Ludwik Sobolewski: Strzelanie w stopę jako specjalność polska

6 godzin temu
Zdjęcie: Polsat News


Zakrawa na paradoks, iż to, iż Europa, a jeszcze bardziej Polska, znajdują się na marginesie gospodarczych i politycznych spraw świata, bardzo dobrze można poczuć...w Angoli.


Angola, kraj prawie czterokrotnie większy niż Polska, ale z prawie taką samą liczbą ludności, od zawsze - to znaczy odkąd zaczęli ją penetrować Portugalczycy, w wieku piętnastym - była terytorium wykorzystywanym przez zamorskie potęgi. Najpierw do handlu niewolnikami z Nowym Światem (głównie z Karaibami i Ameryką Południową, a zwłaszcza z Brazylią). Zaraz po odzyskaniu - a raczej należałoby powiedzieć, po uzyskaniu niepodległości - rozpętano w Angoli krwawą wojnę domową. W ujęciu międzynarodowym była to kolejna odsłona zimnej wojny (ale gorącej w Afryce). Po jednej stronie ustawiły się USA, RPA i Chiny, po drugiej: ZSRR i Kuba. Notabene do końca nie wiadomo, kto ją wygrał. Chyba nikt, bo żadne z mocarstw nie osiągnęło swoich celów, co oznacza między innymi to, iż na pewno nie wygrali jej Amerykanie.Reklama
Dziś sytuacja wygląda do pewnego stopnia podobnie, z tym iż nastał pokój i spokój. W tym roku upływa 50. rocznica niepodległości Angoli.


Kiedy jadę obwodnicą Luandy, mając wrażenie iż z siedmiu czy ośmiu milionów mieszkańców stolicy około miliona właśnie wyjechało na nią czymkolwiek się da, widzę po prawej stronie, za poboczem, wielką wjazdową bramę z czerwonym napisem: Chinese City. Po kilkuset metrach kolejną, jeszcze większą, i to chyba główny wjazd do tego miasta w mieście. I potem jeszcze jedna.
Powiedzieć, iż Chińczycy opanowali gospodarczo Afrykę, to już truizm.
Amerykanie przebudzili się kilka lat temu, niekoniecznie dlatego iż muszą być wszędzie tam, gdzie są Chińczycy, by z nimi rywalizować. Ale wiedzą, iż muszą być wszędzie tam, gdzie w ziemi leżą krytyczne pierwiastki. A Angola je ma. Ma też diamenty, złoto i miedź, ale to w tej chwili choćby mniej ważne. Chodzi o wygranie przyszłość, a nie o drobne pieniądze.


W Afryce jest choćby Turcja. Europy prawie brak, na przykład istnieją tylko nieliczne wysepki francuskich inwestycji i wpływów w kilku punktach Afryki Zachodniej i Północnej (tyle pozostało z Françafrique). W każdym razie Francja i Wielka Brytania i tak są wyjątkowo zaangażowane w Afryce, w porównaniu z innymi krajami zachodniej Europy, z tym, iż to zaangażowanie spada wraz z radykalnym i wymuszanym przez lokalne rządy lub dyktatury traceniem przez Francję wpływów w Afryce. A także redukowaniem swojej obecności z jej własnej inicjatywy. Obok, a choćby można powiedzieć, iż gdzieniegdzie w miejsce Francji, w Sahelu i Afryce Subsaharyjskiej pojawiła się Rosja.
To jest ta powiedziałbym uporczywa awersja do ryzyka, która wiele szkód wyrządza samej Europie, gdzie Unia walczy bohatersko z problemem przeregulowania gospodarki, który sama stworzyła (dokładnie tak samo było w słusznie minionej epoce socjalizmu w bloku wschodnim). I między innymi dlatego znalazła się na peryferiach nowoczesności - w inwestycjach na rynkach wschodzących, w AI, w globalnej polityce. I dlatego stała się zbiorową klientelą USA, lecącą do Waszyngtonu na spotkanie w Białym Domu w sprawach własnego bezpieczeństwa. Zupełnie jak Kozacy zaporoscy, gdy gięli się w ukłonach przed Wielkim Chanem i prawili mu pochlebstwa. Choć Kozacy byli bardziej przebiegli.


A Polska? Nas choćby nie było w tej delegacji do Chana. I tak pomogłoby to jak umarłemu kadzidło, ale fakt, a adekwatnie brak faktu, jest bardzo znamienny. Czegoś nie potrafimy, czegoś nie rozumiemy, czegoś nie przepracowaliśmy. A potem skarżymy się, iż Jałta powraca. Kompromitacja. A próby ratowania twarzy przez gadanie trzy po trzy, iż "lepiej iż nas tam nie było", bo i tak nic tam nie będzie załatwione, czyni z niej kompromitację żałosną. Gorzej chyba być nie może.
Ludwik Sobolewski, ekspert rynków kapitałowych, doradca przedsiębiorstw, adwokat, autor, w latach 2006-2017 prezes giełd w Warszawie i w Bukareszcie.
Autor felietonu wyraża własne opinie i poglądy.
Śródtytuły pochodzą od redakcji.
Idź do oryginalnego materiału