
Po czterech latach od premiery Windows 11 wreszcie wyprzedził swojego poprzednika pod względem udziału w rynku – wynika z danych Statcountera. W lipcu 2025 roku z „jedenastki” korzysta już 52% użytkowników Windowsa, podczas gdy udział „dziesiątki” spadł do 44,5%. Ten symboliczny moment trudno jednak uznać za dowód pełnego sukcesu – raczej świadczy o tym, jak bardzo Microsoft musiał popchnąć użytkowników do przesiadki.
Wzrost popularności Windows 11 nie był naturalnym efektem przewagi technologicznej. Jeszcze w styczniu tego roku Windows 10 miał niemal 60% udziału w rynku. Co więc się zmieniło? Decydującym czynnikiem jest zapowiedziane na 14 października 2025 roku zakończenie wsparcia technicznego dla Windows 10. Microsoft już wcześniej stosował znane z poprzednich migracji taktyki: wyskakujące komunikaty, naciski, a choćby zapowiedzi dodatkowych opłat za aktualizacje bezpieczeństwa po zakończeniu wsparcia.
Choć system Windows 11 teoretycznie jest bezpieczniejszy i nowocześniejszy, jego przyjęcie od początku było chłodne. Wysokie wymagania sprzętowe (TPM 2.0, nowsze procesory) skutecznie zniechęciły miliony użytkowników, zwłaszcza w sektorze SMB i w krajach o niższej sile nabywczej. Z kolei ci, którzy mogli dokonać aktualizacji, nie zawsze widzieli uzasadnione powody, by to robić.
Microsoft może dziś świętować, ale obraz rynku jest bardziej złożony. Firma nie podaje dokładnych danych, ilu z ponad miliarda użytkowników Windowsa przeszło na Windows 11. A wiele wskazuje na to, iż znaczna ich część została niejako zmuszona do zmiany.
Czy Windows 11 zbuduje silną pozycję i stanie się równie powszechny jak jego poprzednicy? Na razie to nie jest oczywiste. Cień kończącego się Windows 10 wciąż ciąży nad „jedenastką” – nie jako konkurencja, ale jako przypomnienie, iż sukces nowej wersji nie zawsze przychodzi z entuzjazmem rynku.