Przesunięcie podpisania umowy UE–Mercosur na styczeń, o czym poinformowała Ursula von der Leyen, to zdaniem Jacka Zarzeckiego realna szansa na wprowadzenie twardych klauzul ochronnych dla rolnictwa. Dodatkowe tygodnie negocjacji oznaczają, iż mechanizmy ochronne wciąż mogą zostać wzmocnione – automatyczne, szybsze i skuteczniejsze – zanim umowa trafi do ostatecznego zatwierdzenia przez Radę i Parlament Europejski.
– Dziś wieczorem osiągnęliśmy przełom, który otwiera drogę do pomyślnego sfinalizowania umowy w styczniu. Potrzebujemy kilku dodatkowych tygodni, aby omówić pewne kwestie z państwami członkowskimi. Skontaktowaliśmy się z naszymi partnerami z Mercosuru i zgodziliśmy się na nieznaczne przesunięcie daty podpisania umowy – zaznaczyła podczas konferencji Ursula von der Leyen. Dodała, iż ta umowa ma najważniejsze znaczenie dla Europy i uważa, iż jej podpisanie otwiera nowe możliwości handlowe i gospodarcze dla wszystkich państw członkowskich. Zaznaczyła, iż “dzięki dodatkowym kontrolom i zabezpieczeniom wprowadziliśmy wszystkie niezbędne zabezpieczenia dla naszych rolników i konsumentów”.
Włoscy rolnicy przestraszeni
Politico powołując się na urzędnika UE podaje, iż do podpisania umowy ma dojść w połowie stycznia. Z prezydentem Brazylii Luizem Inácio Lula da Silva skontaktowała się Giorgia Meloni, premier Włoch. Prezydent Brazylii powiedział, iż premier Włoch i obiecała, iż poprze porozumienie, wtedy kiedy uzyska poparcie włoskich rolników. Jak widać negocjacje trwające ponad 20 lat nie zakończą się zbyt prędko, bo na podpisanie umowy w obecnym kształcie musi wyrazić zgodę Parlament Europejski, a w nim coraz mocniej wybrzmiewa głos sprzeciwu.
Podczas czwartkowego protestu w Brukseli pojawiło setki protestujących włoskich rolników, którzy obawiają się napływu taniego drobiu i wołowiny do ich kraju.
Rolnicy naciskają na klauzule ochronne – Parlament może je wzmocnić
Niestety sprawa podpisania umowy jest przesądzona, jednak nie w obecnym kształcie klauzul ochronnych. Ten czas należy wykorzystać na wprowadzenia wszystkich poprawek, o które zabiegamy od tygodni.
– Trilog się nie zakończył – jego wyniki nie zostały przyjęte ani przez Radę, ani przez Parlament Europejski. Dopiero gdy oba te organy przyjmą jego rezultaty, będzie to oznaczało, iż znaleziono jakieś porozumienie. Trilog, który odbył się w środę nie jest satysfakcjonujący. To odejście od stanowiska Parlamentu Europejskiego i pójście w stronę tego, czego chciała Komisja Europejska, czyli słabszych, a nie lepszych safeguardów, które zaproponował Europarlament i o które zabiegał głównie poseł Hetman. Teraz jest czas, żeby pracować nad lepszymi warunkami ochronnymi – mówi w porannej rozmowie z topagrar.pl Jacek Zarzecki, wiceprzewodniczący Platformy Zrównoważonej Wołowiny. Podkreśla bardzo wyraźnie, iż decyzja premier Meloni tylko odsunęła sprawę w czasie.
– To nie jest tak, iż umowa nie wejdzie w życie – mówimy o odsunięciu decyzji. Dlatego trzeba wypracować takie warunki ochronne dla rolników, które będą satysfakcjonujące. Tego oczekujemy teraz od polskiego rządu: iż przedstawi konkretne propozycje. Proces wciąż trwa. I trzeba jasno powiedzieć wszystkim, którzy twierdzą, iż dyskusja o safeguardach była niepotrzebna, iż gdyby nie one i poprawki, temat byłby już zamknięty. Zostałoby przyjęte stanowisko Komisji Europejskiej wraz z jej safeguardami, poparte przez Radę, i byłoby po sprawie – mówi Zarzecki i zaznacza, iż zyskaliśmy czas na szukanie lepszych rozwiązań i warunków podpisania tej umowy.
– Decyzję Meloni trzeba odczytywać jednoznacznie: ona zasadniczo popiera umowę, ale musi przeprowadzić konsultacje z rolnikami i wywalczyć jak najlepsze safeguardy. Tego samego oczekujemy od polskiego rządu i polskiego premiera. Na poziomie Europarlamentu zrobiono więcej, niż choćby oczekiwaliśmy. Dziś na stole leży propozycja z Trilogu, którą Parlament powinien po prostu odrzucić jako sprzeczną z własnym stanowiskiem. To, co zrobił poseł–sprawozdawca, jest skandaliczne – zrezygnował praktycznie z każdego istotnego elementu safeguardów – podkreśla Zarzecki.
Automatyzm, próg 5% i fundusz gwarancyjny: o co toczy się gra
Wymienia, iż zmieniono zapisy: z „komisja musi coś zrobić” na „komisja może”. Wydłużono czas na spadek cen z 5 do 8 proc. i czas reakcji wydłużono z 14 do 21 dni.
– Ze strony Polski muszą wybrzmieć nie tylko słowa i apele, ale realne żądania wobec Komisji Europejskiej – czego oczekujemy konkretnie – tłumaczy Zarzecki.
Jeśli chodzi o najważniejsze elementy klauzul ochronnych Jacek Zarzecki zanaczył, iż przez cały czas będą zabiegać o:
– próg 5% w odniesieniu do czasu i skali reakcji,
– realny fundusz gwarancyjny dla państw i sektorów zagrożonych i poszkodowanych przez umowę z Mercosurem – osobny, a nie włączony w istniejącą pulę ponad 6,3 mld euro, jak proponuje Komisja,
– zasada wzajemności: takie same warunki produkcji żywności, jakich wymaga się od rolników europejskich, muszą spełniać producenci z Ameryki Południowej. To nie tylko kwestia uczciwej konkurencji, ale przede wszystkim bezpieczeństwa żywności i zdrowia konsumentów
– automatyzm reakcji: decyzja o wstrzymaniu importu po przekroczeniu określonego poziomu powinna zapadać automatycznie, a nie być uzależniona od uznaniowej decyzji Komisji Europejskiej.
Decyzja odłożona, nie zamknięta. Teraz najważniejszy ruch rządów UE
Jacek Zarzecki zaznacza, iż to nie jest tak, iż produktów z państw Mercosur nigdy w UE nie było.
– Mercosur w sektorach zagrożonych jest obecny w Unii od lat. Niektórzy mówią, jakby tych produktów w Europie czy w Polsce nie było – a one są i zawsze wjeżdżały. Chodzi teraz o stawki celne i preferencyjne warunki, na jakich mogą być sprzedawane. Przestańmy udawać, iż tych produktów nie ma. Mercosur jest od lat największym eksporterem wołowiny do UE, a niektórzy mówią tak, jakby to było coś nowego – mówi Zarzecki.
Podkreślił jedną bardzo istotną kwestię, która powinna mocno wybrzmieć – umowa Mercosur i rolnictwa nie powinna mieć kolorów politycznych ani być narzędziem walki politycznej.
– W Polsce niestety stała się elementem gry – umowa z Mercosurem jest tego najlepszym przykładem. Oczekiwałbym więcej takiej pracy, jaką wykonał Krzysztof Hetman w Europarlamencie, również od krajowych polityków, jeżeli mamy wypracować wspólne stanowisko. Mniej emocji, więcej merytoryki – bo to, co się dzieje wokół Mercosuru, zaczyna być po prostu żenujące i skandaliczne – zaznaczył Zarzecki. Dodał, iż podczas wczorajszej konferencji prasowej z Krzysztofem Hetmanem na proteście część działaczy związkowych go publicznie atakowała. A trzeba podkreślić to jasno i wyraźnie “jako jedyny eurodeputowany przyleciał ze Strasburga do Brukseli – inni woleli wrzucać filmiki w mediach społecznościowych”.
– Niektórzy pojechali tam wyłącznie po to, żeby robić dym, a ich zachowanie było skandaliczne – dodał Zarzecki.
Zarzecki podkreśla, iż protest rolników w Brukseli był potrzebny.
– Był elementem szerszej układanki. Trzeba patrzeć na to, co działo się podczas Rady Europejskiej: jednocześnie negocjowano kwestie Ukrainy, ram finansowych i umowy z Mercosurem. Protest miał pokazać niezadowolenie rolników z całokształtu sytuacji – Mercosur nie był jedynym tematem. Z wielu państw przyjechały środowiska rolnicze z własnymi postulatami. To był jeden z elementów nacisku i pokazał wagę protestów rolniczych – mówi Zarzecki. Zaznaczył, iż w Polsce niestety protesty rolnicze zostały trochę „zdewaluwowane” – stały się czymś powszednim. Nie wywierają takiej presji jak kiedyś, ponadto nieco rozmyła się jedność rolników pomiędzy organizacjami oraz przez pryzmat polityczny.
– My w każdym razie nie zamierzamy odpuszczać. Do czasu, aż kwestia Mercosuru wróci do Europarlamentu i Rady, będziemy rozmawiać z politykami wszystkich opcji – tak jak robiliśmy do tej pory – i pokazywać, co jest dla nas ważne. Rolnictwo nie ma kolorów politycznych. Trzeba w związku z tą umową coś realnie ugrać – przede wszystkim dokładnie wiedzieć, o co się walczy – mówi Zarzecki.

18 godzin temu




![Pszenica i rzepak tanieją, świnie pod presją. Co z nawozami? [Raport rynkowy 19.12.2025]](https://static.tygodnik-rolniczy.pl/images/2025/12/19/590714.png)









