Dzisiaj kolejny dowód na to, iż czasami trzeba ograniczyć pracę etatową – zapis typowego dnia na działalności gospodarczej (31.03.2025) i jego porównanie z dotychczasowym doświadczeniem.
Zacznijmy od czasu.
Etat:
– Pobudka 5.30,
– Wyjście do pracy 6.10,
– Powrót z pracy 16.00.
Firma:
- Pobudka 4.30.
- Praca nad książką i blogiem 4.30-6.00,
- Ponowny sen 6.00-7.20,
- Rozmowa z teściem – 7.40-8.30,
- Działalność plus pomoc przyjaciołom – 8.30-12.10,
- Pisanie – 12.10 – 13.00,
- Wizyta na poczcie, w piekarni, w sklepie elektronicznym – 13.00-14.00,
- Ponownie działalność (jedno niewielkie zadanie) – 14.00-15.00
- Obiad – 15.00-16.00.
Jak widzicie, w przypadku etatu odpadło wiele ważnych czynności (przede wszystkim pisanie bloga i książki), na które zwyczajnie nie mogłem sobie pozwolić. Także moja możliwość pomocy przyjaciołom okazywała się ograniczona. Dochodziła za to droga – 1h 50 minut.
Dodatkowo “w firmie” jestem po obiedzie o 16, a na etacie dopiero wchodziłem w drzwi, popołudniem zostaje jeszcze 0,5 godziny luzu.
Nie mniej istotny był aspekt pieniężny.
Na etacie zarabiałem ok. 600 zł netto/dzień. W firmie – pracując o połowę mniej, bo 4h – ok.1100 zł.
Na koniec drobna uwaga dla zachłystujących się działalnością – na etacie płacili mi za obecność, co czasami oznaczało 2h efektywnej pracy, a czasami 8h. Własna dg – działa inaczej – wyfakturowuję czas faktycznie przepracowany. Muszę zatem powściągnąć wrodzone lenistwo i zakasywać rękawy. Nie każdemu takie rozwiązanie pasuje.