
Samsung Electronics wszedł w drugą połowę 2025 roku z wyraźnym obciążeniem — spadkiem zysków operacyjnych aż o 56% w drugim kwartale. Gdy inwestorzy liczyli na kontynuację odbicia po trudnym 2023 roku, producent chipów i telefonów znów pokazuje, jak bardzo zależny jest od geopolityki i jednej grupy klientów: gigantów AI z Doliny Krzemowej.
Oczekiwany zysk operacyjny w kwietniu–czerwcu ma wynieść 4,6 bln wonów, czyli znacznie poniżej konsensusu (6,2 bln). To najgorszy wynik od sześciu kwartałów. Spadek przychodów o symboliczne 0,1% może wyglądać niegroźnie, ale rzeczywista słabość kryje się w danych segmentowych. Szczególnie dotyczy to działu półprzewodników, który odpowiadał dotąd za największe marże Samsunga.
Główne źródła problemów? Z jednej strony – ograniczenia eksportowe USA, które uderzają w klientów w Chinach, dla których Samsung dostarczał zaawansowane chipy AI. Z drugiej – opóźnienia w dostawach chipów HBM dla Nvidii, najważniejszego gracza w boomie na sztuczną inteligencję. To podważa dotychczasowe założenie rynku, iż Samsung skutecznie konkuruje z SK hynixem i TSMC o nowe kontrakty w segmencie AI.
O ile sektor pamięci (w tym HBM) ma szansę odbić w trzecim kwartale, to działalność odlewnicza (foundry), która miała być przyszłością koncernu, pozostaje pod kreską. Niski poziom wykorzystania mocy i korekty zapasów odbijają się na rentowności. Co więcej, kontrakty z dużymi klientami — w tym Nvidia czy AMD — są dziś bardziej ryzykowne niż jeszcze rok temu, z uwagi na zmienność regulacyjną i polityczną.
Dla Samsunga oznacza to wyzwanie strukturalne: firma musi zdywersyfikować bazę klientów i wypracować przewagę w technologiach 3 nm i HBM3E szybciej niż konkurencja. Inaczej, zamiast zyskać na globalnym boomie na AI, stanie się jego biernym uczestnikiem.
Pełne wyniki za drugi kwartał poznamy pod koniec lipca — to wtedy inwestorzy ocenią, czy obecne spowolnienie to tylko zadyszka, czy zapowiedź większych problemów.