Włochy słono zapłaciły za błąd sprzed lat. Teraz popełnia go cała Europa. Amerykanie i Chińczycy zostawią nas daleko w tyle

news.5v.pl 2 godzin temu

Pod koniec XV w. Włochy były klejnotem Europy. Wenecja rządziła morzami, Florencja zdominowała sztukę i finanse, a Mediolan przodował w handlu i technologii. Żaden zakątek zachodniego świata nie był bardziej zaawansowany. Jednak w ciągu kilkudziesięciu lat zarówno niezależność polityczna, jak i prymat gospodarczy Włoch zniknęły. Europie grozi dziś podobny los.

Przewaga UE, niegdyś budząca zazdrość całego świata, uległa erozji. Dziś jest ona nie tylko podzielona politycznie, ale także pozostaje w tyle w branżach, które zdefiniują resztę tego stulecia. Młode talenty uciekają do Stanów Zjednoczonych i Azji, a unijna gospodarka coraz bardziej przypomina skansen dawnych osiągnięć.

Niezależnie od tego, czy chodzi o wzrost, technologię, przemysł czy poziom życia, Europie grozi to, iż stanie się prowincją w świecie definiowanym przez innych. I może wyciągnąć wnioski z upadku Włoch.

USA i Chiny pędzą do przodu, Europa dostaje zadyszki

Znaki ostrzegawcze są jednoznaczne. Od 2008 r. PKB UE wzrósł o zaledwie 18 proc., podczas gdy USA — dwukrotnie szybciej, a Chin — trzykrotnie. Oczywiście turystyka na całym kontynencie wciąż kwitnie, ale miliony podróżnych, którzy chcą zaimponować swoimi wypadami znajomym na Instagramie, nie wystarczą, aby zrównoważyć stagnację, a także sami generują koszty.

Spadek standardu życia to echo sytuacji w renesansowych Włoszech. Ok. 1450 r. dochód na osobę we Włoszech był o 50 proc. wyższy niż w Holandii. 100 lat później Holendrzy byli o 15 proc. bogatsi, a do 1650 r. — prawie dwa razy.

Współczesna Europa stacza się jeszcze szybciej. W 1995 r. niemiecki PKB per capita był o 10 proc. wyższy niż w USA, podczas gdy obecnie to amerykański jest o 60 proc. wyższy. W tym tempie poziom dobrobytu Niemiec może skurczyć się do jednej trzeciej poziomu dobrobytu ich transatlantyckiego partnera w ciągu jednego pokolenia.

Podobnie jak w renesansowych Włoszech to złe samopoczucie gospodarcze odzwierciedla głęboką lukę technologiczną. Wenecja, niegdyś królowa mórz, trzymała się starych technologii i słono za to zapłaciła. Jej galery, doskonałe na spokojnych wodach Morza Śródziemnego, nie mogły się równać z oceanicznymi karawelami, które przewoziły Hiszpanów i Portugalczyków po całym świecie.

Współczesna Europa robi teraz to samo: w dziedzinie sztucznej inteligencji UE inwestuje zaledwie 4 proc. tego, co Stany Zjednoczone. w tej chwili OpenAI jest wyceniane na 500 mld dol. , podczas gdy największy europejski startup AI Mistral jest wart zaledwie 15 mld dol. . I choć Europa jest pionierem w dziedzinie technologii kwantowej, pozostaje w tyle pod względem komercjalizacji — jeden amerykański startup, IonQ, zebrał więcej kapitału niż wszystkie firmy kwantowe w UE razem wzięte.

Nawet jeżeli chodzi o baterie, szwedzki Northvolt upadł w marcu, tylko po to, by zostać przejętym przez startup z Doliny Krzemowej. Tradycyjne gałęzie przemysłu również słabną. Trzej najwięksi niemieccy producenci samochodów są warci zaledwie jedną ósmą wartości Tesli. Ericsson i Nokia, niegdyś światowi liderzy telefonii komórkowej, pozostają w tyle za azjatyckimi rywalami w dziedzinie 5G. Francuska firma Arianespace, niegdyś dominująca w dziedzinie wynoszenia satelitów na orbitę, w tej chwili korzysta z rakiet technologicznego miliardera Elona Muska.

Pomysły z Europy przynoszą zyski Amerykanom

Problemem nie jest jednak inwencja, ale skala. Pomimo wyśmienitych inżynierów i uniwersytetów od 2008 r. prawie 30 proc. tzw. jednorożców przeniosło się z UE do Stanów Zjednoczonych, zabierając ze sobą najbardziej przedsiębiorcze duchy. Wygląda na to, iż kontynent pobudza pomysły, podczas gdy Ameryka je napędza i przynosi zyski. To także odzwierciedlenie wzorca z Włoch, które dostarczały talentów, podczas gdy inni budowali imperia. Ich najwięksi odkrywcy, tacy jak Kolumb, Cabot, Vespucci i Verrazzano, również szkolili się w kraju, by następnie pływać pod obcymi banderami.

Krzysztof KolumbEverett Collection / Shutterstock

Podstawową kwestią w obu przypadkach jest polityka. Podobnie jak włoskie miasta-państwa w 1500 r., dzisiejsza Europa jest podzielona i słaba. Stolice kłócą się o energię, zadłużenie, migrację i politykę przemysłową; wspólna strategia obronna pozostaje jedynie aspiracją; a ambitne plany wspólnych wydatków na technologie lub pogłębienie rynków kapitałowych toną w debacie.

Ten brak jedności zgubił Włochy, które padły ofiarą obcych mocarstw, które ostatecznie podzieliły półwysep. Obecne podziały sprawiają, iż blok jest podobnie podatny na globalnych konkurentów, ponieważ Waszyngton dyktuje obronę, Rosja zagraża wschodowi kontynentu, Chiny dominują w łańcuchach dostaw, a Dolina Krzemowa rządzi gospodarką cyfrową.

Albo inwestycje i innowacje, albo skansen dla turystów

Ale czy to wszystko jest nieuniknione? Niekoniecznie. Unia Europejska stworzyła instytucje, o których renesansie Włochy nie mogły choćby marzyć: wspólny rynek, walutę, parlament. Wciąż są gospodarzem światowej klasy instytucji badawczych i przodują w zaawansowanej produkcji, farmaceutyce, lotnictwie, zielonej energii i projektowaniu. Kontynent wciąż może być liderem — ale tylko pod warunkiem, iż będzie działać.

XVI-wieczne Włochy nie miały takiej szansy. Geografia uwięziła je na Morzu Śródziemnym, podczas gdy szlaki handlowe przeniosły się na Atlantyk, a handel uległ stagnacji. Nowe technologie morskie pozostawiły ich floty w tyle, a najbystrzejsze umysły szukały szczęścia za granicą. Ale Europa nie ma takich ograniczeń. Nie powstrzymuje jej nic poza własną polityczną nieśmiałością i pęknięciami.

UE musi zaakceptować koszty teraz, aby uniknąć największych kosztów później: braku znaczenia. Musi intensywnie inwestować w pionierskie technologie, takie jak sztuczna inteligencja, technologie kwantowe, kosmiczne i biotechnologiczne, jednocześnie budując prawdziwą obronę i tworząc głębokie rynki kapitałowe, aby start-upy mogły rozwijać się w kraju.

Recepty są znane. Były premier Włoch Mario Draghi wyszczególnił je w swoim raporcie na temat przyszłości UE. Brakuje tylko woli politycznej. Niegdyś bijące serce Europy, Włochy ostatecznie stały się krajem dla turystów, a nie innowatorów. Lekcja historii jest jasna: kultura przetrwała, ale jej potęga osłabła. UE wciąż ma czas, by uniknąć tego losu. Europejczycy mogą albo się obudzić, albo pogodzić się z tym, iż staną się kontynentem pomników i odbijających się echem wspomnień.

Idź do oryginalnego materiału