– Cała Europa znajduje się w tej chwili w stanie głębokiego kryzysu gospodarczego i politycznego. W wielu państwach obserwujemy poważne napięcia wewnętrzne – kontestujące siły konserwatywne coraz wyraźniej ścierają się z liberalnymi ośrodkami władzy. To, co dzieje się w Polsce, jest zresztą widoczne w całej Europie. Do tego dochodzi trudna sytuacja gospodarcza oraz ostatnie upokorzenia na arenie międzynarodowej, szczególnie w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi. Wszystko to znajduje swoje odbicie – niczym w soczewce – w debacie prowadzonej w tej chwili w Parlamencie Europejskim. Ursula von der Leyen jest bez wątpienia wyrazistą reprezentantką swojego elektoratu, czyli tego liberalnego nurtu politycznego. Taką linię prezentowała przez całą poprzednią kadencję, reprezentując przede wszystkim Europejską Partię Ludową (EPP), a choćby bardziej – twardy trzon środowisk liberalnych.– mówił Tomasz Wróblewski w Radiu WNET. – Trudno jednak twierdzić, iż za całą obecną sytuację odpowiada tylko ona. W większości państw europejskich rządzą bowiem siły liberalne, które od lat realizują spójną politykę redystrybucji, otwartych granic, szeroko zakrojonego systemu świadczeń socjalnych oraz multikulturalizmu. Wszystkie te czynniki przyczyniły się do obecnego kryzysu. Mamy do czynienia z przeregulowaną gospodarką, silnym protekcjonizmem europejskim, który można – przynajmniej częściowo – przypisać decyzjom unijnym. Nie są to jednak wyłącznie działania von der Leyen, ale wynik całego modelu politycznego, funkcjonującego od czasów traktatu z Maastricht.
– Oczywiście, Ursula von der Leyen skupia na sobie dużą część tej krytyki, w pewnym sensie słusznie, jako symbol i realizatorka tego politycznego kierunku. Jednak same problemy sięgają znacznie głębiej i nie zostaną rozwiązane wynikiem tego głosowania. jeżeli chodzi o samo głosowanie – prawdopodobnie zakończy się ono korzystnie dla von der Leyen. Do odrzucenia wotum potrzeba co najmniej 360 głosów przeciw, czyli ponad połowy głosów przy pełnej obecności europosłów na sali. Taka większość wydaje się w tej chwili nierealna, tym bardziej iż mamy do czynienia z dwoma odrębnymi podejściami do tego głosowania.
– Lewica chce poddać pod wątpliwość, czy von der Leyen adekwatnie reprezentuje lewicowy, socjalistyczny elektorat. Z kolei prawica również zgłasza swoje zastrzeżenia, ale z zupełnie innego punktu widzenia. Co istotne, między tymi dwiema grupami nie ma żadnej synergii ani porozumienia. Może się więc zdarzyć, iż w jednym głosowaniu lewica poprze von der Leyen, a w drugim będzie przeciw. To wszystko pokazuje, iż proces jest zbyt złożony, by doszło do realnej zmiany – dodaje.
Cała rozmowa dostępna jest TUTAJ.