Bobcat pokazuje ładowarkę bez hydrauliki. Co jeszcze ma w planach?

23 godzin temu

Jedna z najbardziej rozpoznawalnych marek produkujących małe maszyny – Bobcat – postanowiła na Baumie nie tylko odsłonić swoje nowości, ale także zdradzić, nad czym w tej chwili pracuje. Choć oczywiście zaskoczenia nie będzie.

Może trochę, ale nie uprzedzajmy faktów. W pierwszej kolejności zapoznajmy się z zawodnikami, którzy już niebawem pojawią się w składzie drużyny Bobcata. Przede wszystkim do gry dołączają odświeżone modele ładowarek o sterowaniu burtowym, czyli ikoniczne maszyny firmy.

Ładowarki burtowe Bobcata w nowym wydaniu

Nowościami są S630 oraz S650 w nowym wydaniu, a więc kołowe ładowarki z segmentu 3-4 ton. Nowością jest również koparko-ładowarka B730 M, która póki co będzie samotnie reprezentowała firmę w tym segmencie. Natomiast w przypadku koparek z przedziału 1-2 tony, nastąpiło prawdziwe rozerwanie worka, bowiem od modelu E16 po E20z, wymienione zostały wszystkie maszyny, czyli 4 sztuki nie licząc elektrycznej E19e. Oprócz tego Bobcat pokazał kilka ciekawych maszyn koncepcyjnych, a smaczku dodał fakt iż nie było to wydmuszki prężące się w światłach reflektorów – w końcu stoisko było na zewnątrz, a poza tym maszyny efektownie uczestniczyły w pokazach na ringu.

Bobcat RogueX i RogueX2

Gdy jakaś firma stwierdza, iż podczas tworzenia swojej maszyny przyświecała im myśl, aby stworzyć coś nowego, zwykle nie stoją za tym fakty, a bardziej ładne marketingowe frazesy. Bobcatowi trudno odmówić czegoś takiego, w końcu ładowarki burtowe to ich dziecko i maszyna niepodobna do żadnej innej. Naturalnie nie dziś, gdy ogrom firm również ma takie maszyny w swojej ofercie. Stąd nie dziwi fakt, iż w kontekście maszyn koncepcyjnych RogueX oraz RogueX2, właśnie takie hasło ma je promować. Czym są te maszyny? W dużym uproszczeniu to zrobotyzowane ładowarki burtowe z napędem w pełni elektrycznym – przez co należy rozumieć, iż zostały całkowicie pozbawione medium innego niż elektryczność.

Rogue X, czyli elektryczny robot od Bobcata, fot. GS

Dokładnie tak; ani w kołowym RogueX2 ani gąsienicowym RogueX nie znajdziemy grama hydrauliki. Wszystkie siłowniki zostały zastąpione elektrycznymi napędami liniowymi, a fotel operatora komputerem. Brzmi i wygląda futurystycznie i raczej nieprędko zobaczymy te maszyny w takim wydaniu. Warto przypomnieć sobie tutaj poprzednią edycję Baumy, na której podobne rozwiązanie, choć niepozbawione operatora, zaprezentowała firma Komatsu. Rewolucyjny, w pełni elektryczny napęd ładowarki, miał zmienić oblicze branży, tyle iż na Baumie 2025 okazało się, iż zmieniony to został koncept i elektryczna ładowarka WA80E musiała przeprosić się z klasyczną hydrauliką. Bobcat jednak nie mówi nie i podbija stawkę.

Ładowarki burtowe Bobcat T7X i S7X – już wkrótce

Czy jednak to co nie udało się japońskiemu gigantowi ma niebawem udać się Bobcatowi? Wszystko na to wskazuje, bo oto maszyny T7X i S7X mają już niebawem zostać włączone do regularnej oferty firmy. Czym są te dwie ładowarki? Po pierwsze klasycznymi burtkówkami z kabiną; model T7X – z trójkątną gąsienicą, zaś S7X – wariantem kołowym, zgodnie z nomenklaturą firmy. Sercem obydwu maszyn jest 62 kWh bateria litowo-jonowa, a zatem są to ładowarki elektryczne. Zaś w stosunku do modeli konwencjonalnych, ilość płynów znajdujących się w trzewiach obydwu maszyn została zredukowana o 96%, co czyli je w pełni elektrycznymi.

T7X czyli pierwsza na świecie w pełni elektryczna ładowarka, fot. GS

Firma postawiła na silniki elektryczne wszędzie, zaś do podnoszenia osprzętu dodatkowo na przekładnie śrubowo-kulkowe. Szaleństwo? Bobcat twierdzi, iż wcale nie. Taki układ ma jedną istotną cechę – eliminację przekładni elektryczno-hydraulicznej, na której cierpiała sprawność maszyny. Tyle w teorii, w praktyce ładowarki mają zapewnić do 8 godzin normalnej pracy, prostszą budowę, drastycznie mniejsze koszty utrzymania oraz oczywiście uśmiechy na twarzach wszystkich ekologów i unijnych urzędników.

Nowości w ładowarkach S630 i S650

Naturalnie nie samym prądem Bobcat żyje, choć ten temat był absolutnym hitem i numerem jeden o ile chodzi ogólnie o tegoroczne tagki w Monachium. Prawie każda firma chciała pokazać, iż ma coś elektrycznego i iż nad czymś elektrycznym właśnie pracuje. Spalinowych premier było kilka i ograniczały się głównie do tych maszyn, których nie spodziewamy się prędko zobaczyć w wariancie alternatywnym, a przynajmniej nie na dużą skalę. Dlatego też Bobcat postanowił odświeżyć klasyczne ładowarki, które przecież stanowią o sile marki. Nowy model S630 i większy S650 otrzymały zmodernizowaną kabinę oraz wysięgnik.

Odświeżona ładowarka S650 firmy Bobcat na stoisku w Monachium, fot. GS

Maszynę cechuje teraz jeszcze lepsze ukrycie komponentów układy hydraulicznego przed uszkodzeniami, bardziej ergonomiczne i również lepiej chronione przyłącze zewnętrznych obwodów hydrauliki oraz, rzecz jasna, poprawa parametrów pracy – niższe spalanie i wzrost wydajności. Kabina w wariancie z pełnym przeszkleniem jest nadciśnieniowa. Obydwa modele napędza silnik o mocy 55,3 kW Stage V, S630 waży 3553 kg i może podnieść maksymalnie 2023 kg natomiast S650 waży 3778 kg i może podnieść 2455 kg.

Nadchodzące nowości firmy, to będzie gorąca jesień, fot. mat. prasowe

Bobcat pod nowym przywództwem (jako członek grupy Doosan) ma dość ambitne plany, bowiem firma chce w niedalekiej przyszłości znacznie powiększyć gamę oferowanych maszyn, a także wejść do wyższej ligi tonażowej, zarówno w segmencie ładowarek przegubowych jak i koparek. Już teraz wiadomo, iż czekają nas premiery takich maszyn jak L205-L285 a więc ładowarek znacznie powyżej 10 ton czy koparek E220 i E245 czyli ponad 20 t. Szykuje się zatem rok pełen premier dla Bobcata.

Idź do oryginalnego materiału