Świat technologii patrzy dziś w jednym kierunku, hipnotyzowany obietnicami, jakie składa nam sztuczna inteligencja. Jednak za kulisami tego medialnego i giełdowego spektaklu rozgrywa się brutalna walka o zasoby, która może mieć daleko idące konsekwencje dla całego kanału partnerskiego. Eksperci coraz głośniej ostrzegają: kolosalna infrastruktura potrzebna do „karmienia” nienasyconych modeli AI zaczyna kanibalizować tradycyjny rynek IT. Czy w imię globalnej dominacji technologicznej gigantów, sektor klientów profesjonalnych i konsumenckich czeka zapaść podażowa i drastyczny wzrost cen?
Branża technologiczna weszła w fazę, którą wielu obserwatorów określa mianem „podróży bez powrotu”. Decyzja o tym, iż najbliższe dekady będą zdominowane przez sztuczną inteligencję, została podjęta na najwyższych szczeblach strategicznych w Dolinie Krzemowej i nie ma od niej odwrotu. Problem w tym, iż w obecnym stadium rozwoju, beneficjentami tej rewolucji są głównie sami dostawcy technologii oraz działy marketingu korporacji, które budują narrację sukcesu.
Poza wielkimi graczami, niewielu widzi jeszcze obiecane, masowe korzyści biznesowe, które uzasadniałyby tak gigantyczne nakłady. Mimo to, efekt „śnieżnej kuli” działa – kula toczy się coraz szybciej i wciąż się pożywia, pochłaniając kapitał i zasoby w tempie, jakiego rynek IT nie widział od lat.
Infrastruktura u granic wytrzymałości
Kluczowym problemem, który rzadko przebija się do świadomości przeciętnego użytkownika biznesowego, jest fizyczność sztucznej inteligencji. AI to nie eteryczny byt w chmurze – to tysiące ton krzemu, stali i miedzi. To hektary centrów danych, które zużywają tyle energii, co średniej wielkości państwa.
Obecnie mamy do czynienia z sytuacją, w której rynek elektroniki użytkowej ma problem na dużą skalę. Kolosalna infrastruktura niezbędna do zasilania modeli językowych i generatywnych wymaga priorytetowego traktowania. W efekcie trwa nieokiełznana walka o globalną kontrolę nad tymi technologiami i zasobami niezbędnymi do ich utrzymania. Giganci technologiczni rezerwują moce produkcyjne i energetyczne na lata do przodu.
Dla tradycyjnego ekosystemu IT – od dostawców hostingu, przez integratorów, aż po działy IT w przedsiębiorstwach – oznacza to ryzyko bycia wypchniętym na margines. jeżeli priorytetem fabryk i centrów danych staje się obsługa hiperskalowych projektów AI, dostępność infrastruktury dla „reszty świata” może stać się, i powoli staje się, luksusem.
Pamięci: Krzemowe złoto i nadchodzące braki
Najbardziej namacalnym dowodem na to, iż rynek traci równowagę, są wieści płynące z sektora pamięci komputerowych (DRAM i NAND). To tutaj koncentruje się w tej chwili największe ryzyko dla kanału dystrybucji.
Trenowanie i obsługa modeli AI wymaga specyficznych, drogich i trudnych w produkcji pamięci o wysokiej przepustowości (HBM – High Bandwidth Memory). Producenci, widząc gigantyczne marże i nienasycony popyt ze strony twórców akceleratorów AI, przestawiają swoje linie produkcyjne właśnie na ten asortyment. Dzieje się to jednak kosztem standardowych pamięci DDR czy kości NAND flash, używanych w laptopach, stacjach roboczych i typowych serwerach.
W zeszłym tygodniu pojawiły się sygnały rynkowe, które przewidują niepokojącą przyszłość. Z powodu braku podaży i rosnących kosztów produkcji, segment klientów konsumenckich i profesjonalnych może stanąć w obliczu gwałtownych podwyżek cen oraz problemów z dostępnością towaru. Zagrożenie załamania się tego segmentu jest realne – jeżeli podaż pamięci zostanie zassana przez serwery AI, producenci PC i elektroniki użytkowej będą musieli albo drastycznie podnieść ceny, albo ograniczyć produkcję.
Bańka Dot-com 2.0 czy fundament nowej ery?
Obserwując ten wyścig, nie sposób uciec od pytań o jego ekonomiczne podstawy. Strategie największych graczy giełdowych są w tej chwili jednokierunkowe: wszystkie zasoby kierowane są w stronę AI. Zadowolenie inwestorów, którzy domagają się, by firmy wkładały „więcej jaj do jednego koszyka”, stało się nadrzędnym celem, często przesłaniającym zdroworozsądkową dywersyfikację.
Analitycy coraz śmielej stawiają tezę, iż znajdujemy się wewnątrz bańki spekulacyjnej, która przypomina słynny „dot-com boom” z przełomu wieków. Wyceny giełdowe spółek technologicznych rosną w oderwaniu od ich tradycyjnych wyników, napędzane jedynie obietnicą przyszłej dominacji AI. Niektórzy twierdzą wręcz, iż bańka ta prędzej czy później eksploduje jako „Punkt.com 2.0”. jeżeli monetyzacja sztucznej inteligencji nie nadejdzie wystarczająco szybko, by pokryć gigantyczne koszty infrastrukturalne (CAPEX), korekta może być bolesna dla całej branży – nie tylko dla liderów wyścigu.
Dla resellerów, dystrybutorów i integratorów systemów, obecna sytuacja jest sygnałem alarmowym. Rynek, do którego przywykliśmy – relatywnie stabilnych cen i wysokiej dostępności podzespołów – wchodzi w fazę turbulencji.
Branża technologiczna postawiła wszystko na jedną kartę. I choć AI bez wątpienia zmieni świat, rachunek za tę zmianę – w postaci droższego sprzętu i trudniejszego dostępu do technologii – zapłacimy wszyscy, zanim jeszcze zdążymy odczuć realne korzyści z tej rewolucji.

8 godzin temu






