Dopłaty i dofinansowanie
Gdy w rolnictwie wydarzy się tragedia, taka jak powódź czy gradobicie, państwo uruchamia różne formy pomocy – od zapomóg po dopłaty. Dopłata do hektara zniszczonych upraw wydaje się najbardziej logiczna, choć w przypadku dużych działek może trafić do właścicieli, którzy nie są aktywnymi rolnikami.
Najmniej efektywną formą wsparcia są dopłaty do skupu. Zwykle albo windują one ceny danej usługi, albo powodują spadek ceny skupu produktu, do którego dopłaca państwo, czyli wszyscy podatnicy. Na szczęście ten punkt widzenia podziela minister Stefan Krajewski, o czym informowaliśmy przed miesiącem. Przeczytaj: Pomoc w formie dopłaty nie sprawdza się. Pokazał to skup jabłek i malin
Ulga podatkowa zamiast dopłat?
Jakiś czas temu rozpoczęliśmy dyskusję o wsparciu budowy chłodni – inwestycjach, które umożliwiłyby równomierne rozłożenie podaży jabłek w czasie oraz ograniczyły wrześniowe i październikowe spadki cen. Pojawiły się jednak opinie, iż wprowadzenie takiego programu również mogłoby podbić ceny samych inwestycji.
Jak zminimalizować negatywny wpływ dopłat? Jednym z rozwiązań proponowanych przez ekonomistów-liberałów są ulgi podatkowe zamiast bezpośrednich dotacji. Ich celem byłoby obniżenie finalnego kosztu inwestycji dla grupy docelowej bez pompowania rynku dodatkową gotówką. Jak mogłoby to wyglądać w praktyce?
Podstawowa stawka VAT na materiały i usługi budowlane wynosi 23 %. Gdyby rolnik ryczałtowy – w ramach programu wsparcia – został zwolniony z tego podatku, koszt inwestycji spadłby o 23 %. Przykładowo, chłodnia warta dziś 1 mln zł brutto kosztowałaby 770 tys. zł. Zwiększony popyt na stal, materiały i usługi nie doprowadziłby w skali kraju do wyraźnego wzrostu cen.
Kluczowa różnica polega na tym, iż przy tradycyjnym wsparciu rząd finansuje inwestycje środkami zebranymi od podatników, natomiast w przypadku ulgi podatkowej wpływy budżetowe są po prostu nieco mniejsze. Dla fiskusa oznaczałoby to symboliczny ubytek, który w skali kraju byłby praktycznie niezauważalny. Dlaczego więc nie stosujemy tego rozwiązania?
Nie chcemy kredytów, a politycy swoje
Kredyty preferencyjne są dziś jedną z najbardziej krytykowanych form wsparcia rolników. choćby przy niskim oprocentowaniu zwiększają spiralę zadłużenia gospodarstw. Mimo to resort rolnictwa przez cały czas sięga po to narzędzie: w tym roku nisko oprocentowane kredyty pozostają główną formą pomocy, a przed weekendem minister Stefan Krajewski zapowiedział zwiększenie puli środków na ten cel. Z perspektywy rządzących to najprostszy mechanizm wsparcia, który mogą „załatwić”, choć obciążenie dla rolników i tak pozostaje wysokie.