Nie żyje właściciel likwidowanej polskiej sieci drogerii. Teraz pracownicy walczą o zaległe pensje

6 godzin temu
Drogerie Pigment z Krakowie zostały w tym roku zamknięte, bo firma od dłuższego czasu borykała się z kłopotami finansowymi. Niedługo potem zmarł też jej właściciel, Tomasz Marzec, co jeszcze bardziej skomplikowało sytuację związaną z długami. O pieniądze walczą nie tylko byli pracownicy, ale i dostawcy kosmetyków.


Pierwsza drogeria Pigment formalnie powstała w 2013 roku. To wtedy Tomasz Marzec zawiązał spółkę z Jolantą Stelmach i odkupili sklep przy ul. Długiej w Krakowie od firmy PGD Polska. Historia zaczęła się jednak parę lat wcześniej, przy ul. Jerzmanowskiego 14 w Krakowie, gdzie powstał sklepik nazwany "małym Pigmentem" prowadzony przez Tomasza Marca.

W szczytowym momencie swojej działalności sieć Pigment miała trzy sklepy stacjonarne w Krakowie i zatrudniała 70 osób, a w 2021 r. otworzono też sklep internetowy. Czym wyróżniały się drogerie, iż nieraz ustawiały się do nich kolejki (zwłaszcza na premiery)? M.in. tym, iż oprócz sprzedaży wyselekcjonowanych i specjalistycznych kosmetyków oferowała też niszowe marki i wspierała lokalnych producentów.



To koniec drogerii Pigment. Co się stało z kultową siecią?


Pomimo sukcesów i dużej bazy oddanych klientów, sieć w zeszłym roku popadła w kłopoty finansowe. "Banki zdecydowały o zakończeniu współpracy z firmą, wypowiadając jej linie kredytowe, a próby przeprowadzenia restrukturyzacji nie spotkały się z akceptacją wierzycieli. Zadłużenie spółki wzrosło do kilku milionów złotych, co ostatecznie doprowadziło do zamknięcia zarówno sklepów stacjonarnych, jak i internetowych" – podaje portal biznesinfo.pl.

W okolicach kwietnia tego roku w mediach zaczęły pojawiać się informacje o tym, iż sklepy stacjonarne i ten internetowy zostały zamknięte (zarząd podjął decyzję w lutym), a firma ogłosiła bankructwo. Zbiegło się w to w czasie ze śmiercią współwłaściciela. Tomasz Marzec zmarł 23 kwietnia 2025 r. w wieku 51 lat.

"Gazeta Wyborcza" ustaliła, iż 31 stycznia tego roku dostawcy dostali maila z informacją o zamknięciu drogerii. Nikt jednak nie odpowiadał na wiadomości. Pracownicy z kolei praktycznie z dnia na dzień dowiedzieli się, iż zostali zwolnieni.

– Bez wypłat, mimo umów o pracę. Jedynie co możemy zrobić to iść do sądu. Z właścicielami nie ma kontaktu. To my do końca mieliśmy kontakt z naszymi ukochanymi klientami i dostaliśmy jedynie poblokowane konta na social mediach. Trzymam kciuki, żeby sprawiedliwie rozwiązać sprawę zaległości finansowych – napisała jedna z byłych pracowniczek.

Jedna z kontrahentek, Natalia Szymańska, właścicielka Tyma Herbs, wprost stwierdziła, iż została "okradziona". Drogeria Pigment zniknęła "bez śladu", a ona czeka na ponad 10 tys. zł zaległych płatności.



Wśród firm domagających się spłaty długów są też duzi gracze np. Ziaja, której Pigment jest winien 56 tys. zł. Zarówno dostawcy, jak i pracownicy mają szansę odzyskać chociaż część pieniędzy w czasie procesu upadłościowego. Śmierć jednego z właścicieli jednak go wydłuży i może się to niestety ciągnąć latami.

Idź do oryginalnego materiału