się źle skończyć!” Problem w tym, iż dane mówią coś zupełnie odwrotnego.
W całym badaniu ekstremalnie niskie poziomy VIX – poniżej 10 punktów pojawiały się prawie wyłącznie wtedy, gdy S&P 500 znajdował się powyżej swojej średniej kroczącej. Czyli dokładnie w momentach, które wielu traktuje jako „szczyt euforii”.
I co wtedy robił rynek? No cóż… głównie rósł.
Po odczytach VIX poniżej10 pkt. S&P 500 szedł w górę w 88% przypadków po dwóch tygodniach i w 75% przypadków po miesiącu. A choćby jeżeli zdarzała się korekta, była tak płytka, iż trudno ją nazwać sygnałem „przegrzanego rynku”: maksymalny spadek w takim układzie to zaledwie –167 punktów. To bardziej lekkie kaszlnięcie niż rynkowa grypa.
Z czego to wynika? Z tego, iż VIX potrafi się utrzymywać na niskim poziomie bardzo długo i w efekcie „sygnał” przegrzania rynku może się pojawić na wiele tygodni przed faktyczną korektą.

To wszystko sprowadza się do jednej prostej prawdy: niski VIX nie jest sygnałem końca hossy. Nie jest też zapowiedzią nagłego tąpnięcia. Jest tylko informacją, że… na razie wszyscy są spokojni.
Problem polega na tym, iż inwestorzy nadużywają VIX-u, próbując odczytać z niego coś, czego tam w ogóle nie ma. VIX nie przewiduje spadków. On jedynie odzwierciedla poziom niepewności. jeżeli tej niepewności nie ma, to nie znaczy, iż jutro spadnie meteoryt. Zwykle znaczy to tyle, iż trend robi swoje i rynek po prostu idzie dalej.
Znajdziesz tam więcej wartościowych treści o inwestowani, giełdzie i rynkach.
DNA Rynków – merytorycznie o giełdach i gospodarkach
Kiedy VIX naprawdę rośnie – znaczenie niepewności
Pytanie więc brzmi: skoro niski VIX nie daje nam przewagi, to może coś innego ją daje?
Sprawdziliśmy więc bardziej złożone sytuacje, czyli połączenie obu sygnałów jednocześnie. Po pierwsze wysokiego S&P względem swojej średniej z niskim VIX. Czyli taki „pełen pakiet euforii”, który według najpopularniejszych narracji powinien być zaproszeniem do spadków. Tymczasem statystyka znowu pokazuje, iż rynek częściej kontynuuje wzrosty niż zawraca. jeżeli już przychodzi cofnięcie, to zwykle jest krótkie i gwałtownie wchłaniane przez rynek.
Widać to doskonale na kolejnym fenomenalnym wykresie, który dla Was przygotowaliśmy. Oś X to odległość S&P 500 od średniej, Oś Y to poziom VIX, a kolor punktu, to stopa zwrotu S&P 500 w kolejnym miesiącu.

Co w istocie widzicie na tym wykresie? Głównie kolor zielony, a choćby jeżeli znajdują się czerwone punkty, tą są one rzadkie i wcale nie kumulują się po prawej stronie wykresu. A to właśnie prawa strona wykresu reprezentuje te najbardziej rozgrzane momenty na rynku, gdy VIX jest niski, a S&P500 odchyla się mocno ponad średnią.
Wiecie jaki jest najważniejszy wniosek z tego wykresu? Że korekty nie da się przewidzieć takimi prostymi narzędziami. Niski VIX wcale nie koreluje z nadchodzącą korektą, tak samo jak silne odchylenie S&P 500 od średniej nie koreluje z korektą.
Czerwone punkty na wykresie są rozrzucone trochę „z dupy”. Większość z nich jest rozrzucona w okolic środka wykresu. Nie wykazują one żadnej koncentracji w jednym punkcie. To prowadzi do jasnego wniosku, iż korekty nie da się przewidzieć jakimś jednym prostym wskaźnikiem, a wszystkie medialne i kontrariańskie „sygnały”, które mają zwiastować korektę można sobie włożyć między bajki.
Możemy to udowodnić jeszcze bardziej. Z całej chmary punktów wyselekcjonowaliśmy konkretne przypadki. Wzięliśmy na przykład momenty, kiedy VIX był poniżej poziomie 15 punktów, a jednocześnie S&P 500 odchylał się ponad swoją średnią aż o 400 punktów. Mamy teoretycznie dwa bardzo mocne sygnały przegrzania rynku, a mimo to po dwóch tygodniach w ponad 60% przypadków S&P 500 był wyżej.

Jeśli wydłużymy interwał czasowy do jednego miesiąca, to co prawda odsetek wzrostów spada poniżej 60%, ale i tak występuje znacznie częściej od spadków!

Aktualna sytuacja na rynku jest doskonałym przykładem takiego stanu rzeczy. Od czterech miesięcy słyszymy jaki to rynek jest rozgrzany i iż pora na korektę. I co? I nic. Rynek sobie dalej rośnie, a jak pokazują dane, nie jest to wcale nic niezwykłego. Statystycznie wręcz powinniśmy się tego spodziewać i oczekiwać dalszych wzrostów.

Oczywiście korekta kiedyś nadejdzie, ale nie da się określić jej prawdopodobieństwa na bazie takich prostych wskaźników, jak odchylenie od średniej czy poziom VIX. Dlatego, kiedy następnym razem ktoś będzie straszył Cię takimi bzdurami, to przestań czytać, albo oglądać, bo szkoda twojego czasu.
Skoro wiemy więc, iż VIX nie przewiduje przyszłości, a jego niska wartość nie generuje automatycznie korekty, to warto zadać inne interesujące pytanie: Kiedy w takim razie VIX rośnie? Czy da się przewidzieć jego wzrosty?
VIX nie reaguje na poziom S&P 500. Nie reaguje na to, jak długo trwa hossa. Nie reaguje też na to, czy rynek jest „zbyt chciwy”.
VIX reaguje na niepewność informacyjną. Czyli na sytuacje, w których inwestorzy nie wiedzą, co wydarzy się jutro, ale wiedzą, iż wydarzyć się może.
Najlepszy przykład? Posiedzenia FOMC.
W naszej analizie wyraźnie widać, iż w 2025 roku niemal przed każdym posiedzeniem Rezerwy Federalnej VIX rósł. I nie dlatego, iż rynek widział nadchodzącą katastrofę. Po prostu inwestorzy kupowali opcje ochronne „na wszelki wypadek”, zanim Fed wyrzuci na stół nowe prognozy, nowe stopy lub nową retorykę. Ten wzrost popytu na opcje automatycznie podnosił ich ceny, a to z kolei pompowało VIX, ponieważ VIX jest obliczany na bazie… cen opcji.
W efekcie mamy następującą drabinkę. Zbliża się ważne wydarzenie jak posiedzenie FOMC -> inwestorzy zaczynają obawiać się jakichś niewygodnych informacji -> kupują opcje zabezpieczające przed spadkami -> pompują wyceny opcji -> rośnie VIX, obliczany na bazie cen opcji.

I to zachowanie jest w pełni logiczne. Rynek nie boi się poziomu indeksu i jego odchylanie od średniej. Rynek boi się niespodzianki.
Dokładnie to samo dzieje się przed publikacjami kluczowych danych makro – inflacji, payrollsów, PKB, decyzji banków centralnych innych państw czy choćby większych wystąpień politycznych. Mamy wtedy klasyczny schemat: kilka dni względnego spokoju, potem powolny wzrost VIX, chociaż S&P stoi jak zaczarowany.
To prowadzi nas do istotnego wniosku z tej części: VIX rośnie nie wtedy, gdy rynek jest wysoko, tylko wtedy, gdy inwestorzy szykują się na możliwą zmianę narracji.
Rynek potrafi ignorować drogie wyceny miesiącami, ale jednego zaskakującego zdania od FED-u nie ignoruje nigdy. Dlatego w praktyce to nie wykresy dają przewagę w przewidywaniu zmienności, tylko kalendarz wydarzeń.
W konsekwencji, jeżeli chcesz budować sensowny hedging, lepiej patrzeć nie na to, czym rynek jest dziś, tylko na to, co może go zaskoczyć jutro. VIX nie „czyta” trendu tylko czyta strach przed nieznanym. I dlatego właśnie narzędzia oparte na zmienności działają najlepiej wtedy, gdy rynek wchodzi w okres potencjalnych twistów narracyjnych.
Siedem wniosków i prawdziwy sens zabezpieczeń
Całe to badanie sprowadza się do jednego zdania: rynek nie spada wtedy, kiedy inwestorzy najbardziej się tego boją, a jeżeli już spada, to zwykle z powodów, których nie da się odczytać z samego wykresu. Ale zamknijmy sobie to wszystko w siedmiu konkretach:
1. W krótkim horyzoncie lepszą ochronę daje zmienność, nie puty.
VIX reaguje na nagłe ruchy szybciej i bardziej dynamicznie.
2. Na dłuższy horyzont bardziej przewidywalne są opcje put.
Jeśli korekta rozciąga się na tygodnie, puty dają stabilniejsze i pełniejsze zabezpieczenie.
3. Euforia nie jest sygnałem końca hossy.
Nawet duże odległości S&P 500 od swojej średniej częściej prowadzą do kontynuacji trendu niż do korekt.
4. Zbyt duży spadek od średniej prawie zawsze kończy się odbiciem.
Przy ekstremalnie niskich poziomach względem średniej S&P 500 był miesiąc później wyżej – zawsze.
5. Niski VIX nie zwiastuje spadków.
Po odczytach VIX poniżej 10 pkt rynek rósł w większości przypadków, a ewentualne spadki były nieznaczne.
6. VIX nie „widzi” trendu. On tylko reaguje na niepewność.
Nie obchodzi go, czy rynek jest drogi, tani, w euforii czy w zastoju. Interesują go tylko zdarzenia, które mogą coś nagle zmienić: Posiedzenia Fed, najważniejsze dane makro, decyzje polityczne.
I punkt siódmy, który jest kulminacją oraz wypadkową tych wszystkich przemyśleń:
7. Hedging nie jest narzędziem do zarabiania.
Chroni strategię i psychikę inwestora, ale nie zwiększa stopy zwrotu. To polisa, nie sposób „wykiwania rynku”. Zabezpieczenia portfela mają sens tylko wtedy, gdy pojawia się konkretne ryzyko wydarzeniowe lub kiedy po prostu nie chcesz dopuścić, by emocje zniszczyły Twoją długoterminową strategię. Wszystko inne to tylko kosztowna walka z rynkiem na oślep.
Żadne wskaźniki, odchylenia i wykresy nie powiedzą Ci czy teraz zbliża się korekta czy nie. Oczywiście czasem korektę da się przewidzieć, ale trzeba do tego czegoś więcej niż kilku liczb, o których trąbią wszystkie media finansowe. To jedynie nasza psychika podpowiada nam, iż „skoro urosło, to spadnie”, ale statystyka tego nie potwierdza. Kiedyś oczywiście spadnie, ale kiedy dokładnie? Tego nie przewidzisz żadnym prostym wskaźnikiem.
Hedging kusi. Daje poczucie kontroli, bezpieczeństwa, działania „na chłodno”.
Ale kiedy spojrzymy na dane, to rzadko działa tak, jak się tego oczekuje.
W teorii to świetny pomysł. W praktyce albo kosztuje za dużo, albo przychodzi za późno.
I zamiast pomóc, często tylko zjada spokój i obniża długoterminowy wynik.
Dlatego jeżeli czegoś naprawdę warto się nauczyć z danych o korektach, to nie tego jak się przed nimi zabezpieczać, ale jak przez nie przechodzić.
Bo żaden portfel nie potrzebuje idealnej tarczy. Wystarczy, iż ma strategię, która pozwala przetrwać bez paniki i bez przepłacania za złudne poczucie bezpieczeństwa.
Załóż konto na Freedom24 i odbierz choćby 20 darmowych akcji o wartości choćby kilkaset dolarów każda!
Szczegółowy opis promocji znajdziesz na: https://freedom24.club/dnarynkow_welcome
Do zarobienia,
Piotr Cymcyk

7 godzin temu







