– Nadprodukcja to nie jest wytłumaczenie tej sytuacji. Raczej wpływają na nią inne czynniki. Mianowicie chęć zysku przez pośredników. To jest główna kwestia. Niedawno byliśmy z komisją senacką u sadowników na Opolszczyźnie. Pytaliśmy jednego z nich, mającego ponad 40 hektarów, jak to wygląda. Powiedział, iż nie sprzedaje teraz jabłek ze względu na to, iż ma chłodnie i będzie je trzymał, aż cena się ustabilizuje. Stwierdził, iż problemy wynikają z tego, iż drobni rolnicy muszą odstawić jabłka do grup producenckich, a one – jak się okazuje – od tych drobnych rolników skupują owoce po 1 zł do 1,5 zł choćby za kilogram. Wynika to z tego, iż drobni rolnicy nie mają wyjścia, bo nie dysponują kapitałem, więc muszą sprzedać po tej zaniżonej cenie. Natomiast na rynku ten sam towar jest o kilka złotych droższy – czy to w marketach, czy choćby sprzedawany od rolników. Dlatego najważniejsze jest pytanie: kto tu zarabia? Dlaczego tak jest? Czy rzeczywiście dodatkowo import ma jakiś wpływ, jak się podaje, jeżeli chodzi o paprykę czy inne warzywa? To już powinny sprawdzić instytucje i powiedzieć, czy rzeczywiście import jest na tyle zagrażający i dlaczego pośrednicy zarabiają tak potężne pieniądze, a nie rolnik.
Pośrednicy narzucają ceny
– Nadprodukcja to nie jest wytłumaczenie tej sytuacji. Raczej wpływają na nią inne czynniki. Mianowicie chęć zysku przez pośredników. To jest główna kwestia. Niedawno byliśmy z komisją senacką u sadowników na Opolszczyźnie. Pytaliśmy jednego z nich, mającego ponad 40 hektarów, jak to wygląda. Powiedział, iż nie sprzedaje teraz jabłek ze względu na to, iż ma chłodnie i będzie je trzymał, aż cena się ustabilizuje. Stwierdził, iż problemy wynikają z tego, iż drobni rolnicy muszą odstawić jabłka do grup producenckich, a one – jak się okazuje – od tych drobnych rolników skupują owoce po 1 zł do 1,5 zł choćby za kilogram. Wynika to z tego, iż drobni rolnicy nie mają wyjścia, bo nie dysponują kapitałem, więc muszą sprzedać po tej zaniżonej cenie. Natomiast na rynku ten sam towar jest o kilka złotych droższy – czy to w marketach, czy choćby sprzedawany od rolników. Dlatego najważniejsze jest pytanie: kto tu zarabia? Dlaczego tak jest? Czy rzeczywiście dodatkowo import ma jakiś wpływ, jak się podaje, jeżeli chodzi o paprykę czy inne warzywa? To już powinny sprawdzić instytucje i powiedzieć, czy rzeczywiście import jest na tyle zagrażający i dlaczego pośrednicy zarabiają tak potężne pieniądze, a nie rolnik.