Systemy Frankensteina: jak firmy same komplikują sobie życie z AI

3 godzin temu
Zdjęcie: sztuczna inteligencja, ai, superinteligencja, openai


Firmy coraz chętniej wdrażają sztuczną inteligencję w swoich łańcuchach dostaw, logistyce czy zarządzaniu operacyjnym. Problem w tym, iż robią to zbyt często bez spójnego planu. Zamiast platformy do transformacji powstaje mozaika przypadkowych inicjatyw, która w dłuższej perspektywie utrudnia skalowanie i podważa sens całej inwestycji.

Wdrożenie AI w firmie powinno być krokiem strategicznym. W praktyce jednak wiele organizacji traktuje je jak serię testów – tu chatbot do obsługi klienta, tam silnik predykcji popytu, a jeszcze gdzie indziej autonomiczne pojazdy w magazynie. Każdy z tych projektów może mieć sens. Ale w połączeniu – bez wspólnej architektury i strategii – tworzą system trudny do utrzymania, kosztowny w rozwoju i z czasem coraz mniej elastyczny. Gartner nazywa je „systemami Frankensteina” – i nie bez powodu.

System Frankensteina, czyli gdy AI nie współpracuje sama ze sobą

System AI w logistyce, który nie integruje się z tym w planowaniu operacyjnym. Dashboardy analityczne oparte na innych źródłach danych niż algorytmy predykcyjne. Interfejsy stworzone na szybko, bez spójnego modelu danych. Efekt? Każdy projekt działa osobno, ale razem nie tworzą synergii. Co gorsza – czasem sobie przeszkadzają.

Problem nie polega wyłącznie na liczbie wdrożonych rozwiązań. Chodzi o brak wspólnego mianownika: strategii, architektury, mapy zależności i planu na to, jak te systemy mają ze sobą współdziałać za dwa, trzy czy pięć lat. Zamiast zautomatyzowanego łańcucha dostaw powstaje zbiór silosów – tylko iż tym razem każdy z nich jest „inteligentny”.

Skalowalność? Tylko jeżeli wszystko zagra razem

Firmy wciąż mierzą sukces AI przez pryzmat szybkich efektów. Udało się zredukować koszty transportu o 7%? Sukces. Model predykcji poprawił trafność planowania o 12%? Kolejny punkt dla AI. Ale te wygrane przestają mieć znaczenie, gdy przychodzi czas na skalowanie – np. wdrożenie tego samego modelu na inne rynki, wpięcie go w ERP lub migrację do nowej platformy chmurowej.

Wtedy pojawia się techniczny dług. Systemy tworzone punktowo nie są gotowe na integrację. Brakuje standardów danych, API, dokumentacji. Każda próba rozwoju okazuje się osobnym projektem. Tyle iż teraz już z pięcioma różnymi vendorami, trzema wersjami danych i jedną rosnącą frustracją zespołu IT.

Koszty, których nie widać od razu

Fragmentaryczne podejście do AI generuje ukryte koszty – nie tylko technologiczne, ale też organizacyjne. Wdrażając różne rozwiązania bez koordynacji, firmy rozpraszają swoje zespoły. Kompetencje nie są wzmacniane, tylko dzielone. Budżety trafiają do różnych inicjatyw, które nie mają wspólnej miary sukcesu. Decyzje są podejmowane lokalnie, często przez liderów średniego szczebla, bez powiązania z głównymi celami strategicznymi firmy.

W dodatku takie wdrożenia utrudniają analitykę. Dane są zbierane, ale w różnych formatach, z różnych źródeł, przez różne silniki. Trudno wyciągać z nich spójne wnioski na poziomie organizacji. AI, które miało wspierać decyzje strategiczne, kończy jako narzędzie do optymalizacji pojedynczych wskaźników operacyjnych.

Jak to robią ci, którym się udaje?

Firmy, które odnoszą sukces w transformacji AI, robią coś odwrotnego: zaczynają od strategii, nie od narzędzi. Tworzą roadmapę, która obejmuje nie tylko konkretne wdrożenia, ale też zmiany organizacyjne, infrastrukturę danych, kompetencje i architekturę systemów.

Zamiast inwestować w 10 niepowiązanych projektów, budują jeden ekosystem, który można rozwijać etapami. Zaczynają od niskiego progu wejścia – np. automatyzacji obsługi zamówień – ale już z myślą o tym, jak to rozwiązanie będzie współpracować z kolejnym etapem, np. dynamicznym planowaniem dostaw. AI nie jest dla nich zbiorem narzędzi – jest platformą do zmiany sposobu działania.

Strategia jako redukcja ryzyka, nie spowolnienie

Paradoksalnie, to właśnie brak strategii najczęściej prowadzi do spowolnienia rozwoju AI w organizacji. Gdy systemy zaczynają się dublować, wymagają nadmiarowej integracji lub okazują się niekompatybilne z nowymi wymaganiami, firmy muszą zaczynać od nowa. Czasami z innym dostawcą. Czasami z innym zespołem.

Strategia AI nie oznacza, iż wszystko musi być od razu zdefiniowane. Chodzi raczej o ramy: kto odpowiada za decyzje, jak oceniamy wartość projektów, jakie są standardy danych, jak wygląda architektura docelowa i w jaki sposób projekty będą skalowane. W praktyce – to mniej chaosu, mniej kosztów i więcej szans na to, iż AI rzeczywiście zmieni sposób działania firmy.

AI to nie projekt, to model operacyjny

Największym błędem firm wdrażających AI jest traktowanie jej jako zbioru niezależnych inicjatyw technologicznych. Tymczasem AI działa najlepiej wtedy, gdy jest elementem modelu operacyjnego – wpływa na podejmowanie decyzji, automatyzuje procesy, uczy się z danych i współpracuje z innymi systemami.

Bez tego staje się tylko kolejnym narzędziem – drogim, trudnym do wdrożenia i nieprzystosowanym do zmiany skali. A przecież nie o to chodzi w transformacji. AI nie ma być dodatkiem – ma być nowym sposobem działania.

Rozdrobnione wdrożenia AI dają złudzenie postępu, ale mogą skutecznie zablokować długofalową transformację. jeżeli sztuczna inteligencja ma naprawdę zmienić łańcuch dostaw – i całą firmę – potrzebuje czegoś więcej niż dobrych algorytmów. Potrzebuje spójnej, przemyślanej strategii.

Idź do oryginalnego materiału