W roku 1980, na spokojnych, mlekiem i serem płynących nizinach Holandii, toczyła się mało znana, ale zażarta wojna. Nie z użyciem czołgów, a ciągników. Nie o granice, a o klienta i jego portfel. Cel był jeden: zdobyć rynek.
To mało znany epizod z nieoficjalnej wojny handlowej jaką przez lata toczyły ze sobą Ursus i Belarus. Wojny na dolary, funty, zachodnioniemieckie marki, franki i guldeny. Dziś opowiemy wam historię nieznaną, a ciekawą.
Ursus i Belarus – pozorna przyjaźń
Mimo pozornej “przyjaźni” między dwoma “bratnimi” narodami – Polską a ZSRR – w 1980 roku toczyła się ostra rywalizacja i zimna wojna o dewizy. Nie przebierano w środkach i nie szczędzono na reklamie, bo cel był jeden – zdobyć zachodniego rolnika.
Po jednej stronie frontu stał Ursus z Warszawy, po drugiej – Belarus z Mińska. Obaj producenci przyjechali z Bloku Wschodniego z jednym celem: zdobyć zachodnie dewizy i udowodnić, iż „socjalistyczna technika” też potrafi orać kapitalistyczne pola. Za zachodnią kasę oczywiście.
Holenderski rynek – pole bitwy o rolnika
Na rynku niderlandzkim w 1980 roku oba ciągniki sprzedawała firma Peja Brustrac B.V. z IJsselstein. W jej katalogu można było znaleźć obok siebie polskie Ursusy i radzieckie Belarusy – każdy z dumą, i każdy tańszy od zachodnich konkurentów o połowę.
Oto jak je reklamowano i jakie miały ceny z reklamy Peja Brustrac z 1980 roku (w holenderskich guldenach – NLG). Przypomnijmy, iż na zachodnich rynkach ciągniki z ZRSS nosiły nazwy Belarus.
URSUS
Ursus C-335
Ten popularny model Ursusa C-335 jest niezawodnym ciągnikiem w swojej klasie. Doskonale nadaje się do prac rolniczych, ogrodniczych i komunalnych. Dzięki prostej konstrukcji i łatwej obsłudze, ciągnik ten jest bardzo ekonomiczny w utrzymaniu. W Polsce jest znany od lat ze swojej wytrzymałości i solidności.
Cena: 8.690,-
Ursus C-355
Ciągnik z czterocylindrowym silnikiem Diesla o mocy 52 KM. Nowoczesna konstrukcja z udoskonaloną skrzynią biegów i mocnym podnośnikiem hydraulicznym. Cieszy się dużą popularnością wśród rolników dzięki swojej prostej budowie i niezawodności.
Cena: 11.990,-
Ursus C-385
Jeden z najmocniejszych ciągników Ursusa, wyposażony w sześciocylindrowy silnik o mocy 76 KM. Został zaprojektowany do cięższych prac polowych i transportowych. Kabina zapewnia wygodę operatora, a napęd i układ hydrauliczny charakteryzują się dużą trwałością.
Cena: 20.990,-
BELARUS
Belarus 500 (MTZ-50)
To lekkie i zwinne ciągniki o mocy 55 KM, idealne do mniejszych gospodarstw. Prosta budowa i duża siła uciągu sprawiają, iż są łatwe w utrzymaniu i bardzo wszechstronne. Przystosowane do różnorodnych narzędzi i maszyn.
Cena: 12.990,-
Belarus 800 (MTZ-80)
Te modele są wyposażone w mocny silnik Diesla o mocy 80 KM. Dzięki solidnej konstrukcji i napędowi na cztery koła idealnie nadają się do ciężkich prac polowych. Kabina zapewnia dobrą widoczność i wysoki komfort pracy.
Cena: 13.990,-
Belarus 800/804 (MTZ-82)
Modele z udoskonaloną przekładnią i ulepszonym układem hydraulicznym. Dzięki napędowi 4×4 i masywnej budowie zapewniają doskonałą trakcję i wydajność w trudnych warunkach. Przystosowane do współpracy z ciężkimi maszynami rolniczymi.
Cena: 16.390,-
- Już po cenach ciągników 80-konnych widać, iż Ursus grał na ekonomię, a Belarus na siłę.
- Polski ciągnik był nowocześniejszy, lżejszy i o kilka tysięcy guldenów droższy
- Radziecki – cięższy, mocniejszy, z napędem 4×4 i tańszy
Wojna handlowa: prostota kontra potęga
Dla holenderskiego rolnika wybór nie był łatwy.
- Z jednej strony Ursus C-355 kusił ceną niższą niż niejedno auto osobowe – kosztował 11 990 guldenów, czyli równowartość około 6 000 dolarów.
- Z drugiej – Belarus 500 dawał kilka koni więcej, większe koła i solidną masę, ale kosztował 12 990 guldenów, czyli już ponad 6 700 dolarów.
To była wojna na ulotki, katalogi i rabaty
Warszawa i Mińsk rywalizowały o każdego rolnika, o każdą fakturę opłaconą w zachodniej walucie. Władze PRL liczyły dewizy, a radzieccy urzędnicy z Mińska patrzyli na eksport jak na przedłużenie polityki zagranicznej i liczyli na zalanie zachodnich rynków swoją techniką.
Kto wygrał tę zimną wojnę na zachodnim rynku?
W latach 80. Holandia była idealnym poligonem dla wschodnich traktorów: małe gospodarstwa, płaskie pola, chłodni rolnicy, którzy liczyli każdą złotówkę – czy raczej guldena.
- Ursus miał przewagę cenową i niezawodną, prostą konstrukcję, która zdobyła sympatię mechaników.
- Belarus z kolei imponował mocą i napędem 4×4 – co na ciężkich glebach miało znaczenie.
Jak to zwykle bywało – wygrał ten, kto szybciej dostarczył części. A iż z PRL do Holandii czasem ze względu na kryzys ciągniki docierały z opóźnieniem, wielu rolników ostatecznie czasem wybierało… Belarusa. Bo radziecki – jak mawiano wówczas pół żartem, pół serio – „jak się zepsuje, to chociaż waży solidnie”.
Z perspektywy czasu
Dziś ceny z 1980 roku mogą wydawać się śmiesznie niskie, ale wówczas były poważnym argumentem w walce o eksport. W ówczesnych realiach Ursus C-335 za równowartość niecałych 18 tysięcy dzisiejszych dolarów był jednym z najtańszych nowych ciągników w Europie Zachodniej.
Pewnie jesteście ciekawi jak dziś wyglądałyby ceny tych ciągników? Dobrze, spróbujmy więc policzyć:
Wartość dolara z 1980 roku szacuje się na około 4 dzisiejsze dolary (2025).
W przeliczeniu na dzisiejsze złote (kurs 1 USD = 4,00 PLN)
Model Wartość w USD (2025) Cena w PLN (2025)
- Ursus C-335 = 17 960 USD ≈ 71 840 zł
- Ursus C-355 = 24 800 USD ≈ 99 200 zł
- Ursus C-385 = 43 400 USD ≈ 173 600 zł
- Belarus 500/505 = 26 840 USD ≈ 107 360 zł
- Belarus 800/805 = 28 920 USD ≈ 115 680 zł
- Belarus 800/804 (4×4) = 33 880 USD ≈ 135 520 zł
Tu trzeba przyznać, iż Belarus 800/804 z napędem 4×4, za ok. 34 tys. dzisiejszych dolarów, oferował moc i uciąg, jakiego nie dawał żaden zachodni konkurent w tej cenie.
Ursus kontra Belarus – skutki rywalizacji
To była zimna wojna handlowa o holenderskiego rolnika – prowadzona nie bombami, a broszurami reklamowymi, nie ideologią, a promocją w guldenach. I choć dziś po tamtej rywalizacji zostały tylko żółte katalogi i stare zdjęcia z IJsselstein, jedno pozostaje pewne:
Ursus i Belarus zapisały się w historii nie tylko jako ciągniki z bloku wschodniego, ale jako pierwsi ambasadorowie technicznego socjalizmu na zachodnim rynku maszyn rolniczych.
Co ciekawe, większość z nich wróciła do Polski już w latach 90.