Porsche z ładowaczem, Warchalowski, Holder. Wyjątkowe maszyny rolnicze w muzeum w austriackim St. Michael [galeria]

7 godzin temu

Maszyny rolnicze nie mają łatwego życia. Większość z nich po wyczerpaniu resursów albo trafia na złomowiska, albo rozkłada się gdzieś pod płotem. Czasem stanowią bazę do modyfikacji, a czasem udaje się je zachować, by kolejne pokolenia mogły zobaczyć, jak to było kiedyś. Tym razem zaglądamy do muzeum w Austrii.

Nie ma się co czarować, iż muzea poświęcone technice w dzisiejszym zdigitalizowanym i pełnym chwilowych bodźców świecie, nie są na szczytach list miejsc polecanych do odwiedzenia, choć rosnąca frekwencja na zlotach maszyn zabytkowych pokazuje, iż pomijanie takich miejsc jest niesłuszne. Dlatego jak zwykle służymy dobrą radą, gdzie można nakarmić głód obcowania ze starymi i bardzo unikalnymi maszynami. Tym razem na cel bierzemy Austrię.

Landtechnik Museum St. Michael im Burgerland

W Polsce nie brakuje ani skansenów, ani parków etnograficznych czy wystaw o tematyce rolniczej czy też prezentujących dawne życie na polskiej wsi, także w czasach pod zaborami. Wszystkie te miejsca polecamy, jednak wycieczka do zagranicznej placówki o podobnej tematyce to niesłychanie kusząca propozycja, zwłaszcza gdy w zbiorach muzeum można znaleźć maszyny praktycznie niespotykane w kraju, nie wspominając już o podpatrzeniu tego, jak wyglądało codzienne życie mieszkańców wsi, z jakich narzędzi korzystali i jak wyglądały ich domy.

Oczywiście muzeum w St. Michael, nie posiada ekspozycji zewnętrznej, więc o ile lubicie się przechadzać alejkami obok zrekonstruowanych lub zachowanych domów i budynków gospodarczych z minionych epok, to nie jest to. Wystawa mieści się w budynku o powierzchni 2700 m2 i jest podzielona na kilka hal, mniej więcej tematycznie, w zależności od tego, co akurat zostało zaparkowane.

Ciągnik Holder, który wita nas na wejściu do głównej hali muzeum, fot. GS

Muzeum mieści się w miejscowości St. Michael przy ulicy Schulstraße 12 około 10 km od miejscowości Güssing i 25 km od Bad Waltersdorf. kilka dalej jest do Szombathely na Węgrzech. Sam region, czyli Burgerland, to bardzo interesująca część Austrii; ciągnie się wąskim paskiem od Bratysławy wzdłuż granicy z Węgrami po Słowenię. Z uwagi na przechodzenie z rąk do rąk i egzystowanie pod panowaniem węgierskim, gospodarstwa bywają tutaj rozdrobnione, a udział intensywnego rolnictwa jest tutaj znikomy. Toteż krajobraz jest bardzo miły dla oka z udziałem licznych małych sadów, winnic, pastwisk czy endemicznych maszyn takich jak Lindner, Steyr, Warchalowski czy Porsche. Są też oczywiście Dutry, co ma się rozumieć, również jest wynikiem bliskości i wpływu Węgier.

I nie jest to wcale tak, iż w pracy na polach zobaczymy tylko nowiuśkie maszyny, nie. Tutejsi rolnicy także mają swoje „siuntki”, które służą im najlepiej, bo tanio i bezproblemowo. Prym wiedzie naturalnie ciągnik Steyr 8060, zarówno w wersjach z napędem na przód jak i bez niego, bowiem Burgerland nie jest aż tak wymagający jak chociażby Styria czy rejony wyższych Alp.

Moc ciągników

Gdy już kupimy bilety (dzieci do pewnego wieku wchodzą za darmo, a bilet normalny kosztuje 7,5 €), od razu przechodzimy do konkretów. Naszym oczom na wejściu ukazuje się przepiękny ciągnik Holder z 1955. w tej chwili firma Holder stanowi część grupy Kärcher. Po lewej stronie od wejścia stoi Allgaier A22, zaś po prawej dumnie prezentuje swój jakże prosty i surowy silnik Fordson. W zasadzie spodziewaliśmy się spotkać tutaj kilka starych ciągników Lindner, Steyr oraz być może coś z oferty Warchalowskiego, ale już na samym wejściu było wiadomo, iż zbiory będą zaskakiwać na każdym kolejnym kroku.

Zetor w latach 50 i 60 był tak dobry, iż doceniano go także poza blokiem wschodnim, fot. GS

Mamy więc kilka kluczowych modeli ciągników Lindner, zarówno z silnikami jednocylindrowymi jak i w układzie V – czyli Warchalowski. Są też naturalnie błękitne ciągniki z polskim wątkiem, o którym pisaliśmy nie tak dawno. Również fani marek niemieckich znajdą tutaj coś do podziwiania, bowiem muzeum ma prawie pełen przekrój ciągników z Niemiec, jest oczywiście kilka ciągników Lanz oraz ich nośnik narzędzi, jest Hanomag R218, Deutz, Fahr a także imponująca alejka ciągników Porsche. Tak, nie jeden, a cała aleja czerwonych ciągników z różnych okresów i różnych modeli, w tym jeden bardzo interesujący z kabiną i ładowaczem.

HSCS – protoplasta późniejszej Dutry, która powstała z wydzielenia oddziału w Budapeszcie, fot. GS

Są też prawdziwe białe kruki jak HSCS, czyli protoplasta Dutry. Marka miała swoją siedzibę w Wiedniu oraz Budapeszcie, ale oddziały znajdowały się także w Krakowie, Lwowie oraz w Rumunii w Timisoarze oraz Krajowej. Drugą taką maszyną będzie zielony ciągnik Schlüter z 1957 r. Nie zabrakło także maszyn spoza „kręgu państw zachodnich”, bowiem w kolekcji znajduje się także jeden Zetor, Dutra oraz narzędzia pochodzące sprzed okresu II WŚ.

Zetor w latach 50 i 60 był tak dobry, iż doceniano go także poza blokiem wschodnim, fot. GS

Ogółem ciągniki robią wrażenie; większość z nich jest w stanie wskazującym na to, iż były używane do samego końca praktycznie normalnie, aż do decyzji o zgrupowaniu w muzeum. Jest oczywiście kilka wypieszczonych egzemplarzy i kilka takich, które niektórzy chcieliby może odrestaurować, tu jednak dominuje autentyczność i oryginalna patyna.

Ciągnik Schluter, ale nie ten, o którym myślicie, fot. GS

Maszyny żniwne

Tutaj wracamy do słów z początku; choćby po przejściu alejki ciągnikowej muzeum w St. Michel nie przestaje zaskakiwać, bo oto wkraczamy do hali poświęconej żniwom, omłotowi i prasowaniu siana czy słomy. Znajdziemy tutaj zarówno maszyny do wykonywania każdej z tych czynności oddzielnie, włącznie z drewnianymi prasami niskiego zgniotu, po maszyny kompleksowe, a więc kombajny.

Kombajn Epple, koncept rozmieszczenia silnika i elementów młocarni podobny do Vistuli, fot. GS

Na pewno duży respekt budzi kombajn Claas Junior Automatic, w malowaniu jeszcze poprzedzającym zielone barwy Claasa, czy też Claas Columbus w oryginalnym stanie, ale to kombajny Epple, robią największe wrażenie. Kombajn na stanie muzeum w Polsce to rarytas, tutaj jest ich cała alejka, a w dodatku marek, jakich byśmy się nie spodziewali. Epple to jednak nie jedyna egzotyka; w zbiorach jest także kombajn MS70 zaczepiany do ciągnika. Oprócz tego MF 630S oraz Massey-Harris.

Powojenny kombajn Claasa – Junior Automatic, czyli mniejsza, ale lepiej wyposażona wersja, fot. GS

Naturalnie nie mogło również zabraknąć maszyn jeszcze starszych, pamiętających okres przedwojenny. Zbiory są na tyle bogate, iż jedna z młocarni została choćby nieco rozebrana i wykonano na niej przekroje, aby móc lepiej przyjrzeć się działaniu przeszło stuletnich mechanizmów. Przekroje znajdziemy również w sekcji poświęconej silnikom oraz rzeczom z nimi związanymi. Tutaj można zobaczyć nie tylko silniki do napędu maszyn stacjonarnych jak Warchalowski, Deutz, Hatz, DKW czy Puch, ale choćby silnik typu Wankla od Mazdy, ponad stuletni silnik Benz, czy maszynę do diagnostyki silników o zapłonie samoczynnym.

Maszyny towarzyszące i samobieżne

Na tym wcale nie kończą się zbiory muzeum. Po przejściu przez sekcję silników docieramy do korytarza łączącego główny budynek z mniejszym, w którym zgromadzono różne narzędzia manualne oraz maszyny współpracujące z ciągnikami. Tutaj swoje miejsce stałe ma ogromny silnik parowy oraz wystawa opryskiwaczy, w tym maszyn samobieżnych, którą otwiera Holder z roku 1940 z drewnianym zbiornikiem o pojemności 400 litrów. Maszyna ma dysze do oprysku drzewek lub winorośli, oraz dodatkową lancę na przewodzie do pracy manualnej.

Młocarnia z początku XX wieku z możliwością podejrzenia większości mechanizmów, fot. GS

Samobieżne, lub wyposażone w napęd wspomagający pracę są także maszyny do prac na dużych pochyłościach, które dumnie prezentowane są w hali obok. Przetrząsarki, kosiarki, glebogryzarki oraz ciągniki jednoosiowe a także zgrabiarki. Jest też kolejny biały kruk, kosiarka wrzecionowa z napędem z roku 1960.

Przedwojenny opryskiwacz, zamiast tworzywa drewno, ale poza tym funkcjonalność zbliżona do dzisiejszych maszyn, fot. GS

Dalej znajdziemy wystawy poświęcone ważnym pobocznym aspektom życia na wsi, a zatem warsztat stolarski wraz z ekspozycją pilarek spalinowych. A także warsztat kowalski czy też kowalko-ślusarski z wiertarkami stołowymi oraz tokarką do metalu.

W muzeum znajduje się także całkiem pokaźna kolekcja maszyn ręcznych, w tym pilarek do drewna, fot. GS

W muzeum, co cieszy, nie zabrakło również miejsca na przygarnięcie ciekawych eksponatów z epoki. Szczególnie urokliwe są dystrybutory do paliw ze stacji OMV oraz Aral. O takie kąski jest niezwykle trudno. W końcu były to przedmioty niezbyt lubiane, a gdy przychodziła pora na wymianę, raczej mało kto rozmyśla nad ich zachowaniem dla późniejszych pokoleń.

Nie da się ukryć, iż poza blokiem wschodnim możliwości rozwoju pomysłów w maszyny były znacznie większe – lata 60. XX wieku, fot. GS

Ostatnia hala to maszyny uprawowe, siewniki, kopaczki do warzyw oraz interesujący ciągnik czy raczej nośnik narzędzi do przejazdów w wysokich uprawach. Napędza go silnik VW Garbusa, zaś sama maszyna mogła służyć do oprysków czy rozrzucania nawozu w kukurydzy lub słonecznikach.

Podsumowanie

Nie będzie zaskoczeniem, o ile powiemy, iż wizyta w St. Michel w Burgerlanii to wręcz obowiązkowy punkt w planie podróży każdego entuzjasty maszyn. O ile macie w planach zapuścić się w ten region. Wystawa naprawdę zaskakuje swoimi eksponatami.

Dodatkowego smaczku nadają liczne przedmioty użytkowe z epoki oraz oryginalne bądź odtworzone plakaty reklamowe, wycinki z katalogów czy plansze objaśniające rozmieszczenie podzespołów w maszynie. To oczywiście muzeum w stylu klasycznym, a więc bez interakcji czy multimediów, w dodatku w całości w języku niemieckim, a więc o ile nie władacie tym językiem w stopniu biegłym, to przed wizytą warto naładować telefon, bo nie znajdziecie tutaj transkrypcji na inne języki, choćby angielski. Mimo to naszym zdaniem warto się tutaj pojawić i zobaczyć niezwykły zbiór maszyn oraz poczuć klimat dawnych lat.

Idź do oryginalnego materiału