Podczas debaty prezydenckiej w TVP jednym z głównych tematów była zaostrzająca się wojna handlowa między Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską. Kandydaci odnieśli się do decyzji administracji Donalda Trumpa o wprowadzeniu ceł na europejskie towary oraz możliwych konsekwencji dla polskiej gospodarki. Wypowiedzi były pełne emocji i różnic w ocenie sytuacji - od stanowczej obrony interesów USA po apele o solidarność europejską i konieczność odbudowy własnych zdolności produkcyjnych. Nie zabrakło też krytyki dotychczasowej polityki zagranicznej i postulatów wzmocnienia pozycji Polski w relacjach międzynarodowych.Reklama
Amerykańskie cła na debacie prezydenckiej w TVP
Prowadząca z ramienia TVP, dziennikarka Dorota Wysocka-Schnepf, przypomniała, iż chociaż administracja Donalda Trumpa zawiesiła decyzję na trzy miesiące i wróciła do negocjacji, to jeżeli taryfy wejdą w życie, uderzą również w Polaków - wzrosną ceny wielu produktów. Kandydatów zapytano, jak Unia Europejska i Polska powinny zareagować na tę wojnę handlową.
Część uczestników debaty wskazywała na konieczność twardej postawy wobec USA. Joanna Senyszyn przypomniała, iż "zawieszenie ceł nie wynikało z miłości Trumpa do Unii Europejskiej, ale ze strachu - ponieważ Unia zapowiedziała twardy odwet. I właśnie tak trzeba postępować z takimi politykami jak Trump, którzy boją się tylko siły". Podkreśliła jednocześnie, iż choć Polska nie straci na nowych taryfach bezpośrednio zbyt wiele - "nasza wymiana handlowa ze Stanami Zjednoczonymi jest niewielka" - to negatywne skutki pojawią się pośrednio, szczególnie przez współpracę z niemiecką gospodarką, którą nowe cła dotkną najmocniej.
Podobny ton przyjął Adrian Zandberg, choć jego diagnoza była głębsza i bardziej systemowa. "Ktoś uderza w nas cłami, uderza w nas wojną handlową. Gratulowanie mu to pewien masochizm, który, niezależnie od sympatii, wydaje mi się trochę nie na miejscu" - mówił, nawiązując do wcześniejszych wypowiedzi Marka Jakubiaka. Lider Lewicy przekonywał, iż "czas wolnego handlu i liberalnej globalizacji dobiega końca" i iż Europa - w tym Polska - musi gwałtownie odbudować swoje zdolności produkcyjne, aby nie być zależną od niestabilnych globalnych rynków. "Wprowadźmy ochronę i równe traktowanie dla firm produkujących w Europie, żeby nie zalewała ich nieuczciwa konkurencja. Tak jak to się dziś dzieje w przemyśle stalowym czy choćby w rolnictwie" - dodał.
Odmienne spojrzenie zaprezentował Marek Jakubiak, który wziął Trumpa w obronę i wskazywał, iż nie należy krytykować decyzji prezydenta Stanów Zjednoczonych. "W Unii Europejskiej mamy podatek VAT, w Stanach go nie ma. Produkt sprowadzany z USA jest u nas automatycznie o 20 proc. droższy. A ile amerykańskich samochodów jeździ po Berlinie? Zero. A mercedesów po Stanach? Dziesiątki tysięcy" - argumentował. Jego zdaniem, działania Donalda Trumpa są próbą przywrócenia równowagi w handlu. "Stany Zjednoczone już nie są frajerem świata. Jeden drugiego musi szanować. A Unia Europejska jako pępek świata musi dorosnąć do tego, iż Amerykanie też mogą pić szampana" - mówił z przekąsem.
Hołownia, Trzaskowski i Nawrocki o decyzjach Donalda Trumpa
Temat amerykańskich ceł wywołał wśród kandydatów na prezydenta duże emocje, niemniej nie zabrakło miejsca na polityczny przytyki. Szymon Hołownia w czasie swojej wypowiedzi podczas debaty w TVP podkreślał konieczność prowadzenia przemyślanej, wielotorowej polityki zagranicznej. Jego zdaniem "Donald Trump zaliczył falstart, jeżeli chodzi o tę wojnę celną", a Polska powinna działać na dwóch frontach. Pierwszym ma być wzmacnianie relacji z USA w sposób przemyślany. "Nie tylko robić selfie, jak pan Nawrocki, ale rozmawiać o tym, iż dziś jesteśmy dla Ameryki dobrym, punktualnym partnerem - także w kontraktach zbrojeniowych czy energetycznych". Po drugie - zwiększyć konkurencyjność europejskiej gospodarki. "Raport Mario Draghiego pokazuje, iż zostaliśmy w tyle. Musimy zainwestować 800 miliardów euro - w tani prąd, w przemysł chmurowy, w sztuczną inteligencję" - wyliczał, deklarując objęcie takich działań patronatem jako prezydent.
W podobnym duchu wypowiedział się Rafał Trzaskowski, który skrytykował entuzjazm swojego konkurenta popieranego przez Prawo i Sprawiedliwość. "Pan Nawrocki cieszył się z amerykańskich ceł, jakby kandydował na gubernatora Ohio, a nie na prezydenta Rzeczpospolitej" - ironizował. "Te cła są niesłuszne i szkodzą wszystkim - Polsce, USA i Europie. Potrzebujemy umowy handlowej, a nie cel. Donald Trump zrozumiał, iż popełnił błąd i dobrze, iż Unia w tej sprawie mówi twardo. Tylko razem jesteśmy silni" - podsumował.
Sam Karol Nawrocki bronił się, wskazując, iż Polska ma inną pozycję niż większość państw UE. "Mamy deficyt handlowy ze Stanami - kupujemy i gaz, i broń. Ale wojna handlowa byłaby zła dla obu stron. Dlatego Polska powinna aktywnie działać w ramach swojej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej. Tymczasem ta prezydencja została zaniedbana" - powiedział. Przypomniał też swoje spotkanie z Donaldem Trumpem i zadeklarował, iż "zadba o relacje Polski zarówno z USA, jak i z Unią Europejską".
Natomiast Krzysztof Stanowski zakwestionował sens całej debaty w obecnym formacie, ironizując, iż "Oscara dla najlepszej roli drugoplanowej można by wręczyć każdemu z obecnych, bo prawdziwa debata powinna odbyć się między Donaldem Tuskiem a Jarosławem Kaczyńskim". W jego opinii wielu kandydatów myślami jest już przy kolejnych wyborach parlamentarnych.
Agata Jaroszewska