Seria Lost Vape Ursa to coś, czego chyba nie da się nie kojarzyć. Po ogromnym sukcesie kilku urządzeń czas na kolejne. Tylko czy będą to przez cały czas zmiany jedynie kosmetyczne, czy faktycznie zmiana będzie o 180 stopni? Dzisiaj w tym celu przyjrzymy się Lost Vape Ursa Cap.
Lost Vape Ursa Cap to stuprocentowy pod. Wbudowany akumulator, który mieści w sobie 1000 mAh, więc jest na pewno większy niż dotychczasowe urządzenia z tej serii. Przekłada się to na maksymalną moc 25W. Pod względem gabarytów przez cały czas jest to małe urządzenie, które nie odbiega od obecnych trendów. Największą zmianą w wyglądzie jest właśnie „cap” czy nakładka, jak kto woli. Na szczęście jest możliwość przyczepienia jej na łańcuszek. Na pewno jest to naprawiony problem z Voopoo V Mate E, gdzie praktycznie każdy użytkownik po około tygodniu gubił nakładkę. Cały pod niestety jest wykonany z plastiku, więc dzięki temu jest bardzo lekki, ale traci znacznie na wytrzymałości.
Lost Vape jak zwykle oferuje piękne kolory do wyboru, a to tylko cztery z ośmiu. Spokojniejsze kolory można podejrzeć na stronie producenta.
Niestety żadne zmiany nie zaszły we wkładach.
Niby Lost Vape niedawno zmienił swoje systemy grzewcze, ale obecne wcale nie są lepsze od poprzednich. Bardzo gwałtownie się zużywają i niestety wyciekają. Mogli opracować już wlewanie liquidu od góry tzw. top fill. Według mnie troszkę zmarnowana szansa. Oporności wkładów pozostają bez zmian, przez cały czas dostępne są 0.6Ω, 0.8Ω oraz 1.0Ω. Na szczęście wszystkie Ursy są kompatybilne z tymi wkładami, więc dostępność jest naprawdę dobra. Regulacja przepływu powietrza umiejscowiona od boku urządzenia w formie suwaka.
Podsumowanie
Lost Vape Ursa Cap niestety nie niesie ze sobą zbyt wielu zmian. Z tych pozytywnych na pewno większy akumulator oraz nakładka na ustnik, więc higiena na pewno na plus. Z negatywnych przez cały czas słabo żywotne wkłady oraz cała plastikowa budowa. Może producent powinien porzucić tę serię urządzeń, a skupić się na czymś całkowicie nowym?
