W tydzień Polska wzbogaciła się jak nigdy. Tylko gdzie są te pieniądze?

12 godzin temu
Koniec drwin z Adama Glapińskiego? Jego zamiłowanie do sztabek złota okazało się zbawienne w skutkach dla naszego kraju. Przynajmniej w pewnym sensie: mamy wielką górę złota, którego wartość rośnie dosłownie z dnia na dzień. W tydzień Polska wzbogaciła się (teoretycznie) o 7 miliardów złotych. Gdzie są te pieniądze?


Na początku września Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego informował, iż w polskich skarbcach jest 515,3 ton złota. Wtedy wartość tego kruszcu wynosiła ok. 204 miliardów złotych.

W przypadku złota oficjalną, przyjętą na całym świecie miarą jest tzw. uncja trojańska. To ok. 31,1 grama. W obrocie innymi towarami stosuje się tzw. uncję międzynarodową (28,35 grama). Cena uncji złota przebiła w ostatnich dniach magiczną barierę 4000 dolarów. Co więcej, cena nie spada, nie oscyluje wokół 4000 dolarów, ale idzie w górę.

Zaledwie 2 dni temu (7 października) uncja złota kosztowała zaledwie kilka dolarów ponad poziom 4000. 9 października oscyluje wokół 4070-4080 dolarów. W ostatnim czasie cena złota idzie w górę jak balon na wyścigach koni. W marcu tego roku złoto przebiło poziom 3000 dolarów, dwa lata wcześniej było warte ok. 2000 dolarów za uncję.

Tylko od początku tego roku złoto poszło w górę o 54 procent. To niesamowicie zyskowna inwestycja. Polskie rezerwy w tydzień zyskały wartość dodatkowych 7 mld złotych.

Przypomnijmy: Glapiński jako prezes NBP zaczął skupować złoto w 2018 roku, gdy kosztowało ok. 1200 dolarów. Do 2020 roku kupił 125,7 tony, ale na tym nie poprzestał. Tylko w 2023 roku kupił rekordowe 130 ton, gdy cena wynosiła ok. 2000 dolarów.

W tym roku mamy największy wzrost cen złota od 1979 roku. Wtedy jego wartość wzrosła o 100 proc. Od tej pory złoto notowało co najwyżej 30-40 proc. rocznego wzrostu, przeplatanego zresztą spadkami.

Czy naprawdę zarobiliśmy kilka miliardów?


Zdania są podzielone, ale jest to kwestia semantyczna. Wiele osób zwraca uwagę, iż zarobilibyśmy, gdyby nasze złoto zostało sprzedane. Wtedy różnica pomiędzy ceną kupna a ceną sprzedaży jest formalnie zarobkiem. Prawdopodobnie sprzedaż ponad 500 ton złota wywołałaby na rynku szok i przynajmniej chwilowy spadek cen. Jest to scenariusz czysto teoretyczny. Z całą pewnością można jednak powiedzieć, iż wartość polskich rezerw w złocie jest na rekordowo wysokim poziomie.

Na koniec września 2025 r. złoto stanowiło 24 proc. wartości polskich rezerw, które sięgały 229 mld dolarów. Dziś (9 października) Glapiński poinformował, iż zasoby złota stanowią 25 proc. wszystkich rezerw NBP, przekraczają 520 ton i są warte ok. 240 mld zł.

Z tezą o "zarobieniu" miliardów nie zgadza się m.in. członkini Rady Polityki Pieniężnej Joanna Tyrowicz. Już kilka miesięcy temu na swoim profilu na LinkedIn pisała: "Złoto, które od kilku lat kupuje NBP, nie przynosi żadnych odsetek. Dawno kupione złoto przynosiło odsetki, ale w tej chwili kupowane jest złoto, na którym się nie zarabia. Część dawno temu zakupionego złota została zabrana z miejsc, w których przynosiła odsetki i przewieziona szumnie do NBP, żeby było na rodzimej ziemi. Żeby na wzroście cen złota zarobić, to trzeba je (względnie) tanio kupić, a następnie (względnie) drogo sprzedać. Tymczasem Polska jedynie kupuje złoto".

Prof. Tyrowicz dodaje też, iż złoto nie generuje odsetek, nie zarabia na siebie. Wręcz przeciwnie – przecież utrzymanie infrastruktury do jego przechowywania, ochrona i transport kosztują krocie.

Dlaczego złoto drożeje?


W tym akurat żadnej zasługi Glapińskiego nie ma.

– Czynniki stojące za tym ruchem są od dłuższego czasu niezmienne, a więc gigantyczne zadłużenie Stanów Zjednoczonych, odchodzenie od dolara przez kraje Wschodu i globalnego Południa czy wzrost napięć geopolitycznych. W żadnym z tych przypadków nie można powiedzieć, iż te czynniki słabną – podkreśla Tomasz Gessner, główny analityk Tavex.

Dodaje, iż od początku tego tygodnia dochodzą jeszcze informacje z Japonii, gdzie zobaczymy pierwszą kobietę-premiera. Inwestorzy od razu zwrócili uwagę na jej bardzo luźne podejście do polityki fiskalnej i monetarnej. Innymi słowy: Japonia, która w ostatnich kwartałach próbowała zacieśniać politykę monetarną przez skromne podwyżki stóp procentowych i próby odwracania prowadzonego przez Bank Japonii skupu aktywów, teraz może zacząć ponownie dostarczać rynkom płynności, co pozytywnie wpływa na aktywa ryzykowne, ale i te zabezpieczające przed psuciem pieniądza, a więc złoto.

– Obecne rekordy są powiązane z brakiem zgody na przegłosowanie budżetu federalnego

w Stanach Zjednoczonych. Paraliż administracji rządowej, wzrost napięć fiskalnych oraz niepewna sytuacja geopolityczna wpływają na kurs dolara względem innych walut oraz wycenę złota. W ujęciu globalnym kurs kruszcu pozostaje również w korelacji z popytem i podażą, a wzrost zainteresowania tym aktywem po stronie inwestorów indywidualnych jest znaczący – wyjaśnia Marta Bassani-Prusik, Dyrektor ds. Produktów Inwestycyjnych i Wartości Dewizowych w Mennicy Polskiej. Tylko ta firma sprzedała w 2025 roku ok. 1700 kilogramów złota.

Zdaniem Michała Stajniaka – wicedyrektora Działu Analiz XTB i czołowego polskiego analityka surowcowego – to nie koniec i mamy przestrzeń na dalsze wzrosty ceny złota. Na ten moment choćby ciężko wskazać górną granicę

– Stopa zwrotu ze złota w tym roku przekracza już wyraźnie 50 proc., choć jednocześnie trwająca hossa na rynku metali szlachetnych nieco mocniej udziela się pozostałym metalom szlachetnym. Mocniej od złota zyskuje platyna, srebro i pallad, choć jednocześnie należy podkreślić, iż obecna hossa nie byłaby możliwa bez złota – mówi Stajniak.

Dodaje, iż wzrosty cenowe wspierane są przede wszystkim przez globalną niepewność geopolityczną.

– W USA decyzje Donalda Trumpa wywołują nierzadko popłoch na rynkach finansowych, a jeszcze niedawno próbował ingerować dosyć mocno w pracę amerykańskiej Rezerwy Federalnej, co spowodowało jeszcze większy odwrót od dolara, jako waluty rezerwowej. Sytuacja ta doprowadziła, iż banki centralne w dalszym ciągu dywersyfikowały swoje rezerwy, zwiększając znacząco zakupy złota. W trzech poprzednich latach obserwowaliśmy rocznie ponad 1000 ton popytu na złoto ze strony banków centralnych. Choć w 2025 roku dynamika popytu nieco spadła, banki wciąż stanowią znaczącą siłę zakupową, wraz z popytem inwestycyjnym na sztabki i monety, czy również ze strony funduszy ETF, które utrzymują już w tym momencie w swoich skarbcach 97 mln uncji – najwięcej od 2022 roku – tłumaczy analityk.

A ile złoto może kosztować? Analitycy Goldman Sachs zaczynają już mówić o przebijaniu granicy 5000 dolarów za uncję.

– Wyznaczenie docelowej ceny złota jest wyjątkowo skomplikowane, bo nie da się jej oszacować wprost przez pryzmat kosztów produkcji, jak w przypadku innych surowców. Złoto jest przede wszystkim środkiem przechowywania wartości, stąd o jego cenie decydują głównie czynniki popytu i podaży. Największy wpływ mają globalne sentymenty, a nie konsumpcja przemysłowa czy technologiczna, choć przy bardzo wysokich cenach słabnący popyt jubilerski czy technologiczny teoretycznie może być wyrównywany przez większe zainteresowanie ze strony inwestorów. Tak właśnie dzieje się obecnie, ponieważ popyt jubilerski jest historycznie niski, ale za to popyt inwestycyjny utrzymuje się na wysokim poziomie – wyjaśnia jednak Michał Stajniak.

– Nie sposób dziś wskazać absolutnej górnej granicy dla ceny złota – jest ona praktycznie nieosiągalna przy obecnych technologiach i zasobach. Scenariusz kosmicznych dostaw złota pozostaje w tej chwili czystą fantastyką, a potencjalne koszty takich operacji wielokrotnie przerosłyby aktualny kurs na rynku – dodaje analityk XTB.

Idź do oryginalnego materiału