Dobra cena i solidne wykonanie. Japońskie koparki Sumitomo wkraczają na polski rynek. I mogą namieszać

6 godzin temu

Pod koniec zeszłego roku na naszym rynku pojawił się nowy gracz w segmencie koparek, ale tym razem wcale nie chodzi o kolejną firmę z Chin. Pomimo iż maszyny mają być nieźle wycenione i proste. Mowa o Sumitomo.

Ile kosztują koparki Sumitomo?

Bez zwlekania przechodzimy do meritum, bo skoro poruszony został temat cen, a te mają być rzekomo bardzo atrakcyjne, w dodatku za sprzęt sprawdzony i prosty, to sprawdzamy! Jakiś czas temu na popularnym serwisie ogłoszeniowym otomoto, pojawiło się ogłoszenie firmy Bujak Maszyny, dilera marki Sumitomo w Polsce, dotyczące sprzedaży nowej koparki SH220LC-7 z rocznika 2025. Maszyna o masie 22 ton, fabrycznie nowa, została wyceniona na 641,8 tys. zł netto. Biorąc pod uwagę, iż mamy do czynienia z koparką wyprodukowaną przez firmę japońską, z japońskim silnikiem Isuzu oraz hydrauliką firmy Kawasaki, temat robi się ciekawy.

Jeżeli spojrzeć jak za granicą, gdzie Sumitomo funkcjonuje już od dłuższego czasu, wyceniane są nowe maszyny, to ta cena wcale nie wydaje się być tak zwaną podpuchą czy chwytem marketingowym. Dla segmentu koparek od 11 do 25 ton, ceny zwykle wahają się od 190 do 300 tys. dolarów brutto, w zależności od konfiguracji. Przy czym za 11-13 tonową dobrze doposażoną koparkę przyjdzie zapłacić około 200 tys., zaś większe modele startują od kilka większych kwot, oczywiście w absolutnej podstawie.

Koparki to główny i niemal jedyny konik Sumitomo, choć na targach był jeszcze obecny rozściełacz do asfaltu, fot. GS

Koparki mniejsze 7-10 ton to kwoty z przedziału 120-180 tys. dolarów. Natomiast te największe, jakie firma ma w swojej ofercie – 30-45 – ton to wydatek rzędu 300 – 500 tys. dolarów. Zdecydowanie gorzej mają się sprawy na rynku maszyn używanych, bowiem podaż koparek Sumitomo jest mała. Z niewielkiej populacji maszyn europejskich można wymienić jedynie koparki z roczników 2008-2015 klasy 12-20 ton. Ceny zwykle nie przekraczają 150 tys. zł za maszyny z przebiegami rzędu 3000-5000 mth. Niskie ceny używanych koparek wynikają głównie z faktu iż maszyny nie posiadają certyfikatu CE, w znakomitej większości pochodzą albo z Chin albo Japonii.

Koparki Sumitomo, jakie są?

Zacznijmy od przyjrzenia się aktualnej ofercie marki. Na wstępie mamy niedużą SH80BS-7, czyli koparkę o masie 8,7 t i ograniczonym obrysie. Mniejszych maszyn nie uświadczymy, bowiem firma Sumitomo współpracuje od lat z innymi podmiotami np. CASE (lata 90.), JCB (od 1998) czy Kubotą. Dzieckiem ostatniego partnerstwa jest maszyna Kubota U145, czyli koparka Sumitomo w barwach Kuboty właśnie.

Kabina modelu SH220 jeszcze bez elementów kontrastujących (poręcze/barierki/rączki). Rzuca się w oczy brak wystającej blokady układu hydraulicznego, fot. GS

Wracając do oferty, dalej mamy model SH130-7 o masie 13-14 t. Jest to propozycja dla szukających małej, klasycznej koparki, coś co niekoniecznie u nas ma szanse powodzenia, bowiem jest to iście azjatycki format. Znacznie większe szanse ma SH145X-7 czyli znów maszyna obrysowa o masie 14,8 tony. Modele SH210-7 oraz SH220LC-7 to również propozycje klasyczne w tonażu 20-22 tony, podobnie jak większe SH360LC-7 i SH380LHD-7. Ich masy to odpowiednio 38 i 38,5 tony. Ofertę wieńczą maszyny SH500LHD-7 – 50 t oraz SH520LHD-7 – 52 t. Oprócz tego firma ma w swojej ofercie także żurawie oraz rozściełacze do asfaltu, jednak te maszyny póki co nie są jeszcze u nas oficjalnie dostępne.

Budowa koparek Sumitomo

Jeżeli chodzi o budowę, to nie ma najmniejszego sensu ukrywać, iż filozofia, sposób wykonania wielu elementów czy podejście do projektowania są zbieżne z innymi japońskimi koparkami, a mianowicie Komatsu i Kobelco, nieco mniej Hitachi. Zwłaszcza podobieństwa do tej pierwszej są trudne do ukrycia. Już samo nazewnictwo sugeruje nam, iż jakiś stopień pokrewieństwa musi występować. W istocie Sumitomo Heavy Industries i Komatsu Ltd to dwie kompletnie różnie firmy nie mające ze sobą wiele wspólnego, podobnie jak Kobelco. Jednakże Sumitomo Corporation, które wchodzi w skład Sumitomo Group, to siostrzana wobec Sumitomo Heavy Industries spółka, będąca największym na świecie dystrybutorem… Komatsu.

Sprawy finansowe oraz podział rynku lepiej sobie darujmy i skupmy się na maszynach. Skoro ustaliliśmy, iż widoczny jest tutaj japoński duch, to co odróżnia Sumitomo od Komatsu i Kobelco? Na pierwszy rzut oka nasuwa się taka myśl, iż koparki Sumitomo są jakby mniej okazałe względem Komatsu; coś na kształt działań po których konstrukcja została mocno uproszczona. Stwierdzenie, iż stała się bardziej ekonomiczna będzie chyba zbyt daleko posuniętym wnioskiem, niemniej maszyna wydaje się na wykonaną korzystniej z punktu widzenia fabryki. Czy w tej prostocie kryje się wada? Raczej nie, bo z drugiej strony trudno jest zarzucić jakąkolwiek niedbałość w wykonaniu. Nie ma choćby mowy, by pomylić koparkę Sumitomo z maszyną typowo chińską – te zresztą poczyniły w ostatnich latach duże postępy, ale wciąż widać w nich pewne niedociągnięcia.

Kabina, czyli czym Sumitomo kusi operatora?

To dobry barometr tego, czego można ogółem oczekiwać od maszyny. o ile w kabinie czuć, iż producent nie do końca wie, co gdzie powinno zostać umieszczone, to prawdopodobnie cała maszyna jest wykonana podobnie. W końcu to w kabinie powinniśmy spędzać 99% czasu pracy z maszyną. Jak jest w kabinie koparki SH220 serii 7? Okazja do zajrzenia przydarzyła się podczas tegorocznej Baumy. Pierwsze co rzuca się w oczy, to brak tak zwanego „szlabanu”, który odpowiada za blokowanie układu hydraulicznego. Tutaj, został on przeniesiony na lewą konsolę, w postaci niedużej dźwigienki. Obok znajduje się kieszeń, zaś poniżej panel od klimatyzacji oraz awaryjny wyłącznik silnika. interesujące posunięcie, w dodatku bardzo rzadko spotykane w innych markach.

Kabina jest przyjemna i niezajmująca, tak można by ją opisać w dwóch słowach, fot. GS

Kolejnymi elementami na które zwróciliśmy uwagę były dżojstiki. Te nie zaskakują; widać, iż mamy do czynienia z maszyną japońską, bowiem są bardzo proste i mówiąc delikatnie, nie są obficie obdarowane dodatkowymi możliwościami. W prawym znajduje się potencjometr i dwa przyciski u góry, w lewym zaś trzy przyciski. Profilowanie raczej nie było tutaj priorytetem, są za to lekko pochylone do wewnątrz. Nie ma się jednak co temu dziwić, głowice obrotowe nie są zbyt popularne w Azji, choćby Japonii, toteż w przypadku elementów sterujących, czas jakby się zatrzymał. Grunt, iż w ogóle są tutaj jakieś funkcje poza klaksonem. Zresztą maszyny Sumitomo są promowane jako propozycje solidne i efektywne, nie efektowne.

W prawej konsoli znajdziemy radio, stacyjkę, kilka zaślepek oraz selektor trybu pracy. Do wyboru mamy tryb SP – Super Power (bez zaskoczenia jest to 100% tego co daje silnik i hydraulika), H czyli Heavy do prac ciężkich oraz tryb A, czyli automatyczny. Przy czym „A” jest domyślnie ukierunkowany na ekonomię pracy i oferuje dodatkowo 6 poziomów ustawień. Poza tym sam selektor pozwala także na regulację prędkości obrotowej, po dojściu do pozycji max, przechodzimy w wybór trybów. interesujące rozwiązanie, choć fizycznie gałka jest wykonana z dyskusyjną jakością. Liczy się jednak efekt, czyli możliwość przełączania się pomiędzy trybami bez grzebania w monitorze.

Skoro przy monitorze jesteśmy, to w maszynach Sumitomo zainstalowane są całkiem zgrabne monitory ze zintegrowaną prostą klawiaturą do podstawowych funkcji. Coś jak w Komatsu, jednak ze znacznie większą finezją, choć monitor osadzony jest w niemal identyczny sposób co chociażby w PC210LC-11. Oferuje on jednak świeższy, niemniej wciąż lekki i przyjemny w użytkowaniu interfejs i niezłą jakość obrazu. Trzeba jednak przyznać, iż Komatsu ma więcej kamer i obraz łączony 360 stopni, czego w Sumitomo nie uświadczymy. Ponadto w kabinie znalazło się jeszcze miejsce na duży chłodzony/ogrzewany schowek, kieszeń na dokumenty, dużą przestrzeń za fotelem oraz kilka mniejszych schowków na prawym podszybiu. Są też dwa uchwyty na kubki i nisko poprowadzona linia okien z boku i z tyłu.

Silnik i hydraulika w Sumitomo

Tak jak wspomnieliśmy na początku, koparki Sumitomo napędzają japońskie silniki Isuzu; w przypadku modelu SH220LC-7 jest to VD-4HK1X o mocy 119,3 kW (162 KM) przy 1800 obr./min – czterocylindrowy o pojemności 5,19 l. Napędza on dwie pompy o wydatku 211 l/min każda, ciśnienie robocze wynosi 343 bary. W przypadku pozostałych maszyn jest podobnie; od modelu SH380 do napędu służą rzędowe szóstki ISUZU, poniżej SH220 są mniejsze czwórki, a jedynie SH80 ma silnik Yanmar 4TNV98CT, czyli klasyka gatunku z przedziału mocy 45-60 kW.

Model SH360. Jeszcze nie największy, ale już dostatecznie duży, by sprawdzić się w żwirowniach czy mniejszych kopalniach. Z racji iż jest to maszyna prosta, będzie kusić wobec stale komplikującej się konkurencji, fot. GS

Naturalnie niemal każda funkcja czy system posiadają swoje unikalne nazwy nadane przez producenta w celach marketingowych. Ale dzięki temu, można np. Dowiedzieć się, iż zbiornik AdBlue powinien wystarczyć na 11 tankowań (SH220) oraz o ile procent, seria 7 została poprawiona względem 6. Tego, jak i bardziej dokładnych informacji często próżno jest szukać w przypadku maszyn chińskich. Czy zatem proste, aczkolwiek nieźle wycenione japońskie maszyny zachwieją dynamicznym rozwojem sprzedaży maszyn chińskich? Czy może podkopią stary układ sił? Z pewnością prostota i rozważna wycena mogą okazać się silnymi argumentami zwłaszcza w negocjacjach z firmami wynajmującymi maszyny.

Idź do oryginalnego materiału