Jeszcze dwie dekady temu polskie kalafiory i brokuły królowały na naszych stołach. Dziś jednak coraz częściej trafiają tam warzywa z Hiszpanii, Włoch czy Niemiec. Według najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego, od stycznia do sierpnia 2025 roku Polska sprowadziła aż 38 tysięcy ton tych warzyw, płacąc za nie ponad 216 milionów złotych. To najwyższy poziom importu od 2004 roku – i niepokojący sygnał dla krajowych producentów.

Hiszpania zalewa polski rynek
Największym wygranym tego trendu okazała się Hiszpania, która dostarczyła do Polski ponad 13 tysięcy ton kalafiorów i brokułów, inkasując ponad 83 miliony złotych. Za nią uplasowały się Włochy (7,28 tys. ton) i Francja (6,96 tys. ton), a także Niemcy, które choć sprzedały mniej (5,5 tys. ton), zarobiły ponad 41 milionów złotych – więcej niż Włosi.
Na dalszych miejscach znalazły się Holandia, Belgia, Wielka Brytania, Portugalia, Grecja i Egipt. W sumie warzywa z tych państw zasiliły polskie sklepy za 216,31 mln zł – kwotę, która mogłaby zasilić rozwój rodzimych upraw, gdyby tylko warunki produkcji w Polsce były bardziej sprzyjające.
Importowa papryka za pół miliarda złotych
Jeszcze bardziej szokująco wyglądają dane dotyczące papryki. W ciągu siedmiu miesięcy 2025 roku Polska wydała na jej import aż 581 milionów złotych, sprowadzając ponad 62 tysiące ton. Główni dostawcy? Ponownie Holandia, Hiszpania i Niemcy – kraje, które coraz skuteczniej wypierają polskich producentów z własnego rynku.
Ziemniaki z zagranicy? Coraz częściej
Nie inaczej jest z ziemniakami – produktem, który od wieków kojarzył się z polskim rolnictwem. W ciągu ośmiu miesięcy 2025 roku do Polski trafiło aż 171,69 tys. ton ziemniaków, a ich import kosztował nas ponad 276 milionów złotych. Najwięcej sprowadziliśmy z Niemiec, Holandii i Francji.
Dlaczego tak się dzieje?
Rolnicy alarmują, iż koszty produkcji w Polsce rosną szybciej niż ceny skupu, a zmiany klimatyczne i brak stabilnej polityki rolnej powodują, iż uprawa wielu warzyw przestaje się opłacać. Efekt? Coraz więcej pól leży odłogiem, a sklepy zapełniają się produktami z południa Europy.
Dla konsumentów może to oznaczać uzależnienie od zagranicznych dostaw i wahania cen, a dla rolników – coraz trudniejszą walkę o przetrwanie.
Polska na importowym zakręcie
216 milionów złotych za brokuły i kalafiory, 581 milionów za paprykę, 276 milionów za ziemniaki – w sumie ponad miliard złotych wypływa z Polski tylko na kilka podstawowych warzyw. To już nie jest tylko handel – to sygnał, iż krajowa produkcja warzyw znalazła się w poważnym kryzysie.
Jeśli nic się nie zmieni, polskie stoły staną się bardziej hiszpańskie niż polskie, a rolnicy – zamiast siać i zbierać – będą musieli kupować, tak jak reszta z nas.