
Polityczne milczenie, technokratyczne głosowanie i konsekwencje, które mogą wywrócić cały polski rynek rolny. Choć oficjalnie chodziło o stal i żelazo z Ukrainy, decyzja Parlamentu Europejskiego ma dużo szersze znaczenie. W tle rozgrywa się cichy demontaż unijnego systemu ochrony importowej – z potencjalnie katastrofalnymi skutkami dla rolnictwa.
Stal i żelazo to tylko przykrywka
Niedawne głosowanie w Parlamencie Europejskim dotyczyło formalnie przedłużenia liberalizacji handlu dla wybranych produktów hutniczych z Ukrainy. Ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Prawdziwy ciężar zmian kryje się w pełnym brzmieniu projektu rozporządzenia.
W artykule 1 nowelizacji czytamy wprost, iż zawiesza się stosowanie artykułów 2, 4–7, 9–17 oraz 19–21 rozporządzenia (UE) 2015/478 – dokumentu, który do tej pory stanowił fundament wspólnotowej kontroli przywozu towarów spoza UE.
Co to oznacza? w uproszczeniu – unijny rynek zostaje pozbawiony narzędzi reagowania na nadmierny import. A skoro precedens został już ustanowiony, nic nie stoi na przeszkodzie, by kolejne głosowanie objęło produkty rolne, a nie tylko przemysłowe.
Rozbrojone artykuły, bezbronna Unia
Zawieszone fragmenty rozporządzenia nie są czysto techniczne – to właśnie one pozwalały do tej pory na reakcję w sytuacjach kryzysowych. Oto, co tracimy:
- Art. 2 – możliwość zastosowania środków ochronnych w razie zagrożenia rynku;
- Art. 4–7 – procedury monitorowania importu i wszczynania dochodzeń;
- Art. 9–17 – konkretne narzędzia interwencji: cła, kontyngenty, obowiązki notyfikacyjne;
- Art. 19–21 – zasady przejrzystości i konsultacji z państwami członkowskimi.
Po wyłączeniu tych przepisów, Komisja Europejska nie ma obowiązku ani choćby możliwości podjęcia działań chroniących europejski rynek. To jak zdjęcie hełmu i pancerza przed spodziewanym ciosem.

Rolnictwo na celowniku?
Zboże, rzepak, drób, cukier, mleko – produkty, które już dziś konkurują z ukraińskimi towarami na granicy rentowności, mogą jako następne trafić na listę „tymczasowo” liberalizowanych. jeżeli dziś możliwe jest wyłączenie przepisów ochronnych dla stali, to jutro nic nie powstrzyma analogicznej decyzji w sprawie sektora rolno-spożywczego.
Co gorsza, wszystko to dzieje się bez debaty publicznej, bez konsultacji, bez kontroli społecznej. Państwa członkowskie de facto pozbawiono prawa głosu. A europosłowie – choć znają mechanizmy legislacyjne – nie złożyli choćby jednej poprawki przywracającej unijne mechanizmy bezpieczeństwa.
Prawo było. Teraz go nie ma
Rozporządzenie (UE) 2015/478 nie było jedynie deklaracją. Zawierało realne procedury:
- Art. 5 – zobowiązywał Komisję do wszczęcia postępowania w ciągu miesiąca od zgłoszenia zagrożenia.
- Art. 7 – pozwalał na natychmiastowe działania w razie kryzysu.
- Art. 9–17 – dawały konkretne podstawy do wprowadzenia ograniczeń importowych.
Dziś, w kontekście handlu z Ukrainą, ten cały system zostaje świadomie wyłączony. I to nie na podstawie nowej ustawy ramowej, ale poprzez proste dodanie kilku zdań w artykule 1 nowelizacji dotyczącej stali.
Polska bez tarczy, za to z otwartym rynkiem
W praktyce oznacza to, iż jeżeli jutro ceny zboża znów spadną poniżej opłacalności przez ukraiński import, Komisja nie będzie zobowiązana do żadnej reakcji. Nie będzie cła, nie będzie kontyngentu, nie będzie śledztwa. A rolnik – zostanie z tym sam.
To moment, w którym rząd RP i polscy europosłowie powinni podnieść głos. Nie chodzi o protekcjonizm, ale o elementarne zasady bezpieczeństwa ekonomicznego. Państwo, które nie chroni własnego rynku rolnego, wcześniej czy później straci nie tylko produkcję, ale i suwerenność żywnościową.

Nie oddawajmy tarczy w imię złudnej stabilności
To nie jest tylko analiza prawna. To ostrzeżenie i apel. Dzisiejsze głosowanie to może być początek legislacyjnej ścieżki, która doprowadzi do całkowitego rozbrojenia wspólnotowego systemu ochrony przed niekontrolowanym importem. A wtedy polskie rolnictwo stanie się pierwszą ofiarą własnej solidarności.
Nie pozwólmy, by stal i żelazo stały się dymną zasłoną dla rozbrojenia wsi. jeżeli dziś nie postawimy granicy, jutro zostanie już tylko bezsilność.