Co jakiś czas przecieram oczy słuchając „złotych myśli” naszych biznesmenów i polityków. Tym razem zaskoczył mnie Maciej Panek, udzielający wywiadu w podcaście Money.pl „Biznes Klasa” . Oto co powiedział na temat relacji pracownik-pracodawca:
„Przy okazji mogę powiedzieć, iż jest żal do pracowników, którzy na przykład pracując szukają sobie w międzyczasie pracy. Nie pójdą i nie powiedzą, iż jest im źle, iż chcą, żeby to i to poprawić, iż nie podoba im się to i tamto. Po prostu tego nie robią, nie wiadomo dlaczego. Boją się, czy co. Bo często tak jest, iż pracownik mówi, iż się teraz zwalnia. I praktycznie w większości wypadków on już ma nową pracę – mówił Maciej Panek.
Kiedy prowadzący Łukasz Kijek zwrócił uwagę, iż pracownicy najczęściej nie informują, iż chcą odejść, bo czas pomiędzy podjęciem decyzji o odejściu a poinformowaniem pracodawcy wykorzystują, by znaleźć nową pracę, usłyszał:
„Przez ten czas, kiedy ten pracownik szuka pracy, on nie pracuje już z taką motywacją, jak wtedy, gdy został zatrudniony. Na początku, jak ludzie przychodzą do pracy, obiecują bardzo dużo. Później, jak już ich motywacja spadnie – mówię o tych, którym spada – to o tym nie mówią. Nie mówią, bo może sami czują się z tym źle? Bo przecież jeżeli nie dają tego co kiedyś, to może ich wynagrodzenie powinno ulec zmniejszeniu. A mimo wszystko pobierają to wynagrodzenie w tej samej wysokości .”
Przyznacie, iż szalona koncepcja. Otóż, Mr Panek – pańszczyzna w Polsce skończyła się ponad 150 lat wstecz. Mamy Kodeks pracy i on określa obowiązki pracownika, a nie przemyślenia „Janusza biznesu”. Pracownikowi płaci się za pracę, a nie za motywację, więc nie ma powodu żeby zmniejszać wynagrodzenie po spadku tej ostatniej. Cały czas pracownika, nie należy do pracodawcy, on płaci umówione wynagrodzenie za konkretny czas – 170 godzin w miesiącu. Po godzinach, na urlopie, pracownik może sobie spać na kanapie, biegać albo szukać pracy i właścicielowi firmy nic do tego. Pracownik ma świadczyć pracę do upływu terminu wypowiedzenia. Gdyby prezes Panek S.A. przeczytał publikacje dotyczące zarządzania personelem dowiedziałby się przyczyny niskiej motywacji i „wykorzystywania czasu w szukanie pracy” leżą w kiepskich przełożonych. Gdyby chodził twardo po ziemi, a nie tkwił w bańce, miałby świadomość, iż większość Polaków nie może sobie pozwolić choćby na chwilę przerwy bez dochodu, a współcześni karbowi na korporacyjnym folwarku, komuś, kto powie, iż odchodzi utrudniają życie i blokują karty dostępu.
Zresztą, umowa to umowa. Czy prezes Panek wyobraża sobie, iż ktoś odmawia zapłaty za wypożyczone na minuty auto, bo pracownik infolinii nie wykazał się motywacją? Albo czy sam uprzedza kontrahentów o zamiarze wypowiedzenia umowy z rocznym wyprzedzeniem i proponuje obniżkę wynagrodzenia za ten czas, ponieważ nie będzie się starał jak dotychczas? Czy płaci mniej w Biedronce, jeżeli kasjerka nie uśmiechnęła się wystarczająco szeroko? Raczej nie, ponieważ sam pomysł by tak robić jest nie tylko bezprawny, ale i bezsensowny.
Teraz trochę moich doświadczeń. Mam dwóch pracodawców, z których jeden boryka się z ogromną rotacją pracowników. W roku potrafi zmienić się 10% ekipy. U drugiego z własnej woli przez 20 lat odeszło może 5 osób. Dlaczego? Różnica tkwi w szefach, ich zarządzaniu, oraz warunkach pracy i pensji. Proste. Dziwne, iż Maciej Panek tego nie wie.