Co myśli o wojnie Rosjanin, który nie chce walczyć, ale nie potrafi się wyrzec swojej ojczyzny? Czy można być jednocześnie przeciwnikiem wojny i zwolennikiem Putina? Czy da się tęsknić za ZSRR, a jednocześnie żyć na Zachodzie? Rozumieć nowoczesny świat, gdy mentalna mapa wciąż jest zszywana nićmi imperium?
Ten wywiad to zapis rozmowy o wojnie z anonimowym Rosjaninem z większego miasta. Jest dobrze wykształcony, zna języki obce, podróżuje i mieszka za granicą. To osoba słabo pamiętająca komunizm, a jednocześnie będąca głosem tych, którzy z jednej strony nie chcą być przemieleni przez machinę wojenną, a z drugiej z nostalgią myślą o blasku Związku Radzieckiego.
Co pomyślałeś 24 lutego, kiedy Ukraińcy nie poddali się, tylko przywitali was ogniem?
Miałem wrażenie, iż ktoś rozgrywa nas jak hazardzista. Nasze życia, nasze istnienie, cały kraj – wszystko narażone na ogromne niebezpieczeństwo. Staliśmy się stawką w cudzej rozgrywce pychy. Byłem zaskoczony, iż Ukraińcy stawili tak silny opór. Pamiętałem Ukrainę jako kraj kilka różniący się od Rosji i nie mogłem tego zrozumieć. Oczywiście jako narody nie rozmawialiśmy ze sobą od 2014 roku. Oni się zmienili. Jednak kiedy świat zwrócił się przeciwko Rosji, moje nastawienie uległo zmianie. Czyż nie kibicujemy instynktownie naszym bez względu na wszystko?
Rosja ma długą historię atakowania sąsiadów. Czemu dopiero wtedy uznałeś to za pychę?
Bo ta wojna była pierwsza, która naprawdę wyłamała się z obowiązującej narracji. W rosyjskiej szkole wszystkie wojny – poza sowiecką inwazją na Finlandię – przedstawiane są jako obronne i sprawiedliwe. Historia jest tak starannie „zdezynfekowana”, iż nie ponosimy za nic moralnych konsekwencji. Praska Wiosna czy wojna w Afganistanie były krytykowane, zwłaszcza w latach 90., kiedy potępiono dziedzictwo ZSRR, ale za to dwanaście wojen z Imperium Osmańskim wciąż funkcjonuje jako złota karta rosyjskiego heroizmu militarnego.
A jak było z Czeczenią, Gruzją i Krymem?
Czeczenia była sprawą wewnętrzną, przedstawianą jako tragedia lub przywrócenie porządku w zależności od narracji. jeżeli chodzi o Gruzję – pamiętam lato 2008 roku, pogoda była piękna, a potem włączyłem wiadomości i byłem przerażony. Na szczęście gwałtownie się skończyło. Potem nadszedł rok 2014. Wróciłem z podróży i nagle usłyszałem w autobusie: „Putin oszalał, rozpoczął wojnę”. Za każdym razem wojna pojawiała się niespodziewanie i była straszna. To tak, jak stracić grunt pod nogami i zobaczyć ogień piekielny.
Przejęcie Krymu wydawało mi się złe, ale potem, muszę przyznać, iż przestało mi to przeszkadzać. Odkryłem, iż kiedy nasz kraj zyskuje terytorium, to jakby coś w nas rosło – pojawił się jakiś rodzaj dumy narodowej. Przez kilka tygodni kłóciłem się ze znajomymi, iż aneksja Krymu nie jest w porządku, ale później zaakceptowałem, iż z szerszej, historycznej perspektywy może to jednak ma sens. Gdy odwiedziłem Krym, czułem mieszankę ciekawości i dumy, iż tam jestem, ponieważ mimo rozpadu Związku Radzieckiego, „dusza” tego miejsca pozostała rosyjska. Przynajmniej tak nas uczono. Miałem wtedy wrażenie, iż historia wreszcie się „poprawiła”.
Czy uważasz, iż Ukraińcy to odrębny naród?
Biorąc pod uwagę naszą wspólną historię, trudno jest zaakceptować fakt, iż tak nagle się rozdzieliliśmy. 30% rodzin w Rosji i 50% na Ukrainie ma krewnych po drugiej stronie granicy. Spotykając Ukraińców i Białorusinów za granicą, trudno wyobrazić sobie tak bliskie relacje z kimkolwiek innym. Oczywiście wynika to z faktu, iż większość z nich dorastała, mówiąc po rosyjsku. Dopóki nazywaliśmy siebie Sowietami, wszyscy wydawali się zadowoleni, a różnice między Rosjanami a Ukraińcami były trudne do wychwycenia.
Kiedy odwiedziłem ukraińskie miasta choćby 20 lat po uzyskaniu niepodległości, były zupełnie jak nasze. Ludzie mówili tym samym językiem. Zresztą bardzo lubiłem tam jeździć, bo Ukraina przypominała mi ZSRR bardziej niż sama Rosja, bo była biedniejsza, mniej przebudowana, zachowała „czystość” tych czasów. Autobusy, trolejbusy z mojego dzieciństwa, pomniki Lenina w parkach – wszystko jak dawniej.
Nie czułem wtedy, iż jesteśmy odrębnymi narodami. To było sztuczne – choćby około 2010 r. nie byliśmy. Sytuacja zaczęła się zmieniać, gdy rosyjska kultura została na Ukrainie zakazana, a przekroczenie granicy zaczęło być utrudniane – wcześniej rocznie przejeżdżało przez nią 10 milionów ludzi – to był najwyższy wskaźnik na świecie.
W latach 90. cały Związek Radziecki chciał być częścią Zachodu. Wszyscy oglądaliśmy amerykańskie filmy, marzyliśmy o podróżach do Europy, chcieliśmy zbudować demokratyczną gospodarkę rynkową, odciąć się od sowieckiego dziedzictwa – przynajmniej, jeżeli chodzi o ideologiczne zniewolenie. Jednak w praktyce nie było wielkiej różnicy między „zachodnią” Rosją a ZSRR. Zmieniliśmy tapetę, poczuliśmy się nowocześni, ale nasza natura się nie zmieniła.
Poza tym na Zachodzie od zawsze obecne było poczucie wyższości, które nas irytowało. Próbowali nas „ucywilizować”, wtłoczyć w europejskie ramy, kiedy my mieliśmy własną, niezależną dumę narodową jak Francuzi czy Brytyjczycy.
Ukraińcy przez cały czas próbują zdefiniować siebie przez przynależność do Zachodu i w tym sensie – choć może to zabrzmieć kontrowersyjnie – Rosja jest bardziej spójna i ma więcej godności. Obserwuję dziś młodych ludzi stamtąd. Kiedy mówię im, iż lubiłem jeździć na Ukrainę, bo przypominała mi ZSRR, ich twarze się kurczą, jakby to był jakiś absurd. Mówią: „Jak możesz to lubić?”. To kwestia mody i przybranej tożsamości.
Nie dopuszczasz myśli, iż przez ostatnie 34 lata oni po prostu się zmienili i wolą teraz być częścią Europy niż Rosji?
Rosja też tego chciała do niedawna. Kiedy wybuchła wojna w 2022 roku, poczułem choćby coś w rodzaju zazdrości, iż teraz Ukraińcy zostaną zaakceptowani jako „prawdziwi Europejczycy”, a my nie. Ich opór pokazuje, iż nie liczy się wielowiekowa historia, ani choćby to, co ludzie myśleli jeszcze w 1991 roku, ale to, co sądzą teraz. Przerażające jest to, jak gwałtownie może się to zmienić.
Z Ukrainą było tak, iż przeszliśmy od bycia rodziną do bycia wrogami. To tak, jak mieć ukochanego wujka, do którego jeździło się na daczę. Częstował cię kiszonymi ogórkami i bardzo cię lubił, a potem mówi: „Nie jestem już częścią tej rodziny. Mogę ci sprzedać ogórki, ale nic więcej”. To bolesne. I dlaczego on się odwrócił? Bo słuchał głosu z Ameryki…
Można to też porównać do kobiet wybierających mężów – deklarują, iż chcą odpowiedzialnego mężczyznę, który będzie podporą rodziny, a wybierają tego atrakcyjnego i później się rozwodzą. Niestety „seksowność” często wygrywa z tym, co dla nas dobre. To myślenie krótkoterminowe, a rozpad rodziny jest tragiczny dla wszystkich.
Dobrze, iż wspominasz o wartościach rodzinnych, bo w rosyjskiej propagandzie to właśnie Zachód jest przedstawiany jako zgniły, a Rosja to kraj konserwatywnych wartości. Zobaczmy, co mówią statystyki. Rosja ma największą liczbą aborcji na świecie, zajmuje trzecie miejsce pod względem alkoholizmu, trzecie pod względem ilości rozwodów, a współczynnik zachorowania na AIDS jest porównywalny do najbiedniejszych państw Afryki. To musi być marzenie każdego należeć do takiej „rodziny”.
Trudno dyskutować z liczbami, zwłaszcza gdy tak dobrałaś wskaźniki. Jednak wiele rzeczy po prostu działa. Opieka zdrowotna jest solidna i dostępna, a biurokracja cyfrowa szybka i wydajna. Kiedy patrzę na drogi w mniej rozwiniętych krajach, to też myślę „Dzięki Bogu, iż jestem z Rosji”.
Kiedy wyjechałeś z ojczyzny, poczułeś, iż jesteście postrzegani negatywnie?
Byłem zaskoczony własnym niedopasowaniem. To częsty problem wśród emigrantów. Są miejsca, gdzie dostrzegam szczególną wrogość, głównie w krajach graniczących z Rosją. Jednakże moje pochodzenie wiąże się z pewnym piętnem. Bycie obywatelem zamożnego kraju jest jak pochodzenie z dobrej rodziny, a moja atrakcyjność jest porównywalna z popularnością Łady. Czym innym było czytanie i oglądanie wiadomości. Paradoksalnie wzmocniło to mój patriotyzm i tęsknotę za ojczyzną. Kiedy cały świat jest ci wrogi, naturalnie zaczynasz trzymać się rodaków, mniej krytycznie patrzysz na swój kraj i bardziej go usprawiedliwiasz.
A jak postrzegasz Zachodnią Ukrainę?
Ukraina była normalną częścią ZSRR, ale byli ludzie, którzy twardo sprzeciwiali się wszystkiemu, co rosyjskie. Chodzi o te regiony, które przed II wojną światową należały do Polski. Co więcej, Zachodnia Ukraina „skolonizowała” resztę kraju. Zmieniono język, kulturę, sposób myślenia. Jeszcze w czasach sowieckich standard języka ukraińskiego był oparty na środkowej wersji języka – bardziej zrozumiałej dla Rosjan. Dziś oficjalny ukraiński bazuje na skrajnie zachodnim dialekcie, który jeszcze został zmieniony.
Czy według ciebie Putin to skuteczny polityk?
Choć rosyjski system polityczny znany jest z eliminowania konkurencji i fałszowania wyników wyborów, bardziej prawdopodobne jest, iż ludzie po prostu na niego głosują. Stosunek do Putina wydaje się być raczej wyznacznikiem społecznym. Nie popierasz go, jeżeli należysz do wykształconej klasy miejskiej. Podobna dynamika ma miejsce w przypadku Trumpa, Erdogana czy Orbána. Ale przyznaję, jestem zwolennikiem Putina. Nie wierzę, iż ludzie kierują się dobrem lub złem. Każdy ma szlachetne cele, idzie na kompromisy, jednak to, co wybiera, nie jest dobre dla wszystkich.
Mniejszości etniczne jak Buriaci są masowo wysyłane na front. Czy nie jest to czystka etniczna?
Nie mogę uwierzyć, iż ktokolwiek mógłby to świadomie robić. jeżeli ktoś tak myśli, to znaczy, iż jest bardzo uprzedzony wobec Rosji. My – tak samo jak Zachód – chcemy postrzegać siebie jako siłę niosącą cywilizację, pokój i dobrobyt.
Tymczasem w Moskwie, jak i w wielu innych miastach, na porządku dziennym są ogłoszenia: „wynajmę mieszkanie tylko osobom o słowiańskich rysach”.
Polska to kraj jednolity kulturowo, ale każde społeczeństwo wieloetniczne ma swoje problemy. W kraju, w którym mieszkam, też istnieje mniejszość, która jest traktowana podobnie. W każdym państwie wielokulturowym społeczeństwo tworzy sobie kozła ofiarnego. To podobne zjawisko jak pozycja muzułmanów w Indiach. USA też jeszcze mają problemy z rasizmem. To nie jest może oficjalne, ale na pewno dzieje się nieformalnie. W Rosji ludzie nie są po prostu nauczeni politycznej poprawności.