Zachodnie banki toną w długu technologicznym. Lekcja, której Polska nie może zignorować

2 godzin temu
Zdjęcie: bank, technologia, biznes


W Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii rozgrywa się cichy dramat. Mimo bilionów dolarów pompowanych w cyfryzację, tamtejszy sektor bankowy traci klientów na alarmującą skalę. Jak informuje firma Baringa, aż 62% konsumentów jest gotowych porzucić swój bank dla lepszych doświadczeń cyfrowych.

Przyczyna? Technologiczny fundament z lat 60. i kod pamiętający czasy sprzed internetu. To potężne ostrzeżenie i zarazem bezcenna lekcja dla Polski, która choć dziś jest w zupełnie innym miejscu, nie może ulec złudzeniu wiecznego bezpieczeństwa.

Patrząc z polskiej perspektywy, problemy te mogą wydawać się odległe. Nasz sektor bankowy jest regularnie chwalony na arenie międzynarodowej i, według raportów takich jak „Digital Banking Maturity” firmy Deloitte, należy do światowej czołówki cyfrowych liderów.

Wyprzedzamy wiele państw pod względem zaawansowania aplikacji mobilnych czy łatwości założenia konta online. Udało nam się przeskoczyć całą generację przestarzałych technologii, które dziś paraliżują innowacyjność na Zachodzie. To daje nam ogromną przewagę. Pytanie brzmi: na jak długo?

Pod lśniącą fasadą nagradzanych aplikacji, również w Polsce kryje się wyzwanie znane jako dług technologiczny. Choć nie jest on tak dramatyczny jak na Zachodzie, istnieje i stanowi ukrytą groźbę. Badania pokazują, iż polskie instytucje finansowe wciąż postrzegają cyfryzację jako sposób na nadrabianie zaległości w infrastrukturze.

Oznacza to, iż choćby jeżeli nasze interfejsy są nowoczesne, to systemy rdzeniowe, na których działają, często nie są gotowe na rewolucję, która właśnie nadchodzi.

To tutaj lekcja zza oceanu staje się kluczowa. Tamtejsze banki, wydając ponad 2,8 biliona dolarów, nie stworzyły prawdziwej innowacji, ale „morze jednakowości”. Osiągnęły cyfrowy standard, ale nie zbudowały przewagi, bo ich stare systemy uniemożliwiają prawdziwą personalizację opartą na danych.

Polska, mimo swojej czołowej pozycji, również ryzykuje wpadnięcie w tę pułapkę. Nasze aplikacje bankowe, choć doskonałe, zaczynają wyglądać i działać bardzo podobnie. Brakuje w nich przełomowych, opartych na sztucznej inteligencji rozwiązań, które mogłyby zamienić bank z biernego narzędzia w proaktywnego, inteligentnego partnera finansowego.

Kryzys na rynkach zachodnich to dla nas bezcenny materiał poglądowy. Pokazuje, iż inwestowanie wyłącznie w fasadę, przy jednoczesnym ignorowaniu starzejącego się technologicznego „silnika”, prowadzi w ślepy zaułek. Zamiast spoczywać na laurach cyfrowego lidera, polski sektor bankowy musi potraktować obecną przewagę jako punkt wyjścia do głębszej modernizacji.

Wyścig o klienta przyszłości nie będzie polegał na dodawaniu kolejnych funkcji do aplikacji. Wygrają go te instytucje, które będą miały odwagę przebudować swoje technologiczne fundamenty pod kątem ery generatywnej sztucznej inteligencji i hiperpersonalizacji. Zachód pokazuje nam, jak wygląda porażka na tym polu.

Mamy wyjątkową szansę, by uczyć się na ich błędach i udowodnić, iż nasza cyfrowa dojrzałość to coś więcej niż tylko sprawny interfejs.

Idź do oryginalnego materiału