Rozchwiany rynek ropy, ale paniki nie widać

6 godzin temu

Rosnące zdenerwowanie, podatność na wszelkiego typu pogłoski i próby racjonalizowania sytuacji – taki jest w tej chwili stan rynku ropy w związku wybuchem wojny izraelsko-irańskiej oraz protestami przeciwko administracji Donalda Trumpa w USA. Jednak paniki jak na razie nie widać.

Ataki rakietowe Iranu na Izrael i izraelskie bombardowania odwetowe praktycznie całej infrastruktury przemysłowej Iranu, także wydobycia i przetwarzania ropy, zdominowały cały weekend. Iran zapowiedział „bezwzględny odwet na syjonistach” i zaczął motywować swoje siły proxy stworzone w ramach tzw. Osi Oporu przeciw Zachodowi: jemeńskich Houti, Hamas i Hezbollah. Z kolei premier Izraela Benjamin Netanjahu zapowiedział nasilenie izraelskich ataków lotniczych na infrastrukturę Iranu, ponieważ Teheran odwołał rozmowy nuklearne, które Waszyngton przedstawiał jako jedyny sposób na powstrzymanie bombardowań. Po pierwszych nalotach Izraela na Iran 13 czerwca ceny ropy wzrosły o 7%. 14 czerwca Izrael po raz pierwszy uderzył w irański przemysł naftowy i gazowy, a irańskie media państwowe poinformowały o pożarze na polach wydobywczych.

„Rynek jest bardzo zorientowany na nagłówki i skoncentrowany na krótkim terminie, więc w krótkim terminie jest po prostu dużo zmienności” – powiedziała Reuters Kathryn Rooney Vera, główna strateg rynkowa w StoneX Group.

„Jak dotąd jesteśmy na etapie „kontrolowanej konfrontacji”. Na razie mamy skoki cen ropy, mamy zmienność, wszyscy są trochę nerwowi, ale nie ma wyraźnych oznak, iż zmierzamy w kierunku scenariusza bez powrotu” – zauważył główny ekonomista Lombard Odier Samy Chaar, dodając, iż jest za wcześnie, aby ocenić skalę rzeczywistych i trwałych szkód w gospodarce światowej, pomimo wysokiego ryzyka, iż takie już wystąpiły.

Izraelska ofensywa powietrzna przeceniła ryzykowne aktywa, w tym akcje, podniosła ceny złota i przywróciła dolarowi status bezpiecznej waluty. Ceny ropy naftowej usytuowały się na poziomie zbliżonym do sześciomiesięcznego maksimum, co może stanowić dodatkowe ryzyko proinflacyjne bowiem banki centralne na całym świecie zmagają się z wpływem ceł Trumpa na wzrost gospodarczy i ceny towarów.

Rooney Vera z StoneX stwierdziła, iż ​​martwi się możliwymi ograniczeniami dostaw w przypadku zamknięcia Cieśniny Ormuz, ważnego szlaku żeglugowego między Iranem a Omanem. Każde zamknięcie żeglugi w tym rejonie mogłoby ograniczyć handel i wpłynąć na globalne ceny ropy naftowej. Jak zauważyła Vera „to mogłoby pogorszyć presję inflacyjną”.

Kontrakty terminowe na West Texas Intermediate, amerykańską ropę benchmarkową, wzrosły 13 czerwca o 14% zanim ustabilizowały się na poziomie około 73 dolarów za baryłkę. JP Morgan Chase & Co przewiduje, iż zamknięcie Ormuz może podnieść ceny międzynarodowe do choćby 130 dolarów, a skok cen ropy zwiększyłby presję inflacyjną na całym świecie.

Sojusznicy proxy Iranu w regionie, bojownicy Huti, stosowali od ponad roku taktykę napadu rakietowego na statki na Morzu Czerwonym, a Teheran w przeszłości groził zablokowaniem Cieśniny Ormuz, czego jednak nigdy nie zrobił.

„To są groźby Iranu, kompletnie puste. Oni po prostu nie mają już sił i środków, by coś takiego zrobić. Pozostaje ewentualnie minowanie. Ale wtedy Cieśnina zostanie w kilka dni rozminowana przez Marynarki Wojenne państw Zatoki i NATO pod powietrznym parasolem USA i Izraela, a siły minowe – zniszczone w portach i w trakcie tej operacji. A tak naprawdę to jedyny środek jakiego mogą użyć Irańczycy” – powiedział ISBiznes.pl polski analityk wojskowy.

Vandana Hari, założycielka singapurskiej firmy konsultingowej Vanda Insights potwierdziła to zauważając, iż obawy dotyczące Cieśniny Ormuz są prawdopodobnie przesadzone. Tak ekstremalny krok odciąłby irański szlak eksportowy i zraziłby jego największego klienta, Chiny.

„Iran nigdy nie zablokował Cieśniny, mimo wielu gróźb, iż zrobi to na przestrzeni lat, i nie spodziewam się, iż zrobi to teraz” – dodała.

Jak stwierdził Samy Chaar z Lombard Odier, choćby gdyby ceny ropy wzrosły wskutek braku dostaw z Iranu, to nie powinno mieć to przełożenia na politykę pieniężną banków centralnych, bowiem ropa ta jest do zastąpienia, i to dość prosto, dostawami innych państw OPEC+.

„Wydaje mi się, iż dawno minęły czasy, gdy bank centralny podnosił stopy procentowe z powodu wzrostu cen ropy naftowej” – stwierdził Chaar, dodając, iż decydenci będą raczej skupiać się na podstawach ekonomicznych i czynnikach napędzających popyt.

Mimo tych uspokajających stwierdzeń nerwowość inwestorów widać w indeksach, np. indeks S&P 500 zatrzymał się po wzroście o ok. 20% od kwietniowego minimum wywołanego wojną handlową.

„Ogólny profil ryzyka wynikający z sytuacji geopolitycznej jest przez cały czas zbyt wysoki, abyśmy chcieli wrócić na rynek” – powiedział Alex Morris, dyrektor ds. inwestycji w F/m Investments w Waszyngtonie.

Do ogólnego pogorszenia nastrojów przyczyniły się także protesty przeciwko polityce administracji Trumpa zorganizowane przez koalicję „No Kings” oraz zabójstwo polityków Partii Demokratycznej w stanie Minnesota.

Indeks zmienności Cboe, często nazywany „indeksem strachu” Wall Street, wzrósł o 2,8 punktu i zakończył dzień na poziomie 20,82, co stanowi jego najwyższe zamknięcie od trzech tygodni.

Jak zauważył Michael Thompson, współmenedżer portfela w butikowej firmie inwestycyjnej Little Harbor Advisors, warto obserwować krótkoterminowe ceny kontraktów terminowych na zmienność pod kątem wzrostu w kierunku lub powyżej poziomu kontraktów terminowych, tych które mają wygasnąć za kilka miesięcy.

Traderzy są pewni, iż ceny ropy naftowej będą rosły bowiem związku z wojną izraelsko-irańską po tym, jak wzrosło ryzyko dla dostaw z Bliskiego Wschodu.

Zgodnie z raportem półoficjalnej irańskiej agencji informacyjnej Tasnim, lotniczy atak izraelski spowodował serię eksplozji i pożar w zakładzie przetwórstwa gazu Phase 14 i wymusił zamknięcie platformy produkcyjnej na polu South Pars. Zaatakowano też magazyny ropy i paliw płynnych.

„Teraz, gdy przekroczono ten próg, pojawią się pytania, czy Izrael zamierza uderzyć w większą część irańskiej infrastruktury energetycznej. Wygląda na to, iż jesteśmy w cyklu eskalacji” – powiedział Bloomberg Richard Bronze, szef geopolityki w firmie konsultingowej Energy Aspects.

Tymczasem izraelski atak, jak do tej pory, skoncentrował się na krajowym, irańskim systemie energetycznym i paliwowym, ale nieuniknione zdaniem analityków wojskowych jest, iż Izrael w końcu uderzy w irański eksport ropy. Republika Islamska, mimo sankcji jest bowiem trzecim co do wielkości producentem w OPEC+.

„Eskalacja, prawdopodobnie przedłużający się konflikt i jego ekspansja na cele gospodarcze z ofiarami wśród ludności cywilnej powinny zwiększyć premię za ryzyko w przypadku ropy naftowej na początku tego tygodnia” – zauważył Bob McNally, prezes i założyciel Rapidan Energy Advisers oraz były urzędnik ds. energii Białego Domu.

Helima Croft, kierująca globalną strategią towarową w RBC Capital Markets i była analityczka CIA, zauważyła w notatce dla inwestorów, iż jest niemal pewne, iż jeżeli dostawy ropy zostaną zakłócone, prezydent Donald Trump prawdopodobnie zwróci się do sojuszu OPEC+ kierowanego przez Arabię ​​Saudyjską o wykorzystanie jego znacznych wolnych mocy produkcyjnych. Co prawda analitycy polityczni twierdzą, iż byłoby to zagrożenie dla samego Królestwa, które mogło by być zaatakowane przez Houti, tak jak to stało się z zakładem przetwarzania ropy w Abqaiq w 2019 roku, ale OPEC+ „chętnie uzupełni niedobory”, choćby bez Arabii Saudyjskiej.

„Wolne moce produkcyjne OPEC mogłyby zostać uruchomione, aby zrekompensować redukcję irańskich baryłek. Ale byłoby politycznie ryzykowne dla Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich, aby czerpać korzyści w ten sposób kosztem Teheranu” – zauważył Clay Seigle, pracownik naukowy Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych w Waszyngtonie.

Dodatkowo analitycy Blackstone tonują optymizm. Ich zdaniem trudno będzie zrekompensować poważną i długotrwałą przerwę irańskich dostawach, bowiem kraj ten pompuje około 3,4 mln baryłek dziennie.

Międzynarodowa Agencja Energetyczna IEA zauważyła z kolei w swoim raporcie, iż ​​światowe rynki ropy naftowej są dobrze zaopatrzone w obliczu spowolnienia popytu na paliwo i niedawnego wzrostu produkcji przez OPEC+. Ponadto są jeszcze zapasy awaryjne, których można użyć, jeśliby zaszła taka potrzeba, ale tego IEA „nie przewiduje”.

„Prawdopodobnie musielibyśmy zobaczyć dowody na zaostrzającą się wojnę – z dużo większymi zniszczeniami i masowymi ofiarami wśród ludności cywilnej – aby to oczekiwanie się zmieniło, a premia za ryzyko w przypadku ropy naftowej wzrosła jeszcze bardziej” – podsumowała Vandana Hari, przypominając, iż USA same zaczną w większym stopniu wykorzystywać własne odwierty i możliwości eksportowe. Jeszcze bowiem przed atakami Izraela na Iran, Donald Trump stwierdził w poście Truth Social, iż ​​jest niezadowolony ze wzrostu cen ropy.

Idź do oryginalnego materiału