Dawid Jackiewicz był jedną z osób ubiegających się o możliwość startu w tegorocznych wyborach prezydenckich w Polsce, którym PKW odmówiła rejestracji, kwestionując część zebranych podpisów. Były minister Skarbu Państwa w rządzie Beaty Szydło mówi Robertowi Gwiazdowskiemu, iż stało się to z powodów uznaniowych. Przy okazji krytykuje system zbierania i weryfikowania podpisów w procesie rejestracji kandydatów na urząd prezydenta RP.
"PKW nie chciała kandydata zarejestrować i szukała pretekstu"
- Od dawna twierdziłem, iż jest to dosyć absurdalny system, archaiczny (...) i to się potwierdziło, doświadczyłem tego na własnej skórze - mówi Dawid Jackiewicz.Reklama
Jak opisuje, w jego przypadku miała miejsce "skrupulatna weryfikacja" każdego z ponad 149 tysięcy podpisów, w efekcie czego ponad 60 tysięcy z nich zostało zakwestionowane - co doprowadziło do sytuacji, w której nie mógł on przedstawić wymaganych 100 tysięcy podpisów uprawniających go do kandydowania w wyborach na prezydenta RP.
Jackiewicz opisuje przypadki, w których Państwowa Komisja Wyborcza kwestionowała zebrane przez niego podpisy z takich powodów, jak wpisanie w adresie zamiast nazwy miasta Warszawa skrótu "Wawa" przez składającego podpis albo braku litery w oznaczeniu bramy.
- To oznacza, iż PKW nie chciała kandydata zarejestrować i szukała pretekstu - skwitował Robert Gwiazdowski.
- Jestem przekonany, iż ta skrupulatność, drobiazgowość, była nacechowana potrzebą wykazania, iż kandydat nie spełnił warunków formalnych - odpowiada Jackiewicz, dodając, iż u poprzednich kandydatów weryfikowano próbki z puli podpisów (dwa razy po 15 tysięcy podpisów), a u niego wszystkie podpisy.
Były minister Skarbu Państwa postuluje przejście na system cyfrowy w procesie zbierania podpisów, np. dzięki aplikacji mObywatel, jako system bezpieczniejszy i pozwalający na skuteczną weryfikację danych osoby składającej podpis (a także większą efektywność samego zbierania podpisów w porównaniu ze zbieraniem ich "na ulicy"). Jak jednak dodaje, duże partie nie chcą, aby tak było, bo w obecnym systemie czują się bezpieczne. - Partie w tej bańce czują się bezpiecznie.
W polityce "brakuje ludzi, którzy chcą coś zrobić"
Dlaczego Dawid Jackiewicz zdecydował się kandydować na urząd prezydenta? - Moja decyzja o starcie w wyborach była jakby naturalną konsekwencją tego, co robiłem przez ostatnich kilkanaście miesięcy, a przez ostatnich kilkanaście miesięcy głośno i publicznie krytykowałem to, co dzieje się w obszarze szeroko rozumianej polityki, a zwłaszcza tam, gdzie chodzi o sprawy gospodarcze, sprawy polskiej przedsiębiorczości - bo widzę tam wielkie niedomagania, żeby nie powiedzieć: zaniechania ze strony rządzących - wyjaśnia, podkreślając, iż ma na myśli zarówno obecną, jak i poprzednią władzę.
Zdaniem Jackiewicza, w tej chwili w polityce "brakuje ludzi, którzy chcą coś zrobić, a nie traktują polityki jak funduszu emerytalnego".
Robert Gwiazdowski i jego gość poruszyli także w podcaście wątek służb specjalnych w Polsce, zgadzając się co do tego, iż wymagają one kompleksowej reformy, by wyeliminować sytuacje, w których - przykładowo - decydują one o politycznym "być albo nie być" uczestników życia publicznego. Jackiewicz przypomniał w tym kontekście swoją dymisję w 2016 r., do której - jak wskazał - doszło niedługo po tym, jak przedstawił projekt ustawy zakładającej likwidację resortu skarbu państwa i powołania holdingu, który byłby bardziej sprawny w zarządzaniu państwowymi spółkami. Zauważył, iż teza wysunięta przez Mariusza Kamińskiego - ówczesnego ministra-koordynatora służb specjalnych - iż w spółkach Skarbu Państwa dochodzi do nieprawidłowości, nie została nigdy udowodniona.
Służby dzielą i rządzą. "Jesteśmy ciągle państwem z dykty"
- Rola służb była w tym czasie niebagatelna. (...) W państwie prawa sformułowanie zarzutów pod adresem konstytucyjnego ministra Skarbu Państwa, których potem nikt nie potrafi potwierdzić, ba, choćby nie próbuje ich sprawdzić, uwiarygodnić; po prostu cel został osiągnięty, minister został zdymisjonowany, sprawa pozamiatana - to jest rzecz skandaliczna. I to uzasadnia tezę, z którą wielu z nas chyba się zgadza, iż jesteśmy ciągle państwem z dykty - stwierdził Dawid Jackiewicz.
Robert Gwiazdowski zauważył w odpowiedzi, iż w "państwie teoretycznym" służby - nie tylko tajne, ale też np. skarbowe - teoretyczne bynajmniej nie są i to właśnie one "jako jedyne potrafią nam dowalić". Wysunął też postulat, iż - jeżeli chcemy dać służbom prawo weryfikowania kandydatów na rozmaite państwowe stanowiska - to najpierw musimy wypracować sposób weryfikowania samych służb. Dawid Jackiewicz dodał, iż służby nie mogą być państwem w państwie.
Wracając do kwestii spółek Skarbu Państwa, Dawid Jackiewicz podkreślił, iż jego propozycja powołania holdingu spółek miała na celu stworzenie bufora, który sprawiłby, iż spółki nie podlegałyby politycznemu bytowi, jakim jest ministerstwo. Przypomniał też, iż jako minister chciał skończyć z tym, co nazwał konkursami pod publiczkę, kiedy w pierwszym etapie naboru na stanowiska zarządcze w państwowych spółkach przekazywano opinii publicznej, iż chodzi o wyselekcjonowanie fachowców i ekspertów, a potem i tak o obsadzeniu stanowisk decydowało ministerstwo. Jackiewicz dodał, iż on chciał podejmować te decyzje sam i sam brać za nie odpowiedzialność.
Robert Gwiazdowski i jego gość zgodzili się też co do tego, iż obecny układ polityczny jest impregnowany na zmiany. Dawid Jackiewicz wyraził jednak nadzieję, iż w Polsce jest dziś "duża grupa ludzi zmęczonych ta jałowością" i niekończącym się sporem politycznym
- Kończą się silniki rozwoju, które dawały nam przewagi - dodał były minister, wskazując, iż Polska stopniowo traci atuty w postaci taniej siły roboczej i taniej energii. W tej sytuacji należy postawić pytanie o to, jaką mamy receptę i jaką wizję kierowania gospodarką przez następne dekady - i to powinna być prawdziwą stawką debaty publicznej i wyborów.
Więcej w najnowszym odcinku podcastu video "Gwiazdowski mówi Interii"