Kryzys w rolnictwie tematem nr 1
Bardzo trudna sytuacja w rolnictwie i rażąco niskie ceny rynkowe mają jeden „plus”. Pomimo tego, iż trudno doszukiwać się pozytywów w kryzysie, warto zwrócić uwagę na kwestię, o której dotychczas wiedziało bardzo niewielu konsumentów. Chodzi o stawki, po jakich markety oferują owoce i warzywa.
Przeciętny konsument, czytając lub słysząc w radiu o cenach skupu ziemniaków czy kapusty na poziomie 0,30 zł/kg, widzi je w sklepie za 3,00 zł/kg. Słysząc o jabłkach za 1,00 zł/kg lub kilka więcej, widzi je w sklepie za 5,00 – 6,00 zł/kg. Po pierwsze, wie, iż wyższe ceny detaliczne nie zależą od producentów i nie trafiają do ich kieszeni. Po drugie, widzi, iż „śmietankę” spijają markety.
Minimum ryzyka, maksimum zysku
Obrońcy sieci handlowych informują, iż pozostało wiele czynników, które składają się na finalną cenę – to prawda. Chcą w ten sposób wytłumaczyć się ze społecznej presji, którą obserwujemy w ostatnim czasie. Problem polega na tym, iż nie mają jak się z niej wytłumaczyć, ponieważ rację ma jednoznacznie producent i dostawca. To na ich barkach spoczywa zdecydowana większość kosztów i ryzyka. Schemat wygląda mniej więcej tak:
- produkcja (koszty i ryzyko pogodowe rolnika),
- zbiór (koszty i ryzyko rolnika),
- przechowanie (koszty i ryzyko rolnika/grupy),
- sortowanie i pakowanie (koszty i ryzyko rolnika/grupy),
- logistyka (koszty i ryzyko rolnika/grupy/marketu),
- sprzedaż detaliczna (koszty i ryzyko marketu).
Jednym razem rola producenta kończy się na punkcie 2, czasem na punkcie 5. W przypadku jabłek zwykle sadownik realizuje punkty 1-3, a grupa producentów 4 i 5.
W praktyce bywa inaczej, jednak nie to jest najważniejsze. To, co widzimy dziś na cenówkach, oznacza, iż od 60 do 80% ceny detalicznej trafia do kieszeni marketu. Problem polega na tym, iż odpowiada za punkt 6 i część punktu 5… Ryzykuje nieporównywalnie mniej, dystrybuując i sprzedając płody rolne zamówione na kilka najbliższych dni.