Cła z USA, czyli Unia Europejska kontra Wielka Brytania. W ostatnich dniach znów rozgorzała debata na temat warunków handlowych między Stanami Zjednoczonymi a ich europejskimi partnerami. Powodem jest nowe rozporządzenie podpisane przez prezydenta USA Donalda Trumpa, zgodnie z którym od piątku większość towarów sprowadzanych z Unii Europejskiej będzie objęta cłem w wysokości 15 proc. Tymczasem, jak wskazuje Polska Agencja Prasowa, Wielka Brytania może pochwalić się niższymi stawkami wynegocjowanymi z Waszyngtonem. Jednak - jak wynika z informacji przekazanych przez wysokiego rangą unijnego urzędnika - porównania te są powierzchowne i mogą wprowadzać w błąd.Reklama
Wielka Brytania w lepszej pozycji celnej niż UE?
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, iż Londyn uzyskał lepsze warunki niż Bruksela, bo mówimy o 10 proc. zamiast 15. Ale, jak podkreślił unijny urzędnik podczas wtorkowego briefingu w Brukseli, sama wysokość stawki celnej nie oddaje całego obrazu. "W rozporządzeniu jest jasno wskazane, iż 15-procentowa stawka dla UE jest całkowita. Na tej długiej liście państw i partnerów handlowych Unia, jako jedyna, została objęta takim cłem całościowym" - powiedział urzędnik cytowany przez Polską Agencję Prasową.
To oznacza, iż unijni eksporterzy nie będą podlegać żadnym dodatkowym opłatom. Inaczej jest w przypadku Wielkiej Brytanii, gdzie ustalona z USA stawka 10 proc. nie wyklucza obowiązywania innych ceł, między innymi tych wynikających z regulacji Światowej Organizacji Handlu (WTO).
Różnice odczuwalne w praktyce
Konsekwencje tych różnic stają się szczególnie widoczne w przypadku konkretnych produktów. Weźmy pod lupę ser, czyli towar, którego eksport z Europy do USA odbywa się od lat. Do tej pory unijni producenci płacili 14,9 proc. cła w ramach zasad WTO. Nowe rozporządzenie podnosi tę stawkę nieznacznie, bo do 15 proc., ale przez cały czas pozostaje ona jedyną obowiązującą opłatą.
Z kolei brytyjski cheddar objęty jest teoretycznie niższym, 10-procentowym cłem, jednak - jak zaznacza unijne źródło - trzeba do niego doliczyć opłatę WTO. W efekcie całkowite obciążenie celne wynosi 24,9 proc. "Cła na niektóre towary sprowadzane do USA z Wielkiej Brytanii będą wyższe od tych, które zapłacą unijni eksporterzy" - zauważył unijny urzędnik.
Motoryzacja to na celnej mapie sukces z ograniczeniami
PAP podkreśla jednak, iż faktem jest, iż Brytyjczykom udało się jednak wynegocjować korzystniejsze warunki dla jednego z kluczowych sektorów eksportowych, czyli motoryzacji. Stawka celna na samochody sprowadzane z Wielkiej Brytanii do USA została ustalona na 10 proc., czyli o 5 punktów procentowych mniej niż w przypadku UE.
Niemniej i tutaj pojawia się haczyk, gdyż preferencyjna stawka obowiązuje wyłącznie na pierwsze 100 tys. pojazdów rocznie. Powyżej tego limitu nie wiadomo jeszcze, jakie opłaty zostaną nałożone, co wprowadza element niepewności. Branża motoryzacyjna nie kryje rozczarowania. Producent luksusowych aut Aston Martin nazwał tę sytuację "celnym chaosem" i wezwał rząd w Londynie do wynegocjowania bardziej klarownego porozumienia z USA.
Rolnictwo - kluczowa różnica strategiczna
O ile kwestie ceł na przemysł czy produkty spożywcze dają się przeliczyć na konkretne liczby, o tyle różnice w podejściu do rolnictwa ujawniają bardziej strategiczne rozbieżności między Londynem a Brukselą. PAP przypomina, iż Wielka Brytania w swojej umowie zgodziła się na import do 13 tys. ton amerykańskiej wołowiny rocznie - bez żadnych ceł. UE tymczasem postawiła wyraźne granice, nie godząc się na otwarcie rynku na tzw. towary wrażliwe, do których zalicza się m.in. wołowinę czy drób.
"Wszelkie zobowiązania dotyczące rolnictwa, które podjęła UE, dotyczą wyłącznie produktów niewrażliwych. Będziemy importować np. więcej mięsa bizona do UE. Bizon nie jest zbyt popularną kategorią mięsa w Europie" - podkreślił unijny urzędnik.
Kto zatem naprawdę zyskał? Mimo pozornej przewagi Wielkiej Brytanii, jaką sugeruje niższa stawka celna na papierze, rzeczywiste warunki umowy z USA są bardziej złożone. Unijni urzędnicy przekonują, iż jednolita, całkowita stawka celna w wysokości 15 proc., brak dodatkowych opłat WTO oraz ochrona rynku rolnego to korzystniejsze rozwiązanie z punktu widzenia długofalowych interesów wspólnoty.
Z kolei Londyn, mimo niektórych sukcesów, takich jak stawka na auta, musi się mierzyć z dodatkowymi kosztami, limitami oraz - jak to określił Aston Martin - "celnym chaosem". PAP zauważa, iż dla eksporterów najbliższe miesiące będą testem, która strategia okaże się skuteczniejsza.
Agata Jaroszewska