Mołdawskie sadownictwo cierpi przez susze i upały
Podczas naszej wizyty w mołdawskich sadach praktycznie w każdym miejscu słyszeliśmy o ogromnym problemie z dostępnością do wody. Kraj dotykają również zmiany klimatu, które tu objawiają się coraz bardziej dotkliwymi suszami. Opadów jest jak na lekarstwo, doskwierają również fale upałów z bardzo wysokimi temperaturami.
Aby wyobrazić sobie sytuację, wystarczy powiedzieć, iż w większości kraju bardziej znaczące opady spadły na początku maja. Z kolei w ubiegłym roku fala upałów sięgających 40 stopni Celsjusza trwała niemal 3 tygodnie. Wówczas wzrost jabłek całkowicie się zatrzymał.
Sytuację ratują jedynie bardzo dobre gleby. Jest to czarnoziem na gliniastym podłożu z około 3-procentową zawartością materii organicznej. Taka gleba ma doskonałe wartości sorpcyjne, ale i ona kiedyś przecież musi wyschnąć…
Rywalizacja o wodę
Największe sady, gdzie w jednym miejscu uprawia się jabłka na powierzchni 40, 70 czy ponad 100 hektarów, zwykle zlokalizowane są w pobliżu rzek, takich jak Dniestr, Prut czy Reut. Mówimy o centralnej i południowej części kraju. Ta ostatnia to największa śródlądowa rzeka Mołdawii, która jest bardzo mocno eksploatowana.
Produkcja rolna nastawiona jest na zboża, które poradzą sobie z mniejszą sumą opadów, ale również w ich wypadku nie brakuje obaw o przyszłość. Pośród ogromnych pól z kukurydzą, słonecznikami, żytem i pszenicą wyraźnie brakuje warzyw. Ich produkcja skoncentrowana jest na południu kraju. Krótko mówiąc, warunki klimatyczne i glebowe są tu wręcz idealne. Potencjał produkcyjny jest ogromy. Brakuje wody i nie zanosi się na poprawę…

Jak nawodnić 50 hektarów sadu?
Tam gdzie gościliśmy, kilka razy powielono ten sam schemat. Woda pozyskiwana jest z Dniestru w korycie rzeki. Potężne urządzenia pompują wodę do zbiornika w gospodarstwie, który ma kubaturę liczoną w setkach lub w tysiącach metrów sześciennych. Największe wrażenie robią odległości. Nierzadko mówimy o 5 czy 7 kilometrach, które dzielą sad i rzekę oraz o ponad 100 metrach przewyższenia.
Dopiero stamtąd woda trafia do poszczególnych kwater, również poprzez potężne pompy. Tak pozyskuje się wodę w największych gospodarstwach. Są również studnie głębinowe, ale w centralnej części kraju musimy kopać 200 metrów i więcej, żeby się do niej dostać. W takich warunkach nie ma mowy o marnowaniu wody czy zraszaniu nadkoronowym w trakcie przymrozków.