Służba do ostatniej chwili. Duda: Zawsze im za to dziękowałem

14 godzin temu
Zdjęcie: INTERIA.PL


- Zawsze dziękowałem im za to, iż służą sobą Rzeczypospolitej do adekwatnie ostatniej chwili, dopóki tylko mają siłę - tak swoje spotkania z Powstańcami Warszawskimi wspominał w rozmowie z Interią prezydent RP Andrzej Duda, po rozmowach z uczestnikami walk o stolicę, jakie odbywał jako głowa państwa przez dekadę. O wartościach i harcie ducha pokolenia stulatków mówił nam również Janusz Komorowski, prezes Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. - Teraz za mało ludzie myślą o ojczyźnie, a za dużo myślą o sobie - ocenił.


Oficjalne uroczystości rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego co roku rozpoczynają się spotkaniem Powstańców i ich rodzin z prezydentem Polski i prezydentem Warszawy w Muzeum Powstania Warszawskiego. W tym roku po raz dziesiąty - i ostatni - jako głowa państwa uczestniczył w tym wydarzeniu prezydent Andrzej Duda. Przed dekadę miał okazję przemawiać w Parku Wolności i odznaczać bohaterów Warszawy za ich zasługi.
Zapytaliśmy, z jakim najważniejszym przesłaniem zostaje po spotkaniach z Powstańcami, jakie odbył w ciągu dwóch kadencji na stanowisku prezydenta RP. Reklama


- Dla mnie zawsze najważniejsze było to, iż byli i pokazywali taką niezwykłą postawę hartu ducha. Bardzo często choćby uśmiechaliśmy się, iż są silniejsi niż harcerze, choćby żołnierze, bo wytrzymywali nieraz na uroczystościach dużo więcej niż potrafiła wytrzymać młodzież - powiedział Interii Andrzej Duda.
Podkreślił, iż docenia ich niezłomność i gotowość do służby państwu, mimo podeszłego wieku.
- Przede wszystkim zawsze dziękowałem im za to, iż służą sobą Rzeczypospolitej poprzez wychowanie młodzieży, cały czas niezmiennie do adekwatnie ostatniej chwili, dopóki tylko mają siłę na to, by jeszcze iść, odbyć spotkanie, wydać głos, wydać świadectwo prawdzie historycznej. To zawsze robiło na mnie największe wrażenie - przyznał.


"Zapach wojny nas bardzo niepokoi"


81 lat temu około 45 tysięcy osób wyszło walczyć o miasto. Byli wówczas żołnierzami Armii Krajowej, harcerzami, łączniczkami, sanitariuszkami. Dziś na całym świecie żyje mniej niż 300 uczestników tamtych wydarzeń. Od trzech lat rocznice obchodzone są w cieniu wojny za wschodnią granicą.


- Patriotyzm i wola naszego narodu życia w wolnej, suwerennej i demokratycznej Polsce nakazuje nam pamiętać o tych zbrodniach i nie zapominać o historii, a historia, niestety, lubi się powtarzać. Tragicznym potwierdzeniem tego jest napaść putinowskiej Rosji na Ukrainę. Ten zapach wojny blisko naszej granicy nas bardzo niepokoi. Należy uczynić wszystko, aby ta wojna nie rozlała się na inne kraje europejskie. Oby narody żyjące dzisiaj w krajach demokratycznych nie doświadczyły tego, co doświadczyło nasze pokolenie - przestrzegał w swoim przemówieniu wiceprezes Zarządu Głównego Związku Powstańców Warszawskich Janusz Maksymowicz.
O ocenę ryzyka rozlania się konfliktu zbrojnego na Polskę zapytaliśmy Janusza Komorowskiego, ps. "Antek", prezesa Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.
- Wszystko jest możliwe. jeżeli gdzieś na jakieś państwo napadną, to Polacy będą się musieli bić, tak jak w czasie okupacji (ze względu na obecność w NATO - red.). Tylko iż w czasie okupacji to była zupełnie inna sytuacja niż teraz. Ale przed wojną, w dwudziestoleciu też ludzie byli bardzo szczęśliwi, dumni, iż jest wolna Polska, iż mogą się rozwijać. A Niemcy zawarli tajny układ z Rosją i zaatakowali nas z obu stron - opowiada nam uczestnik powstania.
Komorowski odniósł się także do sytuacji, w której znajduje się w tej chwili Ukraina.
- W przeciwieństwie do nas nam nie chcieli (sojusznicy - red.) udzielić pomocy, a Ukrainie cały świat pomaga - przyznał.


"Ludzie chcieli być szczęśliwi"


Prezes ŚZŻAK z nieukrywanym bólem ocenia dzisiejszą postawę młodszych pokoleń i podziały w społeczeństwie.
- Ja jestem ukształtowany i wychowany na zupełnie innych wartościach. Dzisiaj tych wartości nie ma. Teraz za mało ludzie myślą o ojczyźnie, a za dużo myślą o sobie. To jest ta różnica i żeby się to zmieniło, to musi być jakiś wstrząs albo ludzie muszą przejść jakąś metamorfozę - powiedział.
Dodał, iż w momencie wybuchu powstania ludzi łączyło jedno - ten sam los kraju.
- Byli nieszczęśliwi, działa im się krzywda i chcieli to z siebie zrzucić. Chcieli być szczęśliwi, radośni, a okupacja im tego nie dawała. Wyszła pani na ulicę i nie wiedziała, czy wróci do domu. A teraz młodzi ludzie mają możliwość zatrudnienia, powinni się cieszyć, budować swoje życie, kształtować - wymieniał.
Powstanie warszawskie wybuchło 1 sierpnia 1944 roku. Trwało 63 dni, do 2 października, mimo braku odpowiedniego przygotowania zbrojnego i dostatecznej pomocy ze strony sojuszników.
Paulina Błaziak
Idź do oryginalnego materiału