Niedawno pisałem o swoich planach finansowych. Mam jednak świadomość, iż przeciętne możliwości są jednak inne. I dlatego postanowiłem poświęcić tym opcjom cały wpis.
Na stole sekcyjnym leży „przeciętny Polak z dużego miasta”. Możemy poczynić pewne założenia.
- Prawdopodobnie ma mieszkanie (ok. 80% rodaków mieszka we własnym),
- Z pewnym prawdopodobieństwem nie na kredyt (9% nieruchomości w Polsce posiada wpisy hipoteczne, z przewagą miast – rzecz jasna), albo spłacone w poważnym stopniu.
- Dysponuje oszczędnościami na poziomie kilkudziesięciu tysięcy złotych.
- Liczy sobie ok. 35 lat i posiada partnera/partnerkę/męża/żonę oraz jedno dziecko.
- Zarabia dotychczas ok. 100-120% średniej krajowej, co oznacza ok. 12-15 tys. zł netto na rodzinę.
Ma silną chęć przeprowadzki na wieś, przysłowiowej ucieczki w Bieszczady. Nie wierzy tylko w możliwości realizacyjne. A ja pokażę, iż „dasię”.
Krok 1. Wycena wartości netto mieszkania/domu. Wartość netto = czyli cena rynkowa – zobowiązania kredytowe. Okaże się bardzo różna. Moja – 1 mln zł. Przeciętnie – może 200, może 300, może 400 tys. zł.
Krok 2. Ustalenie na co wystarczy ta wartość netto.
W prawie kompletnej pustce (Podlasie, pogranicze mazowiecko-lubelskie, wschodnia Lubelszczyzna czy Podkarpacie itp.), albo województwach wymierających na zachodzie Polski (lubuskie, zachodniopomorskie, opolskie, śląskie, dolnośląskie), o ile nie idziemy w kierunku wysokiego standardu i miejscowości turystycznych (raczej Pieszków koło Lwówka Śląskiego niż Polanica-Zdrój) nasza wartość netto powinna wystarczyć na zakup domu do remontu (nie mówię o walących się ruderach) i najniezbędniejsze prace, wykonane własnymi rękami. Dodajmy oszczędności i posiadane inwestycje.
Czyli dach nad głową – już mamy.
Krok 3. Ustalenie nowego źródła dochodu.
Mieszkańcy miast miewają z tym problem. W przypadku freelancerów, artystów, pracowników w 100% zdalnych – prosty wybór – robimy to, co dotychczas, tylko w innym miejscu. Dochody nie spadają.
Dysponujący dużą nadwyżką wartości netto nad kosztami zakupu/remontu – także nie muszą długo myśleć. Pracują dalej tylko mniej i dla przyjemności. (mój mechanizm).
Natomiast „przeciętni” znajdą się w trudnej sytuacji. Być może, znajdą pracę na miejscu (nauczyciel, lekarz, pielęgniarka itd.). Być może w niedalekim sąsiedztwie (do 30 km) – jak budowlaniec, handlowiec, urzędnik itd. W ostateczności założą jakąś firmę, znajdą etat zdalny, przerzucą się na freelance, sprzedaż internetową, zaczną żyć z ziemi, opierając się na wyjątkowych produktach.
Ja znając warunki w wielu lokalizacjach – proponuję prace dorywcze. Przy odrobinie zdolności manualnych da się zarobić dniówką 300 zł. A to oznacza 4500 zł (umówmy się, netto) na osobę. Żyją tak całe wsie. W lecie – przy zbiorach, w pozostałych miesiącach – budowa/opieka nad dziećmi. Ważne – sprawdź możliwości na miejscu.
Większość znanych mi osób (osobiście, z artykułów, książek) prowadzi agroturystyki, jakieś warsztaty, zajmuje się sztuką, rękodziełem, rzemiosłem. I żadna z nich nie głoduje. Tak też można.
Krok 4. Ustal wydatki i sprawdź, czy Cię stać.
Skoro dochody wynoszą 4500 zł/os./m-c – budżet wynosi 9000 zł/m-c (plus ew. zasiłki). Znacznie mniej niż w mieście (12-15.000 zł). I tę różnicę warto wyrównać spadkiem wydatków.
W tym miejscu mam już pewien pogląd i potrafię coś poradzić. Postawcie na tanie ogrzewanie drewnem (piec, kominek z płaszczem), zamiast bawić się w drogie pompy ciepła, grzejniki elektryczne, o ile nie zbudowaliście nowego energooszczędnego domu. Ew. co najwyżej dogrzewajcie klimatyzatorem.
Nie pakujcie się w wielkie budynki, ponieważ zniszczą Was finansowo i wyssać mogą wszystkie siły (sprzątanie! remonty!). Chyba iż macie pomysł na turystów. Moje 160 m2 po podłodze i 140 m2 powierzchni użytkowej wydaje mi się wręcz za duże dla 3 osób (ale akurat zarabiam ponadprzeciętnie i dysponuję kapitałem).
Wtedy koszt mediów wyniesie ok. 1000 zł/m-c (prąd – 300 zł, woda 50 zł, oczyszczalnia – 50 zł, podatek – 40 zł, internet 100 zł, telefony 100 zł, śmieci 100 zł, drewno – 260 zł). Mnie uda się zejść do 800 zł, ale na dachu leżą panele fotowoltaiki.
Życie (jedzenie, leki, lekarze) 1800 zł. Akurat tutaj mocno indywidualna sprawa. Ktoś nie kupuje jedzenia, inny tak, do tego leczy się na kilka chorób, lub ma niepełnosprawne dziecko. Sama wizyta lekarsko-dentystyczna oznacza ubytek 200-800 zł. Mając czas pewne rzeczy zrobimy na NFZ.
Nauka. Nie rezygnowałbym z niej pod żadnym pozorem. 700 zł na zdalne korki, zajęcia edukacyjne, czy sport.
Transport. Kolejny temat-rzeka. Sporo zależy od warunków miejscowych, trybu życia, sposobu utrzymania, odległości. Minimum – jedno auto na rodzinę, i to takie, które zawsze zapali i zawsze dojedzie. W praktyce – mieszkańcy sioła w środku lasu – szykujcie się na Subaru Forestery, Łady Nivy, pickupa, czy innego Jeepa. Te auta palą minimum 10-12 l/100 km. Mieszkający wśród ludzi (jak ja), niech wybiorą przynajmniej SUV-a, lub podwyższonego crossovera. jeżeli auta mają być dwa – jedno może być „letnie” i pozbawione tych bajerów. Jak powiedziałem – koszty od 400 zł/m-c (Panda 4×4) do 2000 zł (dwa auta, z których jeden to „dzik”). Liczone, rzecz jasna przeciętnie (10 tys. km rocznie x 72 zł/100 km na paliwo = 600 zł/m-c).
Pozostałe. Wrzućmy tu ubrania, chemię, kosmetyki, remonty, wakacje, prezenty, ubezpieczenia itp. Zostało nam od 3500 do 5100 zł. Plan okazał się wykonalny.