Napiwek nie wszędzie dobrowolny. W tych krajach lepiej przygotuj go od razu

4 godzin temu
Zdjęcie: Polsat News


Są kraje, gdzie kelnerzy przy płatności wprost pytają, ile napiwku doliczyć do rachunku. Są także miejsca na świecie, gdzie dodatkowa opłata doliczana jest automatycznie. Gdzie zatem napiwek to konieczność? Przed wyjazdem na wakacje w tym roku warto poznać tę listę.


Kelner wybiegający za klientem z restauracji, opłaty automatycznie doliczone do rachunku i napiwek także od zamówień na wynos - to tylko kilka przykładów doświadczeń, którymi turyści dzielą się w mediach społecznościowych. Zebraliśmy najczęściej pojawiające się opinie i radzimy, gdzie na urlopie warto przygotować się na napiwek.


W których krajach napiwek jest obowiązkowy? Naliczą go automatycznie


Choć w wyobrażeniu Polaków i większości Europejczyków napiwek powinien być uznaniowy i dobrowolny, nie wymuszany przez kelnerów, to są kraje, gdzie należy się spodziewać pytanie: Ile chcesz dać napiwku? Jednym z takich państw jest Meksyk:Reklama


"Pamiętam, gdy jeden kelner sam sobie wybrał na terminalu 25 proc. i przed naciśnięciem guzika zapytał: 'Ok?' Ja zdezorientowana powiedziałam, iż tak" - czytamy w odpowiedzi turystki na facebookowej grupie podróżniczej.


Podobne automatyczne doliczenia napiwku przed płatnością spotkamy także w:
USAFrancjiCzechachNiemczechCzarnogórzeRumunii
Często napiwek doliczany jest do rachunku także przy zamówieniach na wynos, a nierzadko dotyczy również dzieci w wózkach, które de facto z usług restauracji nie korzystają.


Ile dać napiwku w restauracji? Na świecie to norma, w USA chcą więcej


Zbyt niski napiwek może być bardziej obraźliwy niż jego brak, jednak wiele restauracji na świecie oferuje już terminale do wyboru procentowej wartości napiwku, jaką klient chce doliczyć do rozliczenia.
Średnio na całym świecie 10-procentowy napiwek jest normą. Więcej mogą oczekiwać kelnerzy w USA czy Kanadzie. Tutaj mile widziane są napiwki rzędu choćby 20 proc. wartości rachunku. A co się dzieje, gdy napiwku zdecydujemy się nie zostawić?
"Na Kubie jak nie dasz, to następny raz udają, iż cię nie widzą" - tłumaczy inna turystka w poście, który czytamy na Facebooku.
Bywa także (głównie w Kanadzie i USA), iż kelnerzy wybiegają za gośćmi, którzy nie pozostawili napiwku lub zostawili za mało.


Coperto czyli napiwek we Włoszech. choćby kilkanaście euro za stolik


Włochy to jeden z tych krajów, gdzie do rachunku w restauracjach często doliczane jest coperto. To stała opłata do rachunku każdego gościa, która w dosłownym tłumaczeniu oznacza nakrycie, a więc sztućce, serwetki, pranie obrusów czy świeże pieczywo na stole.

Blogerzy-podróżnicy wyliczają, iż coperto może wynieść od jednego do choćby kilkunastu euro za stolik. Taka opłata pobierana jest przez większość restauracji, pizzerii i barów we Włoszech. Rezygnują z niej przede wszystkim największe trattorie.
We Włoszech klasyczne napiwki są także mile widziane. Doświadczeni kelnerzy z bogatą wiedzą, np. o winach, często dobrze doradzają, a napiwki przyjmują nie tylko przy ostatecznym rozliczeniu, ale właśnie przy okazji porady czy poczęstunku trunkiem spoza karty. Także tutaj bywają jednak miejsca, gdzie napiwek jest w pewnym stopniu wymuszany:
"Byłam we Włoszech w tym miesiącu i w jednej z restauracji dostaliśmy paragon z miejscem do wpisania wysokości napiwku oraz długopisem" - czytamy w komentarzu jednej z turystek na facebookowej grupie podróżniczej.
Takie paragony najczęściej we Włoszech otrzymują turyści i nie jest to tradycją dużej grupy restauratorów.
Agnieszka Maciuła-Ziomek
Idź do oryginalnego materiału