Stellantis porzuca wodorowe dostawczaki! Miały być produkowane w Polsce

4 godzin temu

Jeszcze niedawno wodorowe furgonetki były przedstawiane jako przyszłość ekologicznego transportu miejskiego. Stellantis – gigant motoryzacyjny, który skupia marki takie jak Fiat, Peugeot, Citroën czy Opel – zapowiadał wielką ofensywę w tej dziedzinie i planował wprowadzić wodorowe dostawczaki na rynek w przeciągu najbliższych kilku lat. Niestety, rzeczywistość gwałtownie zweryfikowała te plany, a firma właśnie ogłosiła zakończenie programu rozwoju lekkich pojazdów użytkowych na wodór. Powód? Technologia jest droga, infrastruktura kuleje, a zainteresowanie klientów jest niemal zerowe.

Stellantis porzuca wodorowe dostawczaki

Decyzję Stellantis ogłosił Jean-Philippe Imparato, dyrektor operacyjny grupy na Europę, który jasno wskazał, iż wodorowe dostawczaki są po prostu nieopłacalne. Wcześniejsze plany zakładały rozpoczęcie w przyszłym roku produkcji takich pojazdów we francuskim zakładzie w Hordain oraz w polskiej fabryce w Gliwicach, ale dziś już wiemy, iż producent nie zrealizuje zapowiedzi. Tym samym Stellantis kończy ponad dwadzieścia lat badań i rozwoju technologii wodorowych ogniw paliwowych. Historia tych badań była imponująca, ale finalnie zakończyła się spektakularnym zderzeniem z rynkowymi realiami.

Rynek wodoru pozostaje niszowy i nie daje perspektyw na ekonomiczną opłacalność w średnim terminie. Musimy podejmować jasne i odpowiedzialne decyzje, by zachować konkurencyjność i spełniać oczekiwania klientów w naszej ofensywie pojazdów elektrycznych i hybrydowych – zarówno osobowych, jak i użytkowych – wyjaśnił Jean-Philippe Imparato, dyrektor operacyjny Stellantis na Europę.

Pierwsze doświadczenia z wodorem koncern zdobywał już w 2001 roku, kiedy Opel zaprezentował prototyp HydroGen1. Wtedy było to przełomowe osiągnięcie: auto przejechało prawie 1400 km po pustyni w Arizonie, bijąc tym 11 rekordów świata. Przez następne dwie dekady Stellantis stał się jednym z liderów technologii ogniw paliwowych w Europie.

Prawdziwy przełom komercyjny nastąpił jednak dopiero w 2021 roku, kiedy na rynek trafił Opel Vivaro-e Hydrogen – pierwszy produkcyjny dostawczy pojazd wodorowy koncernu. Model ten miał imponujące parametry – 400 km zasięgu na jednym tankowaniu i zaledwie 3 minuty potrzebne do pełnego uzupełnienia wodoru.

Rok później Stellantis postawił na technologię jeszcze mocniej, otwierając pierwszą fabrykę, zdolną do produkcji na jednej linii pojazdów elektrycznych, spalinowych i właśnie wodorowych. Docelowo firma planowała dostarczać rocznie choćby 100 tysięcy sztuk tego typu pojazdów. W ofercie pojawiły się bliźniacze modele: Peugeot e-Expert Hydrogen, Citroën ë-Jumpy Hydrogen, Fiat e-Scudo Hydrogen oraz duże furgony takie jak e-Ducato, Movano czy ë-Jumper.

Brak infrastruktury i zainteresowania klientów

Plany Stellantis rozbiły się jednak o dwie istotne bariery: brak infrastruktury tankowania wodoru oraz znikomą popularność pojazdów na rynku. W całej Europie dostępnych jest mniej niż 900 stacji tankowania wodoru, a ich rozmieszczenie jest skoncentrowane głównie w Niemczech i Francji. Tak niska dostępność wodoru skutecznie odstrasza potencjalnych klientów komercyjnych, dla których niezawodność dostaw i szeroka sieć tankowania są kluczowe.

Efektem były katastrofalne wyniki sprzedaży. W 2022 roku, mimo możliwości wyprodukowania aż 5000 sztuk, sprzedano zaledwie 350 pojazdów. Rok później sytuacja nie była dużo lepsza – nabywców znalazło około 500 wodorowych furgonetek. Ubiegłoroczne szacunki były równie rozczarowujące: przy zdolności produkcyjnej 15 tys. sztuk, sprzedaż miała osiągnąć raptem 800 pojazdów.

Nie mniej istotne okazały się także wysokie koszty produkcji. choćby obniżenie ceny z początkowych 130 tys. euro do około 75 tys. euro za pojazd, nie pozwoliło na osiągnięcie poziomu konkurencyjnego wobec tańszych pojazdów elektrycznych na baterie lub hybrydowych. Te z kolei otrzymują coraz większe wsparcie w postaci dopłat rządowych.

To wszystko ostatecznie przekonało zarząd Stellantis, iż dalsze inwestycje w technologię wodoru zwyczajnie nie mają sensu i należy porzucić wodorowe dostawczaki. Rezygnacja z programu jest więc pragmatycznym ruchem, który ma na celu ograniczenie strat oraz skupienie się na bardziej perspektywicznych rozwiązaniach.

Konkurencja wciąż wierzy w wodór?

Mimo decyzji Stellantis, nie wszyscy producenci samochodów całkowicie porzucają technologię wodorową. Toyota przez cały czas inwestuje w model Mirai i planuje rozwój większych pojazdów dostawczych oraz ciężarówek z napędem wodorowym. Podobne plany ma Hyundai, który systematycznie rozwija gamę modeli Nexo i pojazdy ciężarowe na wodór. choćby Daimler Trucks ostrożnie rozwija swoją strategię, ale stawia raczej na elastyczne podejście, oferując różne rozwiązania napędowe w zależności od specyficznych potrzeb klientów.

Mimo iż Stellantis oficjalnie wycofał się z wodorowego wyścigu, nie można całkowicie przekreślić przyszłości tej technologii. Zdobyta wiedza, doświadczenie technologiczne oraz przemysłowe mogą w przyszłości zaowocować, gdy infrastruktura stanie się bardziej rozwinięta, a ceny ogniw paliwowych i pojazdów na wodór spadną do poziomu akceptowalnego przez rynek. Być może wtedy Stellantis zdecyduje się ponownie zainwestować w wodorowe dostawczaki.

Na razie jednak wodór pozostaje ciekawostką, technologią przyszłości, która w tej chwili zwyczajnie się nie opłaca. Stellantis stawia więc na pewniejsze karty – pojazdy elektryczne na baterie oraz hybrydy plug-in, które oferują rozsądny kompromis pomiędzy ekologią a ekonomiką. Być może za kilka lat wodór wróci na motoryzacyjną scenę, ale na razie musi poczekać na lepsze czasy.

Shell żegna się z wodorem? Zamykają wszystkie stacje w regionie

Znajdziesz nas w Google News
Idź do oryginalnego materiału