Jeszcze niedawno pracownicy z państw Europy Środkowo-Wschodniej stanowili fundament niemieckiego rynku pracy, skutecznie łagodząc skutki kryzysu demograficznego. Dziś ta tendencja ulega gwałtownej zmianie. Jak zauważa Nicolas Kurzawa w sobotnim wydaniu „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, po raz pierwszy od 2008 roku więcej osób wyjechało z Niemiec do innych państw UE niż przyjechało.

Stare stereotypy, nowe realia
Kurzawa zwraca uwagę na utrwalone stereotypy dotyczące zatrudnienia: „Gdy babcia wymagała opieki, zatrudniano Polkę. W czasie żniw – Rumunów.” Dla wielu Niemców było oczywistością, iż elementarne prace wykonują obywatele Europy Wschodniej. To uproszczenie, dziś traci znaczenie – zarówno z powodów demograficznych, jak i gospodarczych.
Dlaczego liczba migrantów zarobkowych spada?
W latach 2011–2015, czyli w szczytowym okresie napływu, do Niemiec przyjeżdżało rocznie ponad 200 tysięcy pracowników ze wschodniej części UE. Dziś ta liczba dramatycznie maleje.
Według niemieckiego ekonomisty Thomasa Liebiga, potencjał migracyjny został wyczerpany: „Ci, którzy chcieli pracować w Niemczech, już to zrobili.” Dodatkowo, kraje takie jak Polska, Rumunia czy Bułgaria same doświadczają kryzysu demograficznego, przez co maleje liczba młodych ludzi gotowych na emigrację.
Zamożność i rosnący prestiż rynku lokalnego
Liebig wskazuje na kolejny czynnik: polepszająca się sytuacja gospodarcza na wschodzie Europy. W wielu przypadkach stopa bezrobocia jest niższa niż w Niemczech, szczególnie w Polsce. Zmienia to postrzeganie atrakcyjności niemieckiego rynku. „Niemcy straciły w oczach Polaków na atrakcyjności” – zauważa „FAZ”.
Braki kadrowe i trudna przyszłość niemieckiego rynku pracy
Ta zmiana stawia Niemcy przed dużym wyzwaniem. Aby utrzymać stabilność gospodarki, Niemcy potrzebują ponad 300 000 nowych pracowników rocznie. Wypełnienie tej luki osobami spoza Unii Europejskiej może się okazać znacznie trudniejsze – kulturowo, społecznie i administracyjnie.