W europejskiej debacie o przyszłości wspólnoty coraz częściej pada jedno słowo: "lokalność". W ostatnim czasie Bruksela przestawiła zwrotnicę polityki gospodarczej w stronę wspierania własnych rynków - od technologii, przez zbrojeniówkę, po rolnictwo. Najnowszy przykład tego trendu dotyczy programu, który wpływa na codzienność milionów uczniów w całej Unii Europejskiej - dostaw produktów spożywczych do szkół. Tym razem nie chodzi o to, co smakuje najlepiej, ale o to, skąd pochodzi.Reklama
Szkoły czeka rewolucja? Produkty tylko z Europy
Jak informuje "Financial Times", Komisja Europejska zamierza ogłosić zmianę zasad w programie szkolnym obejmującym mleko, owoce i warzywa. Zgodnie z nową propozycją, wszystkie produkty finansowane z unijnego budżetu miałyby obowiązkowo pochodzić z państw członkowskich. Oznaczałoby to m.in., iż banany trafiające na stołówki musiałyby pochodzić wyłącznie z europejskich terytoriów, takich jak portugalska Madera.
Celem jest wsparcie lokalnej produkcji, w szczególności małych gospodarstw oraz tych działających w duchu zrównoważonego rozwoju. Komisja chce w ten sposób wykorzystać publiczne środki do pobudzania europejskiego rolnictwa i ograniczania zależności od importu.
W tle działań naciski polityczne i nowy budżet
Jak podkreśla "FT", decyzja Komisji Europejskiej to efekt długofalowej strategii oraz nacisków niektórych państw członkowskich - zwłaszcza Francji, która konsekwentnie domaga się priorytetowego traktowania lokalnych producentów. Podobne regulacje Bruksela wdraża już w sektorze zielonych technologii i obronności.
Zmiany w programie szkolnym zbiegają się w czasie z przygotowaniami do przedstawienia nowej propozycji unijnego budżetu. Reforma finansowania rolnictwa, którą Komisja zamierza ogłosić równolegle, ma być kolejnym krokiem w kierunku budowy bardziej autonomicznego i odpornego rynku wewnętrznego.
Co z dostępnością produktów?
Program dostarczania żywności do szkół, wart rocznie około 220 mln euro, będzie musiał zostać dostosowany do nowych zasad. Choć szczegóły techniczne nie zostały jeszcze ujawnione, już teraz wiadomo, iż zmiana może wpłynąć na asortyment dostępny w szkołach. Wprowadzenie ograniczeń dotyczących pochodzenia produktów może oznaczać koniec obecności niektórych egzotycznych owoców w szkolnych menu.
Jednocześnie Komisja stawia na wzmocnienie regionalnych łańcuchów dostaw, co wpisuje się w szerszą politykę wzmacniania unijnej odporności gospodarczej. Zmiany są wyrazem rosnącej determinacji Brukseli, by europejskie pieniądze służyły w pierwszej kolejności europejskim producentom.
Warto wspomnieć przy okazji doniesień o planach Komisji Europejskiej o tym, iż polskie Ministerstwo Zdrowia też chce namieszać w szkolnych talerzach. Resort kierowany przez Izabelę Leszczynę prowadzi konsultacje dotyczące całkowitego wykluczenia z placówek edukacyjnych kawy i niezdrowych przekąsek. Wśród rozważanych opcji pojawiają się nowe - mniejsze - limity zawartości cukru, tłuszczu i soli w produktach dopuszczonych do sprzedaży w szkołach.
Agata Jaroszewska