Ryszard Biskup przygląda się twórczości ludowej. Stara się odkryć co też muza podpowiada ludowym twórcom. Dzisiaj pod lupą redaktora „RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „Cyjo to dziewczyna” [POSŁUCHAJ].
Cyja to dziewczyna?
Problemy z jakimi styka się – oczywiście od czasu do czasu – tak zwany podmiot liryczny w samorodnej twórczości artystycznej zrazu bywają proste i oczywiste. Ale to tylko na chwilę, bo z czasem wszystko się plącze i gmatwa. Komplikuje. Węzeł gordyjski przy tych całych zawirowaniach i katuszach jakie przeżywa narrator kieleckich ballad czy dramatycznych opowieści ludowych zdają się być zwyczajną pospolitą kokardką. Nie wartą, ma się rozumieć zachodu. Bo co ma uczynić nasz podkielecki filozof, który zagubi się – choćby na moment – na zabawę w wiejskiej remizie i popatrzy na to targowisko próżności jaki jest parkiet w świetlicy? Tańczą sobie jakby nigdy nic urodne panienki i można zawiesić oko na tej czy tamtej. Ewentualnie wstać, ruszyć z krzesła i chwycić za rękę partnerkę do zabawy, zawrócić jej w głowie, zawirować w tych szalonych rytmach dyskoteki. A czyja to panienka, a z kim chodzi ta uroda, to wirujące w tańcu szczęście? No z kim przyszła, z kim tam siedzi przy stoliku i z kim popija kawę? Jakiego ona ma fatyganta? Co to za gość, który ją tak dzisiaj adoruje? To oczywiste pytania. To jest wyzwanie i dylemat, który każdy musi sam sobie postawić i go później osobiście rozwiązać. Tak już jest! To jest problem poważny taki, iż klękajcie wszystkie narody! Bowiem jak już taka jedna z drugą wpadła w oko, jak już się spodobała, to taka znajomość nic innego, tylko okazja do podtrzymania. Złapać okazję za rękę, za kusy sweterek chwycić, zabrać dla siebie tylko i koniec! Okazja ma przecież zawsze to do siebie, iż jest na mgnienie oka. Przegapisz i zniknie niczym złoty sen, przepadnie, rozpłynie się w zapomnienie i już jest po. Była przed chwilą i przepadła. To i w takim wypadku nasz bohater nie stawia sobie zbędnych pytań, nie rozpamiętuje, nie zawraca sobie głowy zbytnimi dylematami. Bo, jak jest panienka, to jest zabawa, jak jest zabawa to się zbiera na odwagę i rusza do tanga, w którym to korowodzie – jak powszechnie wiadomo – potrzeba przynajmniej dwóch osób. To i taki fatygant, taki galant zaraz kusi obietnicami, mami perspektywami i przedstawia wizje. Będzie się zalecał, ślepiami przewracał aż dziewczynie w głowie na amen zawróci. Refleksja, iż to jest tylko gra – czasem niebezpieczna – ale gra przychodzi jednak z czasem. Bywa, iż niestety zdecydowanie za późno. Co autor ballady sam przytomnie na koniec swoich wokalnym popisów wyjaśnia. Co z tego, iż długo romansował z partnerką ze świetlicy? Wyszło na to, iż ta panna to nie panna tylko mężatka. A chłop takiej partnerki jak się zorientował, iż do jego kurnika wkrada się lis, to amatorce kwaśnych jabłek na własną drogę wybił z głowy jakiekolwiek zadania. Jakim argumentem się posłużył? A to już wynika z ostatniej strofki ballady o dziewczynie, która akurat naszemu bohaterowi wpadła dzisiaj w oko…
POSŁUCHAJ FELIETONU RYSZARDA BISKUPA:
RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „Cyjo to dziewczyna”
Cyjo to dziewcyna co jo z nią tańcuje?
Co sie roz obróci, to jom pocałuje
Co sie roz obróci, to jom pocałuje
Cyjo ta dziewcyna, cyja ta, cyja ta?
Bede się zalicoł całe cztery lata?
Bede się zalicoł całe cztery lata?
Spodobała mi się dziewcyna przy Wiśle
Moze sie ożynie… jesce się namyśle
Moze sie ożynie… jesce się namyśle
Spodobała mi się dziewcyna jak anioł
Co se tańcowała, w krakowskim ubraniu
Co se tańcowała, w krakowskim ubraniu
Kochołem menzatke we wiosne i w lato
Dopóki jem kijem, chłop nie obieł za to!
Dopóki jem kijem, chłop nie obieł za to!