W każdym kraju, który w pewnym momencie wykształcił swój przemysł, musi być ta firma, od której wszystko się zaczęło i do której wzdychają krajanie. Czasem z sentymentu za minionym, ale czasem z dumy z własnego ciągnika. Przyglądamy się historii koreańskiego Daedonga.
Historia firmy Daedong zaczęła się w roku 1947 w miejscowości Daegu w Korei. Początkowo profil firmy obejmował odlewnictwo, tak bardzo potrzebne w budowie nowoczesnego kraju, choć firma gwałtownie dostrzegła, iż wytwarzanie odlewów to jedynie pierwszy krok. Były to bardzo burzliwe czasy dla półwyspu koreańskiego. Bo choć najstarsze odkrycia sugerują, iż półwysep był zamieszkany już paleolicie, zaś pierwsze formy państwowości mogą sięgać choćby 2333 r p.n.e, to trwająca stulecia polityka izolacji sprawiła, iż gdy Chiny i Japonia zapoznawały się z nowinkami pochodzącymi z Europy w wielu XIX, Korea pozostawała niedostępna.
Dopiero od lat 80. XIX wieku Korea zaczęła otwierać się na inne kraje. Niestety dominacja Japonii przekreśliła szanse na skorzystanie z odkryć początku XX wieku, a długa okupacja, trwająca do 1945 roku, boleśnie doświadczyła cały kraj. Rok po założeniu przedsiębiorstwa Daedong sformowana została Republika Korei, a trzy lata później w 1950 wybuchła Wojna Koreańska, w trakcie której Daegu stało się miastem na linii frontu.
1949: Pierwszy silnik
Niespełna rok przed tymi dramatycznym wydarzeniami, w 1949, Daedong stworzył swój pierwszy silnik, zdobywając jednocześnie laur pierwszeństwa w tej trudnej sztuce w całej Korei. Był to oczywiście bardzo archaiczny silnik jednocylindrowy w układzie leżącym do napędzana maszyn stacjonarnych, choć już o zapłonie samoczynnym.

To pokazuje, jak wielki był głód rozwoju nowoczesnej techniki oraz jak wzrastała świadomość Koreańczyków, iż rzeczy do nadrobienia jest ogrom, a świat nie będzie czekał. Zaraz po zaprezentowaniu silnika, Daedong opracował swój pierwszy pług stalowy, który zaczął wypierać tradycyjne manualne lub ciągane przez zwierzęta narzędzie Ho-mi. Dla mocno zacofanego rolnictwa był to nie tylko powiew świeżości, ale przede wszystkim szansa na wzrost wydajności pozwalający w końcu zapomnieć, o latach niedostatku. Po zakończeniu działań wojennych firma wróciła do normalnej działalności, a w 1960 otworzyła drugi zakład w miejscowości Juak-dong, zaś produkcja maszyn dla rolników, stała się jej filarem.
1962: Pierwszy ciągnik
Z racji systemu upraw oraz dużego udziału mokrej uprawy ryżu, pierwszy koreański ciągnik nie miał postaci jakiej byśmy się spodziewali. Maszyna była jednoosiowa z możliwością napędzania narzędzi z przekładni bocznej (przystawki mocy), ale dla koreańskich rolników możliwość zastąpienia zwierząt czy częściej pracy wyłącznie własnych rąk spalinowym ciągnikiem typu dzik, była nieoceniona. Cztery lata później firma, z racji znacznego poszerzenia asortymentu produkcji (maszyny, silniki, ciągniki jednoosiowe), została przekształcona w korporację. W międzyczasie nawiązano współpracę z firmą Ford oraz Kubota i na bazie amerykańskich oraz japońskich ciągników, zaczęto wdrażać do Korei prawdziwe ciągniki rolnicze.

Firma chętnie wdrażała w swoich zakładach produkcje licencyjne – np. Kubota serii L czy Ford F6000/F7000, a także dużych silników jak Perkins czy Ford. Po przejęciu Forda przez Fiata, Deadong wytwarzał na potrzeby lokalne modele serii TS90/100/110, a więc jedne z najlepszych ciągników na ówczesnym rynku, z najnowszymi zdobyczami techniki w zakresie napędów. Firma rozpoczęła również współpracę z innym amerykańskim koncernem – John Deere, produkując modele od 80 do 150 KM, takie jak chociażby 6115 czy 6220.

W latach 70., oprócz licencyjnych ciągników, do oferty firmy dołączyły także kombajny (współpraca z Yanmarem) do zbioru ryżu, oraz sadzarki na mokro. Jednak największym osiągnięciem było otworzenie w 1973 linii produkcyjnej dla skrzyń biegów. Co w końcu zaowocowało rozpoczęciem wytwarzania pierwszych w pełni koreańskich ciągników. A zaledwie dekadę później Deadong, w 1982, zyskał możliwości produkcji własnego wielocylindrowego silnika i po raz pierwszy w historii, uczeń rozpoczął sprzedaż swoich produktów u mistrza, czyli w USA.
Narodziny watahy
W latach 90. Daedong był gotów, by w pełni wejść na amerykański rynek. Do tej pory sprzedawał pojedyncze partie i nie był zbyt mocno poważany. Można by przyrównać sytuację do sprowadzania dziś partii maszyn wyprodukowanych w Indiach czy Chinach, a to nie była nisza dla firmy z Daegu. Potrzebna była nowa strategia; tę firma zaczerpnęła niejako od Toyoty, która nie mogąc pozbyć się metki auta dla ludu, nie miała szans na sprzedaż luksusowych samochodów na najbardziej obiecującym rynku czyli USA. Tak powstał Lexus, który mając czystą kartę rozkochał w sobie amerykanów swoją niezawodnością, jakością wykonania i wszystkim tym, czego oczekiwali od auta komfortowego i reprezentacyjnego.

Tak w 1993 zrodziło się Kioti, które dużo atrakcyjniej wyglądało i brzmiało od typowo koreańskiego Daedonga. Po dodaniu do tego dobrej polityki cenowej i latami wypracowywanej niezawodności mechaniki, której firma uczyła się od najlepszych z najlepszych, udało się. w tej chwili Kioti w USA, ma około 20% udziału w rynku najmniejszych ciągników oraz 15% licząc wszystkie ciągniki do 100 KM mocy, zaś na najbliższe lata firma bardzo ambitnie planuje podwoić swój udział w rynku północnoamerykańskim oraz zbudować silną pozycję na trudnym rynku europejskim. Czy to się uda?
Kioti ma potencjał
W przypadku USA firmy takie jak Kioti, Kubota czy Mahindra mogą liczyć na pewne względy. A mianowicie, działania rządu amerykańskiego o ile chodzi o przeciwdziałanie pojawianiu się chińskiej konkurencji. Z drugiej strony ambitne plany gabinetu Trumpa, mogą zmusić producentów do inwestowania w budowę fabryk i montowni na terenie USA, by uniknąć cła, a to z pewnością wpłynie na ceny.
Jeżeli zaś chodzi o UE, to sytuacja zarówno w segmentach 25-50 KM jak i 60-90 KM staje się napięta, żeby nie powiedzieć zaczyna puchnąć jak balon, zaś chętnych do podziału tortu jest z roku na rok coraz więcej. Jednocześnie ów tort zaczyna się robić coraz skromniejszy wraz z dobijaniem małych rolników, a kombinaty raczej nie wypełnią po nich pustki. Tam ciągniki poniżej 100 KM mogą przeciągać maszyny po placu albo go zamiatać. Co prawda Kioti ma w swojej ofercie ciągnik o mocy choćby 127 KM, ale może to się okazać niewystarczające by trafić w gusta i potrzeby naprawdę dużych graczy. Wszystko jednak wskazuje na to, iż w Daedongu to wiedzą i seria HX to nie jest ostatnie słowo.