Od piątku globalne media, w tym także ekonomiczne, żyją wojną na Bliskim Wschodzie. Izrael zaatakował Iran, trochę niespodziewanie, zaś od tego czasu napięcie nie spada. Reakcja globalnych rynków jest jednak ograniczona, zaś notowania złotego są stabilne.
Atak Izraela nie był być może kompletnym zaskoczeniem (do wymiany ciosów dochodziło już wcześniej, jednak były one „kontrolowane”), ale jednak jego skala oznacza, iż na Bliskim Wschodzie możemy już mówić o otwartym konflikcie zbrojnym. To zaś w pierwszej konsekwencji rodzi pytania o sytuację na rynku ropy naftowej. W ubiegłym tygodniu cena baryłki Brent wzrosła z 66 do 74 dolarów (przejściowo choćby do 78,5 dolara) i choć jest to już znacznie wyższy poziom niż na początku maja (mniej niż 60 dolarów), to jednak cenom daleko do tego, co obserwowaliśmy po agresji wobec Ukrainy (nawet 130 dolarów) i w zasadzie jest to powrót do poziomów (i to raczej ich niższych warstw) z lat 2023-24.
Bez zmian na rynku ropy naftowej
Większej reakcji na razie nie ma, gdyż choćby ta jest bardziej efektem premii za ryzyko niż jakiejkolwiek istotnej zmiany fundamentalnej na rynku ropy. A to ze względu na fakt, iż Iran eksportuje surowiec głównie do Chin i w tej materii i tak nic się nie zmieni. Z kolei blokada cieśniny Ormuz jest mało prawdopodobna. Byłby to zaiste szok mogący sprowadzić recesję na globalną gospodarkę, gdyż przypływa tamtędy ok 20% światowej podaży, jednak taki ruch jest niezwykle trudny do wykonania. Po pierwsze, Iran mógłby mieć problem z samą logistyką takiej blokady. Po drugie, uderzyłaby ona we wszystkie kraje zatoki, antagonizując je wobec Teheranu. Przegranych byłoby jednak więcej, a wśród nich Chiny, czyli główny sojusznik Iranu. Wreszcie Irańczycy zamknęliby tym samym swój własny szlak importowy. Tym samym taki ruch wydaje się skrajnie mało prawdopodobnym aktem rozpaczy i rynki interpretują to w ten sposób.
W tym tygodniu przed nami przede wszystkim posiedzenie Fed. Kolejne niższe od oczekiwań dane o inflacji z USA otwierają przestrzeń dla Fed do dyskusji nad powrotem do obniżek stóp procentowych. Amerykański bank centralny nie zrobi tego teraz, ale może taki ruch zasygnalizować. Z punktu widzenia dolara to kolejny element ryzyka, gdyż aktualnie obniżka wyceniona jest dopiero na wrzesień.
O godzinie 9:00 w poniedziałek euro kosztuje 4,27 złotego, dolar 3,69 złotego, frank 4,54 złotego, zaś funt 5,01 złotego.
Źródło: dr Przemysław Kwiecień CFA, XTB